napisał(a) anazaw » 06.10.2012 16:05
Bukareszt. Właściwie mieliśmy tam tylko przenocować i rakiem ruszyć w stronę Macedonii. Zwiedzanie dużego miasta w upalny wrześniowy dzień- jak dla mnie to za dużo;) Dojechaliśmy wieczorkiem i zaczęliśmy szukać noclegu blisko centrum licząc na wieczorny spacer. Pierwszy hostel podany w przewodniku lekko mnie przeraził, drugiego pod wskazanym adresem po prostu nie było, a próby dotarcia doń według wskazówek tubylców w ich jakże tubylczym języku kończyły się błądzeniem w kółko po dość mrocznych i mało przyjaznych uliczkach. Poddaliśmy się i ruszyliśmy w kierunku jednego z dworców, tam w końcu muszą też być hostele. Owszem były- 50-100 euro za rzekłabym dość skromne warunki. Ja rozumiem- stolica, ale jak się wyjeżdża na miesiąc to każdy grosz, tj. eurocent się liczy! Lekko zrezygnowani już mieliśmy się poddać, gdy do samochodu podszedł jakiś człowiek i gimnastykując się przed przednią szybą w ogólnoświatowym języku słowo-gest wytłumaczył, że zaprowadzi nas do hotelu za 25 euro za pokój i internet ,że to jest tuż obok, po czym zaczął biec i machał "jedźcie za mną". Dziwnie się jedzie za biegnącym człowiekiem...Skręciliśmy w kolejną mroczną uliczkę i kolejną jeszcze mroczniejszą i jesteśmy na miejscu. Ciemno, groźnie, bezdomne psy i Rumuni(tacy cygańscy) przy rozkładanym stoliku, na ulicy rżną w karciochy mocno się przy tym kłócąc. No ładnie, pomyślałam, zachciało ci się Rumunii...Ale co zrobić, noc już prawie, a nasz maratończyk tak się starał- nocujemy.Tylko spacer odpada, bo ja w tę noc ciemną nie wyjdę;) Pokój całkiem całkiem, właściciele bardzo mili, samochód bezpiecznie w środku zamykanej posesji, internet jest- damy radę. Po pół godzinie, żeby nie było za miło gaśnie światło. Awaria prądu, nie wiadomo co i jak, trzeba czekać. Welcome to Romania- mówi właściciel. Ale to dzięki tej ciemności wyściubiliśmy nosy poza bramę i przekonaliśmy się, że groźne watahy psów to bezdomne bidule, które za kawałek czegoś do jedzenia obdarzają cię spojrzeniem pełnym bezgranicznej wdzięczności, a groźni bandyci Rumuni to zwyczajni, sympatyczni ludzie, którzy po prostu żyją inaczej. I znów mi głupio- pomyślałam...Spać poszliśmy bez prądu postanawiając rano coś jednak zobaczyć.
Bukareszt, mocno podniszczony ale według mnie słusznie niegdyś zwany Paryżem Wschodu (zatrzymywał się tu Orient Express):
- Załączniki:
-
-
-
-
- i znów Vlad Palownik
-
- dwór Veche
-
- wejście do karwanseraju- zajazdu Manuka
-
- karawanseraj Manuka
-
-
-
-
- dziwnie tu parkują;)
-
-
-
-
- podstawa śniadania- sok z cytryny, miód i woda
Ostatnio edytowano 06.10.2012 16:27 przez
anazaw, łącznie edytowano 1 raz