Platforma cro.pl© Chorwacja online™ - podróżuj z nami po całym świecie! Odkryj Chorwację i nie tylko na forum obecnych i przyszłych Cromaniaków ツ

Rumunia, Bułgaria, Stambuł 2013

Wycieczki objazdowe to świetny sposób na zwiedzenie kilku miejsc w jednym terminie. Można podróżować przez kilka krajów lub zobaczyć kilka miast w jednym państwie. Dla wielu osób wycieczki objazdowe są najlepszym sposobem na poznawanie świata. Zdecydowanie warto z nich korzystać.
lukij1987
Podróżnik
Posty: 16
Dołączył(a): 11.02.2013
Rumunia, Bułgaria, Stambuł 2013

Nieprzeczytany postnapisał(a) lukij1987 » 11.08.2013 20:41

Rumunia, Bułgaria, Istambuł

1 dzień:

Ruszyliśmy o 6:00 z okolic Białegostoku. Planowana trasa biegła przez Lublin, Rzeszów, Barwinek, Koszyce, Miszkolc, Debreczyn do Oradei (dokładnie to Baile 1 Mai – nocleg typowo transferowy). Słowacja, standardowo drogami lokalnymi, Węgry autostradą.
Wszystko szło dobrze, jednak w okolicach Rzeszowa skończyła się klimatyzacja:( trzeba było uzupełnić czynnik, poszło w miarę sprawnie (jak na sobotnie popołudnie) ale 200 zł i 2h w plecy...Na szczęście po naprawie już nie zawiodła.
Dalej jechaliśmy zgodnie z planem, jednak w okolicach Debreczyna, w czasie tankowania, spotkaliśmy Polaków, którzy mieli poważny problem z samochodem. Awaria skrzyni biegów to nie jest miła sprawa o 21 w sobotę daleko od Polski:) Co mogliśmy to pomogliśmy i ruszyliśmy dalej, to miejscowości Baile 1 Mai (mają tam źródła termalne, pensjonatów jest więcej niż mieszkańców). Nasz pensjonat nazywał się Thermalis, do znalezienia w googlach. Cena za 2 osobowy pokój to 20E, jednak jest kłopot z płatnością w E. Standard pokoi był niezły, nie można do niczego się przyczepić.
W sumie 1 dnia mieliśmy 3 godziny opóźnienia, a następnego dnia czekała nas szosa transfogarska i dojazd do Obzoru w Bułgarii.
Nie wspomniałem jeszcze czym jechaliśmy: Lancia Lybra 1999 rok w gazie:) najważniejsze, że pakowna, oszczędna i miała klimatyzację:)
A więc krótki sen i kolejny dzień drogi, tym razem już ze zwiedzaniem.

2 dzień:

Plan na ten dzień wyglądał następująco:
Wyjazd z Oradei, dojazd do autostrady na Bukareszt, zjazd na Contri Mari, na DK 61, następnie przejście graniczne Giurgiu i przez Warnę do Obzoru.

Plan ambitny, ale jak się okazało, mało realny.
Pierwszy kłopot spotkał nas na ostatnich 2 kilometrach podjazdu do Balea Lac (szczytu na trasie transfogarskiej). Jechaliśmy w sobotę i niestety zrobiły się straszne korki! Było bardzo dużo miejscowych, dodatkowo dużo kierowców podjeżdżało pod górki na 1 biegu, przez co straciliśmy na tym podjeździe dobrą godzinę...Zdecydowanie odradzam wyjazd w weekend.
Sama trasa jest godna polecenia. Widoki przepiękne, jednak jakość tej drogi pozostawia trochę do życzenia. Lancia była załadowana po dach + dwie osoby z tyłu – autko wyglądało jakby miało usiąść z tyłu:)
Po szczęśliwym zakończeniu zjazdów z szosy udaliśmy się na autostradę do Bukaresztu. Główne drogi w Rumunii są całkiem dobrej jakości, myślałem, że tak samo będzie na DK61 po zjeździe w Corbi Mari...jakże mocno się myliłem!!! Jest to najgorsza droga jaką kiedykolwiek jechałem! Kawałki asfaltu, dziury większe niż u nas po zimie, do tego furmanki i wozy konne bez oświetlenia (było ok. 21 gdy tamtędy jechaliśmy). Max. prędkość to 30km/h! Odcinek niby ok. 60 km, a jechaliśmy prawie 2 godziny! Nikomu nie polecam tej drogi! 100 razy lepiej jechać przez Bukareszt a prosto na Giurgiu! No chyba, że ktoś ma dobre, terenowe auto i lubi ekstremalne wyzwania:) Ja sobie coś uszkodziłem w prawym, tylnym kole (niedlugo się okaże co to, muszę odstawić samochód do mechanika. Koło od tamtej pory huczało mocno i do tej pory tak mu zostało). Dobrze że nie zgubiłem tam jakiejś części zawieszenia;/
Przejście graniczne Rumunii z Bułgarią pokonaliśmy dosyć sprawnie i później była bardzo dobra droga do Warny (albo autostrada, albo szeroki, równy asfalt). Musiała być niedawno remontowana, bo nie było na niej nawet pasów.
W Obzorze, według planu, mieliśmy być ok. 21-22, byliśmy o 2 w nocy;/ Oczywiście ich czasu, a więc o 1 naszego czasu. Korek na szczycie Szosy Transfogarskiej oraz przejazd DK 61 nas załatwiły...
W Obzorze mieliśmy nocleg w domu: house petrovi, ok. 600 m od morza. Pokoje bez rewelacji, ale bardzo tanio! 15 E za dwójkę z widokiem na morze to nie jest wygórowana cena:) Niestety, prysznic tutaj był już arabski, a więc na całą łazienkę, bez żadnej zasłonki...to był w sumie jedyny mankament. Właściciele nie rozmawiają po angielsku, ale dobrze rozumieją język „ręczny” :) Za to ich córka, zna bardzo dobrze język angielski.
Poszliśmy spać zmęczeni i szczęśliwi, że udało się przejechać ten kawałek w Rumunii...

Dzień 3:

Typowy leżing plażing dupa smażing:):)
Plaża w Obzorze jest bardzo ładna, długa, czysta i w sumie dosyć pusta. Odeszliśmy ok. 500 m od Centralnej plaży i było już naprawdę pusto.
Po plaży poszliśmy do baru z drinkami (PINK BAR) na plaży, bardzo klimatyczne miejsce, tanie piwo! Ceny piwa i drinków naprawdę powalały z nóg, w Polsce nie ma takich cen...Piwo za 2 lewa, drink za 3 lewa...żyć nie umierać:)
Po udanym dniu i prawdziwym odpoczynku poszliśmy spać, bo następnego dnia czekał nas wyjazd do Stambułu!

Dzień 4:

Ruszyliśmy stosunkowo późno, bo nie mieliśmy dużo km do przejechania. Zgodnie z radami na forum, pojechaliśmy na przejście graniczne Malko Tarnowo. Droga do przejścia była super, jedynie kawałek za ww. miejscowością do samej granicy był nieszczególny. Na przejściu granicznym chaos – nie wiadomo, gdzie iść, co załatwiać. A więc po kolei:

Wszyscy pasażerowie muszą wysiąść z auta, idziemy do budynku. Tam zaczynamy od lewej strony: Wizy – po 15 E na osobę, następnie okienko policjantów, oni coś wbijają w paszporty, następnie xero dowodu rejestracyjnego, zielonej karty oraz paszportu kierowcy (3 kartki i aż 1 Euro opłaty!!!) Jak ktoś ma możliwość, to lepiej zrobić to sobie w Polsce. Z tym kserem udajemy się do punktu obsługi klientów:) Tam są takie Panie, które ręcznie wpisują jakieś kwitki i z tym można już iść do celnika na zewnątrz na kontrolę bagażu. W sumie, wszystkie formalności zajęły nam ok 1 godziny. Uff, udało się i nareszcie jesteśmy w Turcji. Z uwagi na spory koszt wizy, polecam dłuższą wizytę niż 1 dzień.
Pojechaliśmy na Kirklareli i autostradą Q3 w kierunku Stambułu. Od razu w oczy rzuciły się bardzo dobrej jakości drogi, m.in. 3 pasy na autostradzie oraz spora ilość meczetów. Po ok. 3 godzinach jazdy od granicy byliśmy na przedmieściach Stambułu. Niestety, nie mogło być za dobrze...przed nami wydarzył się wypadek tira, stworzył się gigantyczny korek. Staliśmy w nim ok. 2 godzin;/ W ty momencie nawigacja pokazywała 22 km do celu podróży.
Po przejechaniu wypadku udało się ok. 18 dotrzeć do starego miasta w Stambule, nawigacja pokazywała 3 km do celu Niestety, nie był to koniec – to był właściwie początek horroru...W nawigacji ustawiony był cel szybką trasą, niestety nie wzięła ona pod uwagę dużego nachylenia terenu oraz obciążenia samochodu. Poza tym, w tych uliczkach trochę zgłupiała. Dojechaliśmy do takiego momentu, że miałem ochotę wyjść, trzasnąć drzwiami i pójść na piechotę do hotelu. Można powiedzieć, że tak też się stało. Przed nami wielka górka, o dużym nachyleniu, wjeżdżając na nią, nie mogłem wziąć rozpędu, bo bym zgubił tylny zderzak. Ogólnie tragedia, koła zaczęły buksować w miejscu, poszedł dym...Wtedy pojawił się miły Pan Turek, który powiedział, że ma tutaj parking, strzeżony, zamykany...Jedyne 10 E/ dobę i 500 m od naszego hotelu...Byłem tak zrezygnowany i przerażony samochodem, że zgodziłem się. W sumie był to dobry pomysł, bo następnego dnia zdecydowałem się nie ruszać samochodu, tylko wszędzie piechotką z hotelu.
Po dojściu i wniesieniu bagaży do hotelu, ruszyliśmy na miasto:) W Turcji akurat trwał Ramadan, a więc zaszliśmy w momencie zakończenia całodniowego postu – większość knajp była zajęta przez miejscowych. Oni cały dzień nie jedzą, żeby później, po zachodzie słońca wreszcie się najeść! Ja bym tak nie wytrzymał:) Zaszliśmy na obiadokolację do restauracji niedaleko hotelu. Bardzo miły Pan Turek ze Stuttgartu, opowiedział nam o swoim życiu w Niemczech i w Turcji, o swojej pracy, o rodzinie itp.:) Na koniec dał gratis kawę oraz baklawę, turecki przysmak na deser:) Szczerze powiem, smakowało mi. Oryginalny Turecki Kebap również:D Najedzeni i szczęśliwi wróciliśmy do hotelu i poszliśmy spać:)
Noclegi mieliśmy zamówione przez internet w Paris Hostel&Hotel. Pokoje 2 osobowe, z klimatyzacją i łazienką. Niestety ceny w Turcji są kosmiczne. Za taką dwójkę płaciliśmy po 45E/dobę po negocjacjach. Wyjściowa cena to 50-60E za taki pokój. Wielkim plusem, jak się później okazało, była lokalizacja hotelu. W samym centrum dzielnicy Sultanhamet, 2 minuty spacerkiem od Błękitnego Meczetu i 3 od Hagia Sophia. 20 minut mieliśmy do promów na Bosforze, 5 minut do Wielkiego Bazaru. Ogólnie wszędzie blisko. Cena obiadu waha się w okolicach 25 E/2 osoby, cena gazu to ok. 4,50 zł/l!!!
Kolejna uwaga – tureccy kierowcy są hardkorami!!! Nie używają kierunkowskazów, tylko wystawiają rękę, pierwszeństwo przejazdu ma ten, kto pierwszy użyje klaksonu! Nie obowiązują pasy ruchu – jak jest ich 3 to oni robią 5. Zakaz zatrzymywania się? A co to jest?! Piesi przechodzą zawsze i wszędzie, nie patrzą na światła! Klakson jest uniwersalnym narzędziem komunikacji:) Nie powiem, ciężko było jechać po Stambule...
W oczy rzuciły się taksówki – żółte Hyundaie lub Fiaty oraz ogólny stan samochodów. Moja Lancia była jednym z najstarszych samochodów! Bije w oczy rozmach tego miasta oraz zamożność jego mieszkańców (co nie do końca jest prawdą, ale to następnego dnia).
Zapomniałem wspomnieć o nachalności kelnerów i „naganiaczy” w restauracjach. Zapraszają na jedzenie, nawet jak się odpowie, że się nie jest głodnym, to i tak oni na siłę wciągają! Pytają się, dlaczego nie jesteś głodny, itp. itd.
Bardzo zdziwiła mnie znajomość j. Angielskiego w Turcji. Nawet „żul” spod sklepu znał język!!! W Polsce niemożliwe:)

Dzień 5:

Pospaliśmy trochę dłużej i rano poszliśmy na spacer na Wielki Bazar. Niby nic ciekawego, w sklepach u Chińczyka w Polsce jest to samo, ale robi wrażenie rozmach budynku! Po takim spacerze, wróciliśmy do hotelu i po godzince odpoczynku ruszyliśmy nad Bosfor. Pan z recepcji w hotelu polecił nam prom dla mieszkańców, 3 liry w jedną stronę. Postanowiliśmy spróbować. Im bliżej było wody, tym było więcej „naganiaczy”, którzy oferowali rejs statkiem za jedyne 10E/godzinę! Po 20 minutach spaceru dotarliśmy do przystani, z której ruszały statki za 3 liry:) Poszliśmy zrobić zdjęcia przy moście Galata, jednak w tym momencie spostrzegłem marynarza, zachęcającego do rejsu za 10 lir/2 godziny ( w tym odwiedziny azjatyckiej części Stambułu). Po krótkim namyśle zdecydowaliśmy się na rejs. Będziemy go bardzo miło wspominać. Rejs był długi, z muzyką, ze słońcem, pięknymi widokami itp.tid. Po powrocie poszliśmy na zdjęcia na Most Galata i wróciliśmy do hoteli. Później, poszliśmy na obiad i wpadłem na pomysł, aby zejść nad morze z okolic naszego hotelu...wydawało się, że to jest niedaleko...Była to godzina ok. 19, zaczynało się ściemniać, a my szliśmy uliczkami, ciemnymi, zaniedbanymi, biednymi, z bosymi dziećmi (jedno jadło starą kolbę kukurydzy). Można powiedzieć, inny świat...3 świat...około 21 udało się wrócić do hotelu i poszliśmy spać, bo następnego dnia mieliśmy w planach wyjazd do Braszowa w Rumunii.

Dzień 6:

Ruszyliśmy o 8 naszego czasu, kierowaliśmy się na główne przejście graniczne Turcji z Bułgarią – Kapitan Andrejewo. Powiem szczerze, te przejście było ok, nawet nie musiałem wysiadać z samochodu! Nie to co na Malko Tarnowo...Podsumowując, w Turcji drogi są kapitalne, jedna kierowcy już niekoniecznie...zatrzymanie na autostradzie na „siku” nikogo tam nie dziwi. Ogólnie, trzeba mieć oczy dookoła głowy...
Po wjeździe do Bułgarii spodziewałem się dobrych dróg, jednak droga krajowa nr 55 pozostawia wiele do życzenia! Dziury, wyrwy, zagłębienia są na porządku dziennym. Tym odcinkiem, Bułgaria zepsuła swoje wrażenie, jeśli chodzi o drogi...Dobrze, że nie jechałem tamtędy nocą, byłaby tragedia. Po dojeździe do Novej Zagory droga się poprawiła i już nie miałem prawa na nią narzekać.
Wspomnę tylko, że koło po odcinku w Rumunii zaczęło już głośno huczeć...
W sumie droga do Braszowa minęła ok, nie było żadnych niespodzianek, byliśmy o planie w hotelu. Hotel nazywał się Long Street Hotel, pokój mieliśmy większy niż moje mieszkanie! Cena to 23E/dobę. W hotelu byliśmy ok. 23 naszego czasu. Następnego dnia dłuuugo spaliśmy, aby wypocząć.

Dzień 7:

Dzień 7 to zwiedzanie Braszowa, Branu oraz Rasnova. Największe wrażenie zrobił na mnie zamek w Rasnovie. Bardzo malownicze miejsce. Zamek w Branie to tragedia, nic ciekawego, 25 lei za wejście, ogólnie nie polecam!
Braszów to ładne miasto, starówka robi wrażenie! Szkoda, że nie udało się wjechać na wzgórze Tampa, tam na górze jest restauracja, jednak kolejka jest otwarta tylko do 17...My byliśmy tam później niestety...Po kolacji poszliśmy spać, bo następnego dnia powrót do Polski.

Dzień 8:

Długi powrót – wyjechaliśmy o 8 naszego czasu, w domu, tj, w Białymstoku byliśmy ok. godziny 5 rano...

Podsumowując:

Ceny:
Rumunia – jak w Polsce
Bułgaria – taniej jak w Polsce
Turcja – jak w Chorwacji w sezonie:)

Drogi:
Rumunia – jakościowo ok, ale tylko główne!!! Trzeba uważać na górskie odcinki, są trudne technicznie, dużo ciężarówek, wąsko, mogą się zdarzyć wozy nieoświetlone. Nie polecam jazdy po zmroku!
Bułgaria – bardzo dobre jakościowo, oprócz kawałka (patrz dzień 6), nie polecam jazdy po zmroku!
Turcja – świetne drogi, trzeba uważać tylko na kierowców i na kulturę jazdy (tzn. na jej brak!). Nie polecam wjazdu samochodem do dzielnicy Sultanhamet!

W razie pytań, chętnie służę pomocą!
TJL
Croentuzjasta
Posty: 207
Dołączył(a): 04.01.2013

Nieprzeczytany postnapisał(a) TJL » 11.08.2013 21:42

Dużo cennych informacji. Niezłe tempo mieliście! Pare zdjęć ubarwi ciekawą relację ;-)
Pozdrawiam,
Tomek
PabloX
Mistrz Ligi Mistrzów UEFA
Avatar użytkownika
Posty: 1734
Dołączył(a): 20.05.2012

Nieprzeczytany postnapisał(a) PabloX » 14.08.2013 09:30

Lukij, raport przyjęty, spocznij :D

Wspaniała podróż, niesamowite tempo. Teraz byłoby super, gdybyś każdy dzień opisał zdjęciami z miejsc, w których byliście.

Zapowiada się bardzo ciekawa relacja, zajmuję miejsce i czekam na ciąg dalszy :hut: :D
KarKoz
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 759
Dołączył(a): 26.06.2012

Nieprzeczytany postnapisał(a) KarKoz » 14.08.2013 10:01

A kiedy miał te fotki zrobić jak z auta prawie nie wysiadał... (żarcik oczywiście :D )
Chciało Wam się aż tak daleko gonić na te kilka dni, jeszcze z Białegostoku...
lukij1987
Podróżnik
Posty: 16
Dołączył(a): 11.02.2013

Nieprzeczytany postnapisał(a) lukij1987 » 22.08.2013 20:44

zdjęcia wstawię jak będę miał chwilkę:) straty w aucie naprawione - sworzeń wahacza i łożysko w tylnym, prawym kole...całkiem nieduże, jak na takie fatalne drogi;/
Niestety, z Białegostoku mamy wszędzie daleko, a cały rok czekamy, zbieramy pieniążki, żeby pozwiedzać:)
lukij1987
Podróżnik
Posty: 16
Dołączył(a): 11.02.2013

Nieprzeczytany postnapisał(a) lukij1987 » 22.08.2013 20:55

zapomniałem jeszcze dodać, że pierwotny plan zakładał tylko dojazd do Bułgarii nad morze, ale z racji niewielkiej w sumie odległości (ok. 420 km w jedną stronę) postanowiliśmy zahaczyć jeszcze o Stambuł...teraz, w pracy można odpocząć po urlopie:)

Powrót do Relacje wielokrajowe - wycieczki objazdowe



cron
Rumunia, Bułgaria, Stambuł 2013
Nie masz jeszcze konta?
Zarejestruj się
reklama
Chorwacja Online
[ reklama ]    [ kontakt ]

Platforma cro.pl© Chorwacja online™ wykorzystuje cookies do prawidłowego działania, te pliki gromadzą na Twoim komputerze dane ułatwiające korzystanie z serwisu; więcej informacji w polityce prywatności.

Redakcja platformy cro.pl© Chorwacja online™ nie odpowiada za treści zamieszczone przez użytkowników. Korzystanie z serwisu oznacza akceptację regulaminu. Serwis ma charakter wyłącznie informacyjny. Cro.pl© nie reprezentuje interesów żadnego biura podróży, nie zajmuje się organizacją imprez turystycznych oraz nie odpowiada za treść zamieszczonych reklam.

Copyright: cro.pl© 1999-2024 Wszystkie prawa zastrzeżone