Wycieczka trzecia - Kair
Wyjazd do
Kairu zaplanowany mamy na 23:00.
Tym razem busik z biura trochę się spóźnia
i spod hotelu odjeżdżamy po ok.30 min czekania. Auto nie wygląda za dobrze, więc od razu pytam czy jedziemy nim do samego Kairu. Kierowca z uśmiechem odpowiada, że nie. Uff ... ulżyło ...
Jeździmy po mieście jakąś godzinkę zbierając pozostałych wycieczkowiczów, a potem na rogatkach czekamy na autobus. Przyjeżdża ok.1:00.W autobusie pilot sprawdza obecność, gasi światło i do świtu mamy czas na drzemkę.
Do Kairu dojeżdżamy ok.7 :00.Zaliczamy krótki postój na stacji benzynowej - kawa ,siku,
mycie rączek i ruszamy w miasto.
Zaczynamy od mauzoleum prezydenta Egiptu
Anwara Sadata.W miejscu gdzie zginął w zamachu w czasie parady wojskowej w październiku 1981 roku Egipcjanie postawili mu piramidę
Z mauzoleum jedziemy do jednego z kairskich meczetów, a po drodze utwierdzam się w przekonaniu, że nie podobają mi się egipskie miasta
Do meczetu
wchodzimy oczywiście na bosaka, panie coby nie wodzić na pokuszenie, zmuszone są włożyć na siebie gustowne wdzianka.
Przewodnik w krótkich żołnierskich słowach opowiada nam o
Islamie i pokazuje nam Koran.
Następny punkt programu to
Muzeum Egipskie
W muzeum nie wolno robić zdjęć, więc wyżywamy się na aparatach na dziedzińcu przed budynkiem
potem dajemy się obmacać na bramkach
i wchodzimy do środka. W muzeum największe wrażenie robią na nas skarby znalezione w
Grobowcu Tutanchamona , a szczególnie ważąca 11 kg szczerozłota
maska faraona
Po wyjściu z muzeum fundujemy sobie krótki rejs po Nilu.
A potem jedziemy na obiad do Gizy. Po drodze z okien autobusu podziwiamy to co jest głównym celem naszej wycieczki.
Obiad jemy w restauracji pod samymi piramidami i z pełnymi brzuszkami idziemy podziwiać cuda starożytnej egipskiej cywilizacji.
Po wyjściu z autobusu dopada nas sfora poganiaczy wielbłądów i sprzedawców różnej maści towarów. Jednak ani na zakupy ,ani na przejażdżkę na wielbłądzie namówić się nie dajemy, bo słyszeliśmy z dobrze poinformowanych źródeł, że na wielbłąda wsiąść można za 5 dolarów, ale zsiada się już za 50.
Po opędzeniu się od natrętów bawimy się troszkę aparatem
I na koniec idziemy jeszcze pogłaskać Sfinksa
Do hotelu docieramy około północy i stwierdzamy, że mimo 25 godzin spędzonych w autobusie wycieczka do Kairu w porównaniu z Luxorem to bułeczka z masłem.