Wycieczka druga - Luxor
Do
Luksoru wyjeżdżamy o 3:50 więc poprzedniego wieczoru wcześniej kończymy zajęcia
i grzecznie idziemy spać.
Budzik całe szczęście nie zawodzi, a przedstawiciele biura Saif Tours są bardzo punktualni i ok. 4:00 wsiadamy do busa. Na rogatkach Hurghady formujemy konwój z trzech busików - klimatyzacja, wygodne fotele, nie jest źle.
Towarzystwo międzynarodowe - w większości Polacy i Rosjanie, słychać też język włoski i francuski.
Po wyjeździe z miasta jedziemy szeroką drogą, która stopniowo przechodzi w autostradę. Powoli robi się jasno. Nagle konsternacja - skręcamy z autostrady na pustynię i mozolnie, prawie zakopując się w piachu brniemy ledwie widoczną namiastką drogi.
Nie muszę chyba tutaj pisać jakie myśli zaczynają nam chodzić po głowach - pustynia, terroryści, kałachy, złodzieje itp.itd.
Po ok. 20 minutach bus safari wyjeżdżamy powrotem na autostradę = okazuje się, że po prostu omijaliśmy jeden z licznych na egipskich drogach checkpointów. Ufff ...
(
fotka z sieci)
Jaki był powód tego omijania nie wiemy do tej pory. I może dobrze, że nie wiemy.
Dojeżdżając do Luxoru widzimy jakim bogactwem dla Egiptu jest Nil. W jego pobliżu pustynia królująca w otoczeniu nadmorskich kurortów ustępuje miejsca polom, łąkom i gajom palmowym.
Widząc w jakich warunkach mieszkają tutaj ludzie
mam mieszane uczucia - podziwu i współczucia.
W pewnym momencie widoczek za szybą sprawia. że czuję się jak w czasach Stasia i Nel
Na miejsce docieramy ok.9 i zaczynamy zwiedzanie od zespołu świątynnego w
Karnaku.
Wchodząc do ruin pierwsze co rzuca się nam w oczy to fakt, że wszystkie dostępne skrawki cienia są zajęte przez grupki zwiedzających
a nawet miejscowa ludność nie stroni od jego zbawczego działania
Upał jest niemiłosierny, czujemy się jak w przedsionku piekła - podobno jest 47 stopni w cieniu.
Ale staramy się zapomnieć o upale, bo naszym oczom ukazują się takie widoki
Mimo zmęczenia upałem humory dopisują
Obiad jemy w restauracji nad Nilem, a potem przeprawiamy się na drugą stronę rzeki
Wsiadamy do busów i jedziemy w kierunku
Świątyni Hatszepsut
Po drodze na chwilę zatrzymujemy się przy
Kolosach Memnona szybciutko robimy kilka fotek
i wiejemy do klimatyzowanych busików.
Kiedy dojeżdżamy do Świątyni Hatszepsut jest około 13 i z nieba leje się taki żar, że wydaje się nam, że dotarliśmy już do samego piekła. Nie ma tu ani skrawka cienia, ani nawet jednego podmuchu wiatru. Z parkingu do samej świątyni turyści podwożeni są elektrycznymi wagonikami
i jest to bardzo dobry pomysł, bo gdybyśmy musieli przejść te kilkaset metrów to pewnie przyszłoby nam paść gdzieś pośrodku drogi i już więcej się nie podnieść.
Sama świątynia robi duże wrażenie
Ostatnim punktem wycieczki jest
Dolina Królów
I tu następuje kulminacja upału i naszego zmęczenia
Więc szybko "zaliczamy" kilka grobowców i szczęśliwi, że to koniec wracamy do klimatyzowanych wnętrz busów.
Do Hurghady docieramy ok. 23. Jemy późną kolację i mimo zmęczenia zadowoleni i pełni wrażeń kładziemy się spać.
A ja przed zaśnięciem uświadamiam sobie, że dzisiaj wymieniłem sobie pewnie wszystkie płyny ustrojowe - w życiu tyle nie wypiłem i nie wypociłem jednego dnia.