Sobotni wieczór przyniósł nam spotkanie z cromaniakiem Jacusd, jego rodzinką i przyjaciółmi.
Zawitaliśmy w ich urlopowym apartamencie o 20. 00. Chwilę przed spotykamy się z Vedranem- przyjacielem, pośrednikiem kwater na Ciovo.
Dzięki jego uprzejmości pilotuje nas do willi Jacusia. Niestety nie ma czasu pobiesiadować z nami..szkoda może innym razem.
Było bardzo miło i serdecznie a rakija i inne trunki sprawiły,że niestety nie udało mi się ustrzelić naklejki cro.pl na Jacusia autku jak już wychodziliśmy. Wracałam z imprezy z przeświadczeniem ,że zepsuł się mój aparat a tym czasem rano okazało się, że do zrobienia zdjęcia nie ściągnęłam klapki chroniącej obiektyw-ech ale ze mnie foto amator.
W niedzielę postanawiamy odwiedzić naszą ulubioną część wyspy Slatinę. Dwa lata temu spotkałam tutaj pierwszy raz naszego formowego Leona. Spotkanie było bardzo krótkie, dlatego więc podczas tego naszego pobytu już jesteśmy umówieni na spotkanie, ale o tym później.
Slatina w tym roku bardzo mnie zaskoczyła. Mnóstwo ludzi, przynajmniej już od pierwszych metrów od bramki. Żeby znaleźć swoją własną zatoczkę, musieliśmy dojechać aż do kamieniołomu.
Pozwolę sobie dorzucić kilka fotek z wcześniejszego pobytu...
Na tym zdjęciu widać kamieniołom, za który dotarliśmy...
Zatokę upodobało sobie też wiele stateczków.
Widok z teleobiektywu na Split
Tuż za kamieniołomem, zrobiło się dziko i pusto...Można przysiąść w cichej, zacienionej bezludnej zatoczce.
Ubiegło letnie nasze pobyty na Slatinie nie kończyły się tak daleko w poszukiwaniu własnego miejsca.
Być może główną przyczyną tego tłoku była niedziela i w dodatku długo weekendowa, bo bardzo dużo plażowiczów było autkami na chorwackich tablicach. Do końca pobytu już nie zdążyłam sprawdzić w jakim stopniu plaże zaludnione są w tygodniu.
W każdym bądź razie nadal polecam tę stronę wyspy do wypoczynku.
Wieczorkiem udaliśmy się do kościólka Gospe od Prizidnice (przepraszam, jeśli jest błąd w pisowni, piszę w pośpiechu i nie zdążyłam sprawdzić) który znajduje się nad samym skalistym wybrzeżem w Slatinie.
Droga do niego jest oznakowana, zostawiamy autko jakieś 300 metrów od niego i dalej pieszo udajemy się wąską ścieżką nad samym klifem.
Kościółek został zbudowany w 1546 roku i do dziś został zachowany w bardzo dobrym stanie.Jesteśmy tutaj dość późno, właściwie już po zachodzie słońca i nie mam zbyt wielu zdjęć bo bez statywu ciężko było cokolwiek uchwycić, ale widoki przecudne, polecam wszystkim, którzy będą w tej okolicy.
Ja z pewnością kiedyś tu powrócę na wschód słońca.
Wracając do apartamentu robimy zakupy w Tommym na wieczorną kolacyjkę.
Laku noc.