napisał(a) trajano » 09.07.2018 06:49
Opiszę swoją przygodę z byłym już samochodem. Pojechaliśmy do Chorwacji BMW E38 z 1997 roku. Leciwe auto nie było w złym stanie, ale podczas tej wyprawy objawiła się pewna niecodzienna usterka. Gdy dojechaliśmy do granicy w Letenye zauważyliśmy zapach paliwa, wydobywający się gdzieś spod samochodu.
Po szybkich oględzinach okazało się, że od baku do silnika idzie metalowy przewód, podający paliwo, na załomie gdzie przewód wychodzi z baku, i jest zagięty żeby iść dalej pod podłogą auta, zamontowano kilkucentymetrowy kawałek węża gumowego, aby zamortyzować drżenie przewodu, i zmniejszyć szanse jego rozszczelnienia przy łączeniu z bakiem. No więc ten kilkucentymetrowy wężyk zaczął po prostu pękać tuż pod opaską uciskową. Środek nocy z soboty na niedzielę, żadnych szans na pomoc.
Oczywiście miałem assistance, ale niewiele by mi to dało, bo oferowali jedynie holowanie (te oferty mówiące o naprawie auta na miejscu zdarzenia to czysta fikcja, która może jest prawdą tylko w Niemczech w ADAC) pozostało nam kontynuować podróż.
Gdy dojechaliśmy na miejsce przeznaczenia, wyciek zmienił się z "przepocenia" w kapiący kroplami. Dojechaliśmy rano, zmęczony na maksa udałem się najpierw na poszukiwanie apartamentu, który znalazłem dosyć szybko na szczęście, a potem na szukanie warsztatu. I tu kolejna niemiła niespodzianka. Wszystko zamknięte z powodu święta na dwa dni (chyba to było 15 sierpnia). A paliwo sobie kapie, niewiele, ale jednak.
No cóż, wziąłem beemkę w ustronne miejsce, znalazłem je niedaleko jakiegoś dzikiego złomowiska na skraju drogi, i rozpocząłem naprawę. Jako że wężyka nie posiadałem (resztę na szczęście miałem, czyli narzędzia i opaski) udałem się na polowanie na ten szrot. Znalazłem idealnie pasujący wężyk w starej Zastawie z lat pięćdziesiątych. Niewiele z niej zostało, ale wężyk był, i to w dużo lepszej kondycji niż mój. Wymiana zajęła mi niespełna godzinkę. Stary wężyk rozpadł się po prostu ze starości. Ten kawałek wstawiony w Chorwacji wytrzymał potem jeszcze półtora roku, potem auto sprzedałem.
I od razu zaznaczam, że to nie była wina marki samochodu. Po prostu, stare auta, niezależnie od stanu i przebiegu, posiadają elementu gumowe, i przewody elektryczne, które wraz z wiekiem po prostu się starzeją i parcieją. Nie ważne czy auto ma niewielki przebieg i czy wygląda perfekcyjnie. Guma i przewody elektryczne i tak mogą zawieść, dlatego w starych autach należy zawsze, przed wyjazdem w daleką podróż, uzbroić siew kilka kawałków różnych przewodów gumowych o różnej średnicy, obejmy uciskowe, kilka przewodów elektrycznych i taśmę izolacyjną. To mimo wszystko może być bardzo pomocne. No i oczywiście jakiś, nawet niewielki, zestaw kluczy, śrubokrętów, i nożyk.Niewiele miejsca to zajmie, a potrafi uratować tyłek w trasie.
To jest skierowane tylko do osób, które potrafią coś zrobić samemu przy aucie. Jeśli się na tym kompletnie nie znasz, to pozostaje assistance, ja polecam niemieckie ADAC (nie mylić z polskim klonem starter24), można kupić przez OLX.