Nie, nie, powtarzałam przed wyjazdem do Dubaju.
We wtorek po przebudzeniu ogarnęło mnie przerażenie - spadł śnieg!!Przez przyciemnione szyby i unoszący się pył tak to wyglądało. Na szczęście to tylko burza piaskowa, o tej porze roku tutaj to częste zjawisko.
Za oknem widoczność na kilka metrów. Jedząc śniadanie cały czas zerkałam z niepokojem co dzieje się za oknem. Kiedyś taki sam widok miałam ze swojego okna w Polsce, gdy sąsiad palił śmieci na podwórku- gęsty, przysłaniający widoczność dym. Tym razem było lepiej cha, cha, nie śmierdziało. Ponieważ nie możemy poruszać się na zewnątrz zaplanowaliśmy dziś wyjście do największego Centrum Handlowego Mall of Emirates. Syn dopowiedział… z niespodzianką, a ja nie wyczuwając niebezpieczeństwa zgodziłam się z ogromną przyjemnością. Za każdym razem gdy poruszamy się ulicami Dubaju ja wyłączam się z rozmowy,5przyglądam się budynkom,
śledzę poruszający się z nami najwyższy budynek świata, wypasione auta,
wspaniałe rozwiązania komunikacyjne.
Za każdym razem uwagę moją przykuwa naziemne metro ciągnące się prawie przez cały Dubaj
i lśniące złote stacje przypominające pancerz żółwia, to fascynujące. Przyglądam się ludziom siedzącym po turecku na przystankach autobusowych, czekającym na przejściach dla pieszych i tym , którzy przebiegają w niedozwolonych miejscach. Po lewej stronie krąg mężczyzn siedzących na środku chodnika, piją kawę z plastikowych kubków. Nie trzeba znać ich mowy, zawodu wszystkiego można dowiedzieć się z ubioru, zachowania.To robotnicy z Pakistanu, Nepalu. Widać ich na ulicach, kupują w tanich sklepach, jedzą w tanich barach, spieszą się.Inaczej zachowują się Arabowie.
Na ulicy nie widać ich, poruszają się samochodami.
Spacerują po centrach handlowych,
kupują w markowych sklepach.
Arabki spacerują po Corniszu (deptak przy plaży) a za nimi nianie -filipinki popychają wózki z ich dziećmi.
W dobrych restauracjach zatrzymują się na lunch, piją dużo kawy i rozmawiają bez przerwy przez ogromne komórki.
Nie spieszą się, chodzą po kilka w grupie, lub w towarzystwie mężczyzn, śmieją się głośno i gestykulują żywo.Na parkingu Mall of Emirates wręczamy kluczyk mężczyźnie myjącemu samochody ( tu nie ma prawa nic się wydarzyć) i ruszamy w kierunku akwarium.
Na zewnątrz przed wejściem widoczne szklane tafle akwarium z rybami,
taki zwiastun.
Wchodzi się do 40 metrowego tunelu, wysokiego na około 2,5 metra, przyciemnione niebieskie światło,
miliony ryb dookoła.
Małe i duże, szare, białe i różnokolorowe. Kręcimy głowami od lewej po suficie do prawej strony. Akurat z prawej strony przypłynął imponującej wielkości rekin,
a nad moja głową ogromnych rozmiarów płaszczka.
Wszystkie można pogłaskać cha, cha ...przez szybę.[Dwóch nurków karmi płaszczki, czyszczą szyby od środka.
Istnieje możliwość wykupienia biletu z opcją popływania wśród ryb w akwarium z nurkami.
Widać kilku śmiałków, wśród nich kobiety.
Tu czas płynie wolno, przystajemy co chwila i przyglądamy się raz dziwnym, raz bardzo kolorowym rybom. Po takich atrakcjach na kawkę wchodzimy do ogromnej kawiarni przypominającej ZOO. Na parterze kawiarnia, poziom wyżej dżungla ze zwierzętami naturalnych rozmiarów wyglądających zza drzew, ryczący lew, tygrys szykujący się do skoku, małpy na każdym drzewie. Różnorodne ruszające się zwierzęta, śpiew ptaków trzask gałęzi, odgłosy lasu tropikalnego, to wszystko sprawiło, że siedząc przy stoliku czuliśmy się jakbyśmy byli w dżungli. Posileni czarną kawką ruszyliśmy w kierunku sklepów. Wystawy z markowymi, eleganckimi strojami zachęcały do wejścia…cha, cha,ale odstraszały ceny. Arabki, tu można spotkać ich najwięcej, oglądały, przymierzały i kupowały. Może niektórym wydawać się dziwne, bo chodzą zakryte od góry do dołu w czarnych abajach. Uważnemu obserwatorowi udało się czasem zobaczyć rąbek pięknej materii wysuwającej się z rękawa, piękną, drogą biżuterię. Z błyskiem w oczach przyglądałam się zakupom w perfumerii, na pewno słychać było moje wzdychania na widok znikających w torbach z zakupami flakonów z pachnidłami. Tak się zmęczyłam tym wąchaniem, że tylko dobry obiad mógł mnie uratować.
Gdy z góry przyglądaliśmy
się stokowi narciarskiemu
usłyszałam, że być w Dubaju i nie jeździć na nartach?!
Już nawet nie protestowałam, moje NIE, NIE na nic by się dziś zdało. Burza piaskowa nie zachęcała do spacerów na zewnątrz. Nie mogłam już odmówić, chociaż na widok śniegu robiło mi się zimno. Niechętnie zamieniłam japonki na buty narciarskie, a potem to już poszło…. z górki.
Karnet obejmuje dowolną ilość zjazdów przez 2 godz., strój narciarski od jednorazowych skarpetek po narty.
Najwięcej było dzieci, biegały, zjeżdżały na sankach torem saneczkowym,
z góry na nartach, toczyły bitwy na śnieżki. Niektóre widziały śnieg pierwszy raz w życiu.
Stok narciarski ma 5 torów trudności i 400 m długości, cały pod przykryciem.
Sam zjazd jest dość krótki, prędkość też nie za duża.
Temperatura wewnątrz ok 0 do minus 3 stopni C. Wejście dla osób dorosłych i dzieci powyżej 3 roku życia.
Strój można mieć własny lub wypożyczyć na miejscu.
Kręci się dużo instruktorów i ratowników. Na górę wjeżdża się wygodną kanapą cha, cha niepodgrzewaną.
A z góry hulaj dusza.
Więcej przyglądałam się niż zjeżdżałam, bo bardzo mnie wszystko ciekawiło.
Dotykałam jak dzieci śniegu, patrzyłam na zachowania ludzi,
obserwowałam tych co stali za szybą. Na koniec zjechałam torem saneczkowym. Skoro już tu byłam, chciałam wypróbować.
Co dziwne nie musiałam chuchać i klaskać w ręce, były cały czas ciepłe.Było miejsce dla snowboardzistów, szkółki narciarskiej. 2 godziny minęły szybko, zabawa była fantastyczna.
Najpierw oddaliśmy kijki, strój narciarski, zamieniliśmy buty na japonki, odebraliśmy kluczyki od wypucowanego samochodu i za kilkanaście minut + 35 stopni C. To niewiarygodne, niesamowite. Warto było to zobaczyć.