Po relacji z Sycylii rozkręciłem się trochę i postanowiłem nadrobić zaległości.
Tym razem będzie o wczasach na Korčuli w 2011 roku.
Był to wyjazd zorganizowany, więc nie będzie nic o objazdach Słowenii czy szukaniu apartamentów w ciemno.
Za to będzie m.in. miasto Korčula nocą - czego wpadający na jednodniowe zwiedzanie raczej nie doświadczają.
Zaczynamy od Orebića. Jak dojechaliśmy na przystań, to prom właśnie dopływał do mola na Korčuli. Pół godziny oczekiwania poświęciliśmy na rozprostowanie nóg i na zdobycie planu miejscowości w informacji turystycznej.
Prom samochodowy na Korčulę kursuje w dzień co godzinę, więc oczekiwanie nie trwa długo. Poza wyjątkowymi przypadkami nie starcza miejsc dla oczekujących.
Ładujemy się i odpływamy.
W połowie drogi - po prawej Pelješac z kościołem Gospe od Anđela (o którym jeszcze będzie później), w środku - kanał pelješki (w którym wieje jak w Kieleckiem), lewej - zabudowania miasta Korčula.
Teraz przyda się mapka z naszym obszarem mieszkania i działania. Kolorowe X-y w lewej górnej ćwiartce mapy znaczą miejsca, które będą opisane w tym odcinku.
Hotel Bon Repos (fioletowy X) położony jest niedaleko samochodowej przystani promowej, za to do starego miasta Korčula jest pół godziny spacerem. Sam hotel, typu pawilonowego, jest z epoki środkowego Tito - zarówno pod względem wystroju, stanu zachowania jak i obsługi. Myślę, że tyle opisu wystarczy.
Pobliską atrakcją jest nie tylko przystań promowa, ale i stocznia, która o 6 rano zaczyna pracę i budzi nas głośnym kuciem jakichś blach.
Pochmurny pierwszy dzień pobytu poświęciliśmy na rekonesans. W pobliżu, pod wielce precyzyjnym adresem: Antun b.b. miał być bankomat Zagrebačkiej Banki. Ale ani przy markecie, ani przy sklepie żelaznym go nie było. Może więc przy samym kościółku św. Antoniego (czerwony X)? Schody do nieba z dołu wyglądały lepiej niż się po nich szło, co widać z góry.
Kościółek św. Antoniego jest nieduży, ale uroczy. W niedzielę odbywają się tam msze. Na szczęście dochodzi tam też droga i ksiądz z całym "ekwipunkiem" nie musi wychodzić po tych schodach.
Góra z kościołem zarośnięta jest wysokimi drzewami, ale w przerwach między nimi można zobaczyć z góry: starówkę Korčuli, wyspę Badija z klasztorem Franciszkanów, wyspę Planjak i półwysep Pelješac w kierunku Stonu.
Na następny dzień poprawia się pogoda i szukamy odpowiedniego miejsca do plażowania.
Plaża przed hotelem, od strony zatoki, jest albo wybetonowana, albo pokryta "sztucznym" piaskiem.
Tłoczna i zadzieciona. Zdjęcia z netu pokazują jaka ona jest. Nam nie odpowiadała.
Plaża od strony Pelješca (niebieski X na mapie)była w odległości 10 minut spaceru od hotelu i charakteryzowała się pięknymi widokami - na sv. Iliję i na Orebić (te pocztówkowe zdjęcia to nie Photoshop, to Marumi).
Ale... jak nie ma róży bez kolców, tak nie ma plaży bez śmieci. Na tej było ich wyjątkowo dużo. Na skraju zarośli torby, plastiki, kupy gałęzi. Kamienie na plaży przemieszane z plastikami. Widać było, że nikt tego nie sprząta.
I jeszcze jedno - pobliska stacja benzynowa dla łódek. Cały czas był tam ruch. Wprawdzie silny wiatr zwiewał zapachy i hałas w drugą stronę, ale też maltretował nasz parasol, który w końcu uległ.
Wyspa Badija z powierzchnią 0,97 km kw. jest największą z wysp archipelagu Korčulańskiego. Z miasta Korčula płynie się 20 minut łodzią, przyjemność ta kosztuje ponad 20 kun. Nazwa Badija pochodzi od klasztoru (łac. Abbatia), który został zbudowany na przełomie 15 i 16 wieku. Po II wojnie światowej, franciszkanie z wyspy zostali usunięci, a w 1950 roku klasztor został przekształcony w centrum sportowe. Wyspa została zwrócona franciszkanom w roku 2003. Obecnie klasztor i kościół są stopniowo remontowane.
Badija jest też słynna ze stada jeleni, które wprawdzie żyją na wolności, ale są oswojone i przychodzą do ludzi żebrać o przysmaki. Naszemu, o dziwo, zasmakowały pomidory którymi częstowały dzieci.
Plażować można przy klasztorze, ale nie jest to najlepszy pomysł.
Najpiękniejsza plaża jest po drugiej stronie wyspy, tam gdzie żółty X na mapie.
Na plaży i w morzu - pojedyncze osoby.
Widoki równie piękne jak spod stacji benzynowej.
Odsłaniają się też dodatkowe widoki - np. na Lumbardę
Wokół wyspy prowadzi taka utwardzona ścieżka. Trzeba jednak brać pod uwagę, że linia brzegowa wyspy wynosi około 4 km i powrót do przystani drugą stroną wyspy to pół godziny szybkim spacerem.
Badija wydaje się być idealnym miejscem do plażowania i wypoczynku, ale podstawową wadą są trudności w dostaniu się tam. Łódki mają 3-4 kursy rano tam i ze 3 po południu z powrotem. Bilet też rewelacyjnie tani nie jest. Na wyspie są ze dwa punkty gastronomiczne i tyle. Rozwiązaniem może być dopłynięcie własną lub wynajętą łódką, ale należy się liczyć z prądem, wiatrem i gwałtownymi sztormami w kanale Pelješkim.
Tyle na temat plażowania - ciąg dalszy będzie o czym innym.
Krzysztof