Miril napisał(a):26 godzin to niezły wynik
Nawigacja pokazuje 14 tyle że osobówką.
Zgadza się, tylko że autokar jedzie wzdłuż nabrzeża Jadranką i wjeżdza do kilkunastu miast zostawiając tam ludzi, to jest właśnie ten dodatkowy czas. Tak samo w Polsce zabiera po kolei ludzi i z tego wychodzi nam dobowa podróż, ale uwierzcie mi da się przeżyć. Mi czas umilał JimBeam z Colą
A. zresztą też, oczywiście w ilościach tylko muskających nasze podniebienie.
Najgorszy jest dzień bo wyjazd mieliśmy o 10, nam dodatkowo te awarie wydłużyły czas o jakieś 3 godzinki. Noc jest po to aby spać, a nad ranem podziwiamy widoki Chorwacji.
Dobra dosyć już podróży, jesteśmy zostawieni na środku skrzyżowania Jadranki i wjazdu do Rogoznicy. Resztę drogi trzeba z buta całe szczęście jest z górki, gorzej będzie na powrocie. Torba i walizki na kółkach robią robotę jest szybko i lekko. Znowu
dzięki Kazik za pożyczenie 2 walizek.
- W drodze do apartamentu, pierwszy mural który ukazał się moim oczom w Rogoznicy.
W willi Oliva meldujemy się przed 12, wita nas gospodarz i jego pies. Częstuje nas sokiem pomarańczowym i każe chwilkę poczekać (w tym czasie jakieś dwie dziewczyny kończą sprzątać nasz apartament).
- Nasz apartament.
Szybkie rozpakowano i biegiem na plażę Sepurine. Oczywiście zachwytów i achów nie będę opisywał bo ten kto był ten wie jakie jest morze
, a ten kto nie był to niech się wybierze. Plaża kamienista małe otoczaki, miejscówe sobie znaleźliśmy pod betonowym płotem z ławką z drewnianych bali. Takie miejsce mieliśmy przez cały tydzień, do 11 mieliśmy cień a później już słoneczko. Parasol można było wypożyczyć za bodajże 30kn razem ze stojakiem z czego też skorzystaliśmy.
Wracając do pierwszego dnia na plaży, ja smaruje kremem A. ona naszą córę, a mnie jak się okazuje nikt. Dlatego ja mężczyzna prosił się nie będę, co ja sam sobie pleców nie pokremuje. No właśnie, tak pokremowałem że ładna piątka palców odbiła się na plecach, mam ją do dziś a już minęło przeszło pół roku.
- Plecki
Koło 16-17 powrót do apartamentu, śmiechy z moich pleców, szybka kąpiel i idziemy zwiedzać Rogoznice i coś zjeść.
- Idziemy poznać Rogoznice
- Lody muszą być
- Widok na marine
- Na miasto
- "Mamo jestem w raju"
- Kot jak u nas, zwykły dachowiec :)
- Mural musi być, a jakże
Jedliśmy w Jere zaraz na początku wyspy, obsługa miła, menu z obrazkami więc łatwiej wybierać
- Panie jeszcze troszkę blade
- A to ja, piwko musi byc
- Smacznego
. Mam niepisaną zasadę, że dwa razy nie odwiedzam tych samych miejsc, tam zrobiłem wyjątek i zajrzeliśmy drugi raz chyba w przedostatni dzień jak dobrze teraz pamiętam.
Jedno wiem, że Rogoznice znowu odwiedzę, o mały włos w tym roku też byśmy tam zawitali ale jedziemy dalej na południe.
Po jedzonku powrót i zmęczeni szybko zasypiamy, jutro też jest przecież dzień.