Mój "pierwszy" raz
to też Rogoźnica w latach 2000, potem jeszcze trzy razy...Dopóki nie poznaliśmy Peljesaca, to właśnie to miejsce uważałam za raj na ziemi, blisko do boskiego Primosten, ale tak na wieczorne spacerki, wypicie winka z plastikowego kubeczka, zjedzenie rybek z papierowego talerzyka...
Uważam, że Rogoźnica to świetne miejsce na początki przygody z Cro. A, że się zmieniła, chyba nie ma takiego zakątka, które by się nie zmieniło... wiadomo, ze wioseczki z dwoma domami tego tak nie odczuwają, a raczej my nie zauważamy, ale wszystko pędzi naprzód, zmienia się.
Że Polaków dużo, my też jesteśmy w tej grupie i ktoś za nami mówi, że tak tu było fajnie, jak nie było tych innych
My też się zmieniamy, podróżujemy, nie boimy się wyjeżdżać za granicę, coraz częściej znamy jakieś języki, nasi rodzice często znali tylko rosyjski, a o wyjeździe nawet do Jugosławii mogli tylko pomarzyć ( przynajmniej moi).
Jeśli jestem za granicą i trafiam na grupę sympatycznych Polaków, to czemu nie zagadać, powiedzieć dzień dobry, jeśli są hałaśliwi i upierdliwi, to zmieniam miejsce, albo śmiejemy się z towarzystwem, jak to buractwo wychodzi, jak się człowiek gdzieś wyrwie...
Ja polecam Rogoźnicę i ukochane Primosten na urokliwe wycieczki i plątanie się po uliczkach...