napisał(a) j23 » 20.08.2007 10:15
a to obiecana relacja, zdjęcia są obrabiane i będą umieszczone później
Rogoznica 2007
Dzień 1
Jest to relacja pisana na bieżąco z Chorwacji, ale zostanie umieszczona na forum po powrocie do domu, gdyż nasz gospodarz nie ma dostępu do Internetu.
Wyjazd z Rzeszowa 4.08.2007 o godz. 15:07, w Barwinku byliśmy o 16:26, nasze drogi nie są szybkie zwłaszcza gdy się trafi jedna, czy druga zawalidroga. Potem droga prowadzi przez Świdnik, Preszow, Koszyce i do granicy. Tankowanie na stacji OMV zaraz za Koszycami, cena za litr 95- 38,10 k/l . Tutaj mnie spotkała przygoda odwrotna do Meeg, po zatankowaniu wchodzę do sklepu, kolejka przy kasie, więc idę do WC, po powrocie chcę płacić za benzynę, a panienka mi mówi, że pan już zapłacił, a był to Litwin który razem ze mną przyjechał na stację i kupił winietkę na autostradę, płacił oczywiście kartą i nie zwrócił uwagi na wysokość rachunku. I się zaczęło. Jak wyjść z tej sytuacji?. Pieniądze z karty będą ściągnięte, a ja mam też tylko kartę. Jedna mówi, żebym jechał do miasta i wybrał rzeczoną kwotę z bankomatu, ja dlaczego mam się wracać, przecież to nie moja wina, po za tym wybieranie jest cokolwiek droższe od płacenia kartą, w desperacji chciałem Litwinowi dać 200zł, bo i tak będzie jechał przez Polskę, a sprzedawczyni mówi, że muszę jeszcze dopłacić do tych 200zł 400 koron, więc się wpieprzyłem i powiedziałem, że nic mu nie dam, to jest ich problem, ja płacę za benzynę, a one niech sobie łby urwą. Podumały i na ich szczęście przyjechał jakiś gość na stację, który płacił gotówką, potem jedna nich podjechała pod dystrybutor i zatankowała tyle benzyny, że z obu rachunków złożyło się na to co powinienem zapłacić, a i tak wyszło, że zapłaciłem więcej niż powinienem, ale już chciałem się stamtąd wyrwać, bo straciłem ponad półgodziny, bo gdyby człowiek był uczciwy inaczej, to by powiedział, że my razem z Litwinem i by było po sprawie.
O godz. 19:00 zajechaliśmy na granicę Sk/Hu kupno winietki na najbliższej stacji 1530ft za 4 dni, o 21:30 meldujemy się w Budapeszcie i po pół godziny żegnamy się ze stolicą Węgier.
Przejazd przez Budapeszt nie sprawia żadnych kłopotów, Ci co się boją jazdy przez miasto nie mają czego, miło szybko (zielona linia), bezboleśnie, nawet koleiny usunięte, trzeba się kierować na M7 i tylko to jest ważne droga sama zaprowadzi. Autostrada jest do Siofoku, potem chwila przerwy znów autostrada, a potem dłuższa przerwa, dopiero przed granicą jest autostrada. Przyjazd na granicę Hu/Hr o godz 00:50, wymiana euro na kuny (kurs 7,1kn za 1 euro). I dylemat co robić z tak pięknie rozpoczętym dniem? Jak pojedziemy dalej to na miejsce przyjedziemy o 6 rano i będziemy budzić gospodarza. Po naradzie doszliśmy do wniosku, że nie będziemy się spieszyć, mała kawa na granicy ( espresso 5kn, kawa z mlekiem 7kn), I tak powoli jechaliśmy ku naszemu przeznaczeniu czytaj Rogoznicy.
Droga przebiegała bez problemów, natężenie ruchu było dosyć spore, mimo późnej pory, sznur samochodów ciągnął się aż do sv. Roka, na parkingach przy autostradowych pełne obłożenie, praktycznie nie było miejsca by postawić auto, strach pomyśleć, co będzie gdy wszyscy ruszą na południe. Benzyna na parkingu na Dobrej 8,15kn za litr. Jazda przebiegała bez problemów, aż do zjazdu z autostrady na Sibenik, Meeg mnie ostrzegała, że po tylu godzinach jazdy drogą z pierwszeństwem przejazdu ,a tu nagle znak ustąp pierwszeństwa
i zanim się spostrzegłem byłem na drodze, całe szczęście, że nic nie jechało, bo gdyby tak nie było to nie miałby kto napisać tej relacji. Trzeba mieć czasem trochę szczęścia. A swoją drogą znak powinien być ustawiony wcześniej, a potem powtórzony. Koszt autostrady to Gorican-Zagrzeb 34kn, a Zagrzeb-Sibenik 136kn, płatne kart. Przyjazd na kwaterę i małe kłopoty, bo gospodarz nie odbiera telefonu, a my nie wiemy gdzie to dokładnie jest, po 20min, jest telefon, przyjeżdża po nas i ty mała konsternacja zamiast gospodarza jest gospodyni, nie wiem czy w korespondencji nie używaliśmy rodzaju męskiego, ale na stronach internetowych było napisane, że wszystkie dane podał, a nie podała. Imię Snjezana nic nam nie mówiło. Kwatera jest lepsza w środku niż wygląda z zewnątrz, 1 sypialnia, 1salon połączony
z kuchnią, łazienka nic lepszego nie trzeba, wszystko czyste, schludne, kuchnia w pełni wyposażona. Generalnie zauważyłem, że apartamenty są położone na malutkich działkach i nie może się zmarnować żaden metr ziemi. Nasz apartament położony jest 20m od morza ale w miejscowości Stupin co tłumaczy jego cenę 35e za 4 osoby, do centrum Rogoznicy jest podobno 2km, ale po dzisiejszej wycieczce to chyba więcej myślę, że jakieś 3km, najgorsze jest to, że trzeba iść wzdłuż drogi (Sibenik-Split), a ruch jest dość duży. Rogoznica jakoś nie powaliła mnie z nóg, jedynie to marina sprawia duże wrażenie, reszta taka sama jak wszędzie, sklepy, stragany, restauracje, mały bazar owocowo-warzywny, jest poczta, bank bankomaty, wszystko co turyście potrzebne do życia, kupiliśmy tam buty do pływania a 50kn sztuka, śliwowica też 50kn za litr, lody po 5kn za gałkę, być może nasze następne wyprawy do centrum ale już samochodem polepszą wizerunek miasta, żona obtarła sobie palce i powiedziała, że do miasta to tylko samochodem. Stupin leży na końcu zatoki rogoźnickiej, nazwał bym to fiordem, a marzenia były, żeby nad otwarte morze nie przesłonięte wyspami, na takie widoki to trzeba się udać do Primosten, co niezwłocznie uczynimy. Po męczącym spacerze i nie przespanej drodze 2 piwa na dobranoc i lulu.
Dzień 2
Dzień przeznaczony na totalne lenistwo, zero wycieczek tylko leżenie na plaży i opalanie się na słońcu i zimne piwo z lodówki. Przed wyjściem na plażę zaliczamy sklep Studenac, co miał być 30m a był 300m oddalony, ceny dość wysokie pepsi 13kn/2l, woda mineralna 5,5kn/1,5l, chleb bułkowy 4,5kn.
Po kąpieli w morzu udaliśmy się na spacer ze starszym synem i odkryliśmy INTERNET, ktoś przy plaży ma apartament z dostępem do sieci i za 30kn oferuje godzinę surfowania, chyba skorzystam dnia następnego. Generalnie Stupin jest dziura bez żadnych atrakcji, nie ma gdzie wydać pieniędzy bo nie ma żadnych pokus, jest to miejsce idealne dla rodzin, którzy nie chcą wydawać pieniędzy lub z małymi dziećmi, bo do plaży 20m po drodze, plaża kamienista, z wybetonowanymi półkami lub drobny żwirek, nie ma jeżowców, przynajmniej nie widzieliśmy do tej pory, wieczorny spacer pozwolił stwierdzić, że do Rogoznicy można dojść plażą, ale jest znacznie dalej, i tak minął kolejny dzień pobytu. Okazało się również, żę nie ma gdzie kupić śliwowicy, bo rakija jakoś mi nie leży, miejscowi mówią, że śliwowicę to się robi na północy a tu różne odmiany rakiji, kupiłem na bazarze śliwowicę, a to się okazała rakija, choć muszę przyznać, że w bardzo dobrym gatunku, ale nie jest to co tygryski lubią najbardziej.
Dzień 3
Podobny do wczorajszego, leżenie bykiem na plaży i opalanie się, po południu wyprawa do Rogoznicy, ale już samochodem, parkingi płatne 5kn/godz, pospacerowaliśmy po mieście do- szliśmy do wniosku, że Rogoznica jest to raj dla żeglarzy, dla pływających na łodziach, ale nie dla zwykłych turystów, nie ma gdzie się kąpać w morzu, choć zatok, zatoczek jest sporo to nie ma plaży z prawdziwego zdarzenia, jak jest kawałek żwirku to obok parking pełen samochodów, przy samym deptaku, po za tym wszędzie daleko, bo apartamenty są pewnym oddaleniu od morza, choć są w samym centrum, ale nie ma gdzie postawić auta, większość apartamentów jest po prawej stronie patrząc od grobli, stamtąd jest daleko, nawet kamping San Marco nie leży nad morzem, i trzeba robić wyprawę na plażę. Generalnie Rogoznicy brak klimatu, ot parę knajpek, straganów z pierdołami, sklepiki, mały bazar, rybki i owoce morza można kupić prosto od rybaka, ok. 20h, nie polecam tego miejsca na spędzenie wakacji.
Nasz Stupin wydaje się przy Rogoznicy miejscem o wiele lepszym do spędzenia urlopu, morze mamy na wyciągnięcie ręki, pieczywo dowożą prawie pod sam dom, cisza spokój, który zakłócają tysiące cykad, siedzi człowiek na plaży i słyszy szum morza i cykady, jest to niesamowity efekt dźwiękowy. Wieczorem zapadła decyzja, że jutro wyruszamy do Primosten na cały dzień, do popołudnia plaża a wieczorem spacer oraz jedzonko w jakieś sympatycznej knajpce
Dzień 4
Primosten i wszystko jasne, kto był ten wie, kto nie m powinien to zobaczyć, jest to miasteczko-kurort, ma wszystko co trzeba, żeby turysta się nie nudził i miał gdzie wydać kasę, najpierw szukaliśmy parkingu, po objechaniu całego centrum, nic nie znaleźliśmy, potem dojechaliśmy do bram hotelu, więc w końcu parkujemy na płatnym parkingu w centrum koszt7kn/h. Plaża przy Hotelu Zora. Piękne miejsce, są skałki, jest żwirek, a jaki widoki, tego się nie da opisać, to trzeba zobaczyć, rozrywki na plaży to skutery wodne koszt 150kn/10min, (2 osoby 200kn/10min), banan 60kn, można wypożyczyć łódź, ale nie pamiętam za ile, obok plaży jest sklep konsum, więc można uzupełniać płyny z lodówki
z przyzwoitszą cenę niż w knajpie. Po plażowaniu ruszyliśmy na poszukiwanie lokalu z dobrym jedzonkiem i trafiliśmy do „Starej Kucy”, gdzie półmisek dla 2 osób 140kn, cevapi 60kn, kotlet po turecku 75kn, do tego napoje, piwo 17kn. Spacerem dotarliśmy na szczyt, gdzie jest kościół sv Jura, na około niego rozciąga się cmentarz, gdzie chowani są do tej pory miejscowi, a obok2 knajpy z przepięknym widokiem na zatokę i okoliczne wyspy, spacer
w dół , kupno jakiś pierdół, ostatnie zakupy w sklepie i powrót do domu. Teraz rozumiem dlaczego są ludzie, którzy jeżdżą do dziur, gdzie nie ma pokus i gdzie nie ma na co wydać kasy, ja w jeden dzień pobytu w Primosten wydałem tyle, co w Stupinie bym nie wydał przez tydzień, a to ldy, a to jakieś pamiątki, a to bandana dla żony ( dla mężczyzn wyjaśniam –kawałek tkaniny, którą obwiązują się kobiety), sam sobie kupiłem buty do pływania, bo te zeszłoroczne się rozleciały, napoje dla dzieci, piwo dla mnie i prawie 1000 kun poszło, ale trzeba sobie rekompensować braki. Udało nam się załatwić wycieczkę na Kornati
z Primostenu, bo z Rogoznicy nikomu się nie chciało po nas przyjechać do Stupina (2 km), a tym z Primosten (6km) opłaca się po nas wysłać busa, koszt taki sam 300kn od osoby, dzieci za friko do 12 lat