Nikt, ale to kompletnie nikt z nas nie miał siły by robić cokolwiek innego niż nic....
Mamy "leżing" zamienił się początkowo w "smażing" a potem w "sliping" i "chraping"...
Moje chłodzenie wewnętrzne było mało wydajne i szybko sie skończyło, jednym okiem spojrzałem na dzieci drugim obudziłem małżonkę :
- Wstawaj, jest piąta !
- Mhmmyy.... - gdbyby tylko mogła obróciła by się na drugi bok - Gdzie dzieci ?
- W lesie, ... zbierają szyszki.
- W jakim lesie ?
No, może przesadziłem.... trudno to nazwać lasem ale na tej pustyni te kilka drzew za nami było lasem...
Poszły tam jakiś czas temu, jak kamyki i woda się znudziła, Maja wzieła wiaderko przeszła betonową alejkę, minęła kilka stołów do ping-ponga i pod drzewami zaczeła zbierać szyszki.
Pierwsze wiaderko szyszek które przyniosła zwodowaliśmy w wodzie jak flotyllę żaglowców....
"... fuuuuu".... - dmuchałem na nie żeby choć trochę się poruszyły...
Drugie wiaderko to były motorówki i ścigacze....
- "wzzzyyyyyyy" ....... " uuuuuuu " ..... - robiłem za silniki tak głośno że Gabryśka dołączyła do nas
Trzecie wiaderko lekko znudzony utopiłem w całości i pokazałem dziewczynom co to są okręty podwodne !
Kiedy przyniosła czwarte zrobiłem z nich latające torpedy...
Nie była zachwycona... najbardziej podobały jej się szyszko-żaglowce kiedy tak majestatycznie bujały się na falach - jak angielska armada....
- Tato neee. , ne tak daleko... - strzeliła fochem i poszła zbierać kolejne szyszkowe statki
- Gabi chodź, masz... mleko... - podetknąłem młodszej butelkę, kiedy ta poczułą siostrzeńczą więź i zaczeła podążać za Majką - Nie idz do niej... Gabi.... Gabi... stój
...
Z butelką mleka w ręku spojrzałem na żonę: "Boże, dopomóż... przyślij grad i obudź ją!"
Jak zwykłe mnie nie wysłuchał...
- Gabi ! Nie ... eh...
"A co tam" - machnąłem ręką - "Leć jak chcesz" - patrzyłem i stałem w pogotowiu jeszcze chwilę do póki nie przekroczyła betonowej alejki. Jak tylko dotarła do "miękkiego, leśnego runa" , zaległem ponownie pod parasolem, zgarnąłem garść kamieni i zmieniłem okolicę w Pearl Harbor...
... na początku rzucałem seriami, potem upatrzyłem sobie takią większą "fregatę" i zabawiłem się w niszczyciela... odległe krążowniki i inne uciekające łajby zatopiłem oddając kilka salw z pancernika
- He he... ja też kiedyś miałem 5 lat !
...
Kiedy zniszczyłem całą flotyllę, siostry wróciły z "polowania" ... Maja z wiaderkiem nowych szyszkowych pontonów a Gabryśka ze wszystkim co było po drodze i mieściło się w jej rączkach... znalazła małą starą reklamówkę i wzorem starszej siostry też zbierała...
... kilka kamyków, o dziwo szyszkę, dwa kapsle, kupę piachu i peta....
Chyba nie muszę mówić co na to Śpiąca Królewna do której dotarły moje wrzaski...