A zatem historia mojego kluczyka od apartmani zaczyna się w 2008 roku kiedy to postanowiłem że pojedziemy z rodziną na wakacje do Chorwacji.
W 2008 stwierdziliśmy że mamy za małe auto (opel vectra A, zmieniliśmy na VANa Ford Galaxy i zabrakło dudków na wyjazd
w 2009 nasza pierwsza córka miała 8 miesięcy - strach i obawy skazały nas na Bałtyk
na przełomie 2009/10 żona w trakcie Bożonarodzeniowej kolacji stwierdziła że jest w ciąży... świąteczny barszcz nie był już świąteczny a przewodnik po Chorwacji znów trafił do piwnicy.
Nadszedł 2011 rok, odliczanie każdego miesiąca, każdego dnia, każdej godziny... Teraz stwierdzam że dłużej byłem na tym forum niż w samej CRO. Godziny przeglądania, analiz, map, zdjęć... mętlik coraz większy, w ciemno czy jednak nie, tutaj a może tam... gdzie z tymi dziećmi jechać, co zobaczyć a co tylko objechać... mijały miesiące, nadszedł sierpień, rzut jak co rano na pogodę, wszystkie możliwe linki, wszystkie mapy i radary z deszczami, wiatrami i temperaturami... Pod koniec sierpnia miałem to wszystko w jednym palcu... decyzja zapadła.
Halo rodzinka... pakować się ! Jedziemy na wakacje.
wzzzzyyyyttt...
...deja vu...
Kiedy zapłaciłem już za nocleg Marija dała nam kluczyk wołając:
- A paprubujesz rakiju ? To je oćen mocne, dla zdrowija.
I tak ten kluczk wpadł do kieszeni, popadł w zapomnienie...
Kluczyk który noszę przy sobie od 8 dni skrywał niecodzienną tajemnicę którą dziś wieczorem przed wyjściem z domu odkryłem.
Kluczyk był mały, jakieś kółko przy nim i kawałek gumy żeby się nie zgubił... jakie to też może mieć tajemnice...
heh... pewnie myślicie że przywiązała tam butelkę z rakiją?
- nie... (a szkoda)
- (nie)owocowe figi
- też nie...
... adres kwatery i numer telefonu do siebie...
- I to też nie.
... stare, wyblakłe zdjęcie z Tito ?
- Też nie, ale podoba mie się tok rozumowania
Wysilcie się trochę.... rozwiązanie jest tuż obok
znany i lubiany:
HAJDUCZEK SPLITUCZEK !
Oni mają z łepetyną lepiej niż ja...