tony montana napisał(a): Cały czas przychodzi ...
Mi też
Niestety nie mam... a przede wszystkim nie mam środków, które mógłbym w takie przedsięwzięcie zainwestować
A poza tym właśnie na Rodos pewna Holenderka trochę mnie do tego rodzaju pomysłów zniechęciła... któregoś razu w sklepie niedaleko pensjonatu robiłem drobne zakupy - lody dla dziewczyn, browarki dla siebie
i przy półce z piwami, których był wielki wybór - holenderskie, angielskie, greckie... większości nie znałem i trudno mi było coś wybrać... podeszła do nas kobieta, przedstawiła się jako właścicielka sklepu i zaczęliśmy rozmawiać. Tzn. głównie ona opowiadała - że parę lat wcześniej po kilku kolejnych wakacjach w Grecji zdecydowała się z mężem porzucić dawne życie w Holandii... tam byli urzędnikami państwowymi... wszystko co mieli sprzedali i przenieśli się na Rodos. Kupili mieszkanie i sklep spożywczy. Biznes nie szedł dobrze, ciągle dokładali, grecka biurokracja im przeszkadzała, w końcu zrozumieli, że przeprowadzka do Grecji nie była dobrym pomysłem.
Pytam, czy w takim razie nie myślą o powrocie do Holandii. A ona na to, że ona i mąż by chcieli, ale dzieci już się zaaklimatyzowały wolą Grecję niż Holandię. A poza tym sklep pochłonął już wszystkie oszczędności - na życie w Grecji wystarcza, chociaż sklep jest otwarty i zarabia tylko przez pół roku... jednak na powrót do Holandii już ich nie stać, nie mogliby tam kupić nawet małego mieszkania, a do poprzedniej pracy w urzędach już by ich po paru latach przerwy nie przyjęli...
Pani była cholernie przybita, bo odważna decyzja, którą podjęli w 40 urodziny (ale nie pamiętam - jej, czy męża) okazała się postępującą porażką. I działo się to w 2005 roku i w paru latach przed - w czasach prosperity, kiedy grecka gospodarka buzowała od miliardów euro napływających z UE i z turystyki. Nie sądzę, żeby w czasie kryzysu, który rozpętał się parę lat później i mocno dotknął Grecję, tym sympatycznym Holendrom wiodło się lepiej
BTW Holenderka bardzo narzekała też na Anglików, którzy na potęgę kradli w jej sklepie. A kradli, jak mówiła, wszystko co tylko się dało - od alkoholu po widokówki i na taką skalę, że to realnie wpływało na wynik finansowy biznesu. Szczerze ich nienawidziła.
Żal mi tych Holendrów, bo za odwagę i marzenia płacili wysoką cenę