Odcinek 7 - Rodos po raz drugi - tym razem innym środkiem lokomocji
Następnego dnia postanowiliśmy wybrać się znów do Rodos. I znów po obiedzie udajemy się na przystanek autobusowy, autobus przyjeżdża bardzo szybko. Wysiadamy w Rodos, idziemy parę kroków i natrafiamy na... ciuchcię. Fajne - mówię, ciekawe, gdzie jedzie. PM na to: chodź, przekonamy się. No dobra, jesteśmy na wakacjach, żaden pomysł nie jest głupi, wszystkiego trzeba spróbować
Kupujemy bilety ( 4 albo 5 euro od osoby, nie pamiętam dokładnie) i ruszamy.
Ciuchcia jedzie wokół miasta, a kierowca opowiada, co widzimy i gdzie jedziemy. Oczywiście samochody trąbią, wyprzedzają - jak to w Grecji. Ruch w mieście był spory, nie dziwię się, że pociąg z trzema wagonikami jadący 20-30 km/h mógł kogoś zdenerwować...
Jedziemy w stronę wzgórza Monte Smith. Nazwa pochodzi od nazwiska angielskiego admirała, który w 1802 roku obserwował stąd flotę napoleońską.
Znajduje się tam akropol (a raczej jego resztki - całe 3,5 kolumny), antyczny stadion i teatr . Stadion Diagoras'a, mający 530 metrów długości i 200 metrów szerokości oraz amfiteatr z marmurowymi schodami zostały zrekonstruowane przez Włochów. Niestety, akropolu, czyli Świątyni Apolla nie udało się w całości odtworzyć.
Ruszamy
Kaktuski
Podobno jeden z najstarszych domów w Rodos
Droga do Ialyssos (czyli do "domu"), ale my jedziemy w przeciwnym kierunku
Tego dnia były ogromne fale
Wycieczka kończy się tam, gdzie się zaczęła, czyli przy porcie. Idziemy więc do portu odwiedzić jelonki.
Potem na piwo (Alfa - 2,30 euro). Czuć w nim więcej goryczki, wolę Mythosa, ale tam, gdzie trafiliśmy, z lanych piw mieli tylko Alfę.
Potem spacer przez stare miasto i wzdłuż murów.
W środku lata można kupić futra i skóry
Wracamy do hotelu. Kolejny dzień (piątek) spędzimy na plaży, a w sobotę - morska wyprawa
CDN