Odcinek 6 - objazd wyspy - część trzecia, ostatnia
Dojeżdżamy do drugiego najpopularniejszego - obok Rodos - miejsca ma wyspie, do Lindos. Wychodzimy z samochodu i - piekło!! Takiego gorąca nie czułam chyba nawet w Turcji! Jakby mnie ktoś przypiekał na patelni. Patrzę w dół z parkingu na plażę i mam ochotę wejść na murek i wskoczyć do wody!!!
Co zrobić, jak się powiedziało A...poza tym głód daje nam się we znaki, a w Lindos postanawiamy pójść na obiad. Odkąd jestem na wyspie, marzę o owocach morza, w hotelu ich nie podają...
Miasteczko kusi cieniem, a po wejściu dalej zachwyca...
Wchodzimy do jednej z tawern. Chcemy iść na taras na dach budynku. Pięknie, z widokiem na twierdzę, ale...gorąąąąącoooo!! Poddajemy się i schodzimy na dół.
Zamawiam spaghetti z owocami morza, a PM "grecki talerz", na którym znajduje się: moussaka, gołąbki zawijane w liście winogron, nadziewany pomidor, mielone mięso i ryż.
Za obiad łącznie z napojami płacimy około 30 euro.
Pokrzepieni, napojeni ruszamy na podbój twierdzy.
Pniemy się pod górę, zostawiając miasteczko za sobą
Nigdy nie było mi tak ciężko...co chwilę musiałam przystawać i szukać cienia
Nawet kotek szukał cienia, tam pod drzewem, zobaczyłam go dopiero na zdjęciu, wcześniej miałam mroczki przed oczami i chwilami myślałam, że zemdleję... nie jestem delikatna, wiele kilometrów w życiu zrobiłam, ale tam było... po prostu jak w piekle...
Myślałam, że nawet na te schody nie będę już w stanie wejść...
W końcu się udało. Płacimy wstęp - 6 euro od osoby. Odrobina cienia, więc przysiadamy na chwilę. Zbieram się w sobie, podnoszę i robię zdjęcia.
Wychodzimy znów "na patelnię". Prawie nie mam sił podziwiać widoków A jest co podziwiać...
Chowam się w cieniu kolumny. Wierzcie mi, nie tylko ja tak robię. Ludzi szukali cienia wszędzie, choćby pod kamieniem
Zbieram siły, bo do akropolu trzeba podejść jeszcze kilka stopni.
Ja chcę tam wskoczyć!
Widać, że ktoś się kąpie. Ale im zazdroszczę!
W dole Lindos
Wychodzimy
Na twierdzę wcale nie trzeba wchodzić pieszo. Można skorzystać z taksówki, i to nie byle jakiej
Chodzi o ośle taksówki. Szkoda by mi było osiołków, w tym upale miały by jeszcze nas dźwigać... wiem, pewnie są przyzwyczajone, ale mimo wszystko...
Pan "Taksówkarz"
Postój TAXI
Jedna z plaż . Widok z niej musi być ciekawy
Zapuszczamy się w wąskie uliczki Lindos
Wzory na posadzce
Wracamy na parking. Ostatni rzut oka na twierdzę
Nie chciało mi się już iść na plażę. Naprawdę czułam się kiepsko. A oto dowód na to, że było naprawdę gorąco. Po ponad trzech godzinach termometr w samochodzie wskazywał:
Została nam jeszcze jedna twierdza do zdobycia - zamek Feraklos (twierdza zbudowana przez krzyżowców do obrony przed Turkami w 1467 roku), ale w przewodniku pisali, że podejście do niej może zająć około 45 minut, a ja nadal czuję się kiepsko. Kierujemy się na Archangelos. Znajdujemy zamek, ale focimy go tylko z dołu. Szkoda, z góry mógł być ciekawy widok...
Teraz zastanawiamy się, czy wracać do Ialyssos przez Rodos, a po drodze gdzieś "zaplażować", czy zaliczyć jednak Dolinę Motyli. Decydujemy się na to drugie. Dolina Motyli jest po "naszej" stronie wyspy, więc musimy przejechać w poprzek wyspy. Znajduję w przewodniku informację o Epta Piges, czyli Siedem Źródeł, strumień w lesie, stanowiący część systemu irygacyjnego, który Włosi zbudowali do nawadniania sadu pomarańczowego w Kolimbii, zasilany przez siedem źrodeł. To miejsce idealnie nadaje się, żeby odbić na drugą stronę, wystarczy kierować się na Psintos, a Dolinę Motyli będziemy mieć po drodze.
Epta Piges mnie zaskakuje. Nie wiedziałam, co myśleć o tym miejscu. Urokliwy zakątek w lesie, dla nas błogosławieństwo - po "lindosowskim piekiełku", ale... nie powala. Nie wiem, dlaczego opisuje się je w przewodniku...
Ale przewodnik wspomina też o restauracji ukrytej gdzieś w cieniu lasu, przy strumieniu. O, to jest interesująca wiadomość. Po wszystkich przejściach należy mi się zimny Mythos!
Szukamy więc...
I znajdujemy
Czekamy dość długo, zanim zjawi się kelner, idę więc nawiązać znajomość z gąskami mieszkającymi przy strumieniu
Kelner przynosi zamówienie (dla Kierowcy oczywiście bezalkoholowe
).
Sprawdzam jeszcze dokładnie na mapie, żeby tym razem trafić do tych nieszczęsnych motylków
Tym razem trafiamy. Dolina Motyli również znajduje się w lesie. Wstęp 5 euro od osoby. O co tyle szumu? Tak naprawdę to są ćmy. Jest ich baaaardzo dużo w całej dolinie. Kiedy siedzą sobie na drzewach i skałach, nie robią wrażenia, ale podobno, kiedy wszystkie naraz podrywają się do lotu, pokazując pomarańczowy spód skrzydełek, jest na co popatrzeć. Jednak nie wolno klaskać, wołać ani w żaden inny sposób zakłócać ich spokoju i zmuszać do ruchu (grozi to karą - 50 euro), więc mogę sobie tylko wyobrazić, jak to wygląda...
Zapoznaję się z regulaminem
To ta niepozorna istota wprowadza tyle zamieszania
Tutaj widać je na skałach
I to już koniec naszej wycieczki. Zdjęć więcej nie ma, bo padła bateria w aparacie (PM kręcił też filmy). Pozostał lekki niedosyt, bo parę miejsc przegapiliśmy, chciałam się po drodze wykąpać w morzu, ale samochód mieliśmy tylko do 21, poza tym chcieliśmy zdążyć na kolację. Oczywiście, mogliśmy pożyczyć samochód na więcej dni, ale zdecydowaliśmy tak, a nie inaczej.
Podsumowując - ta wycieczka była najfajniejszą rzeczą na tych wakacjach. To jeszcze nie koniec atrakcji, w końcu to dopiero nasz szósty dzień pobytu na Rodos. Ale o tem potem
jak mówi (pisze) jeden z Forumowiczów.
CDN