napisał(a) _Piotrek_ » 06.05.2015 21:38
Prognoza pogody na czas naszego wyjazdu nie była najlepsza dlatego kolejność realizacji naszego planu była mocno uzależniona od aury w danym dniu. Wieczorami śledziłem accuweather na następny dzień godzina po godzinie i tak w poniedziałkowe przedpopołudnie mogliśmy się wybrać do San Marino. Malowniczo, na szczycie stromego wzniesienia położona jest stolica kraju o tej samej nazwie. Wjechaliśmy pod mury otaczające miasto, po drodze, na podjeździe, z lewej wyprzedzały nas trzykołowe, hałasujące "piździki". Za chwilę gdzieś odbijały, tylko po to żeby wyskoczyć znowu kilka metrów przed nami, nie ukrywam, że byłem w lekkim szoku. Cisnęli z 50km/h, a i tak byli najszybsi, czasami w tej małej kabinie siedziały dwie osoby, przypuszczam, że komfort musiał być porównywalny do jazdy w trójkę na tylnym siedzeniu malucha.
Parkujemy pod murami i idziemy
na Piazza Liberta.
San Marino było i jest masowo odwiedzanym przez Polaków miastem. W wielu sklepikach miejscowi całkiem dobrze radzili sobie z naszym językiem.
Z każdą chwilą pogoda robi się coraz gorsza (zgodnie z resztą z prognozą), na szczycie pod Torre Guaita wieje okropnie. Spcjalnie chcieliśmy jechać gdzięś na poludnie, bo cieplej, a tu jak u nas w listopadzie.
W mieście największe wrażenie robią właśnie twierdze niemalże wiszące nad urwiskiem. Ta poniżej to Rocca Cesta
oraz wspomniana wcześniej Torre Guaita
Coraz ciemniejsze chmury wiszą nadmiastem więc powoli ewakuujemy się,
mijamy jeszcze Bazylikę pod wezwaniem oczywiście Sana Marina
i kościół pw Sana Francesca (krzyżyk mi się nie zmieścił w obiektywie)
Ostatni rzut oka w kierunku Palazzo Pubblico
Ostatnio edytowano 06.05.2015 22:03 przez
_Piotrek_, łącznie edytowano 1 raz