napisał(a) Dudek2222 » 18.01.2011 09:09
Udało się.
Jesteśmy w Rzymie.
Za nami bezsenna noc, bo o ile w ciągu dnia położenie hotelu, przypomnę, przy głównej ulicy i plaży, było zaletą, tak w nocy okazało się przekleństwem.
Odgłosy z knajpek, połączone z wyciem silników skuterów, skutecznie uniemożliwiły sen.
Rano, półprzytomni, czekamy na Atanazego.
Z fasonem zajeżdża białym Innocenti ( ? ), pakujemy się do środka i ruszamy na podbój Rzymu.
Po drodze zakupy w sklepiku, pszenny chleb, szynka jak z obrazka, pomidory i ...
Podczas spożywania tych wiktuałów nastąpiło kulinarne rozczarowanie, o którym pisałem wcześniej.
Owszem, wszystko to ładnie wygłądało.
Ale smak ?
Brak smaku.
Dopiero później miałem sią przekonać, że chyba trafiliśmy nie do tego sklepu, co trzeba.
Atanazy wytłumaczył, że o ile nie chcemy zbankrutować, to musimy zabrać prowiant ze sobą, bo ceny w Rzymie mogą powalić nawet Włocha.
Odczułem to ( boleśnie ) w kieszeni w 2005 roku, kiedy przy via della Conciliazione za nieduży stek, sałatę, sok, kawąąi piwo przyszło zapłacić 130 euro.
Pierwsze wrażenie z Rzymu - szaleńczy ruch na ulicach.
Pędzą jak opętani, trąbią, nie zważają na światła, pieszych i innych na ulicy.
Atanazy uświadomił nas, że Włosiaki jeżdżą ostrożnie do czasu pierwszej obcierki, potem - hulaj dusza.
Tempo, w jakim zwiedzaliśmy Rzym, było równie zawrotne.
Nie próbuję tutaj opisywać miejsc, które widzieliśmy, bo wielu zrobiło to przede mną, i to znacznie lepiej.
Powiem tylko, że Atanazy zaciągnął nas do wszystkich miejsc, które wyczerpują wg. mnie pojęcie " rzymskiego niezbędnika ".
Tak więc : Bazylika i plac św. Piotra, trzy pozostałe, ważne bazyliki, Schody Hiszpański, Fontanna di Trevi, Kwirynał, Koloseum i co tam jeszcze.
Nieoceniony braciszek podczas kilkuletniego pobytu we Włoszech nabył wiedzę, której nie powstydziłby się niejeden przewodnik turystyczny.
Papieża, niestety, w Rzymie nie było - nie pomnę, czy odpoczywał po wizycie w Polsce, czy też znowu pielgrzymował.
Trudno, ostatecznie " przed chwilą " widzieliśmy go w kraju.
Rzym zrobił na mnie wrażenie brudnego miasta - strajki śmieciarzy nie są tam niczym nowym, a wielki szczur, spacerujący w pobliżu Koloseum, na nikim nie robił najmniejszego wrażenia.
Nie zmienia to faktu, że bycie w tych wszystkich miejscach, dotąd znanych z lektur, zdjęć czy filmów, było naprawdę dużym przeżyciem.
Nie mam skłonności do egzaltacji, ale zaryzykuję i napiszę- Było wielkim przeżyciem i ten pierwszy pobyt w Rzymie" trwa " w mojej głowie do dzisiaj.
Późnym wieczorem, całkiem " nieżywi ", wracamy do Santa Severa.
Jutro dalej, na prawdziwe Południe.
Dzisiaj knajpiane odgłosy i skutery nie przeszkadzają...