napisał(a) Dudek2222 » 14.12.2010 13:09
Pierwszy etap to Krynica, zatrzymaliśmy się u przyjaciół na noc, podobnie jak podczas wyjazdu do Jugosławii.
Dalej Czechosłowacja, Węgry i dojeżdżamy do granicy z PRAWDZIWYM ZACHODEM.
Wprawdzie wcześniej odwiedzana Jugosławia też jawiła nam się jako kraj zachodni, ale taki bardziej oswojony, bo to Słowianie, a i po polsku można się dogadać.
Tutaj- Austria, synteza mojego wyobrażenia o Europie Zachodniej.
Ale najpierw trzeba się w niej znaleźć, tzn. przekroczyć granicą, a niełatwa to sprawa.
Po stronie węgierskiej wieże wartownicze, zasieki, barykady, reflektory, psy, mrowie żołnierzy w pełnym umundurowaniu i oprzyrządowaniu.
Nieprzyjemnie.
Kontrola dokumentów, bagażu, samochodu i nas samych trwała i trwała, wreszcie szlaban się otworzył i....
Jesteśmy w Austrii.
A tam - domek z ogródkiem, przed domkiem celnik ( żołnierz ? ) pamiętający wojaka Szwejka.
Klepnął w maską samochodu :
Polski Fijat ?
Nie, Zastava.
Bomby, miny, karabiny jest ?
Nie ma.
Nie ma wódki, nie ma jajka, do widzenia bałałajka !
( Chyba służył w GG )
O paszportach czy innych dokumentach nawet nie wspomniał.
Jedziemy dalej, przez czyściutkie, zadbane austriackie wioski i w pewnym momencie szok - na łąkę nowym merolem kombi zajeżdża bauer, otwiera klapę, ładuje kopę siana i odjeżdża.
Dziób z wrażenia miałem otwarty z godzinę.
Tymczasem wjechaliśmy w Alpy, zmierzchało, na dodatek zaczęła się burza.
Tata zjechał na pobocze i tak, pośród burzy, w samochodzie, spędziliśmy pierwszą noc u kapitalistów.
Poranek wstał rześki, słoneczny.
Okazało się, że samochód stoi na skraju dość pokaźnego urwiska, ale co tam.
W drogę.
Pogoda zmieniała się na gorszą, więc do granicy włoskiej dojechaliśmy w padającej ohydnej mżawie.
Nie tak wyobrażałem sobie spotkanie ze słoneczną Italią !!!
Ostatnio edytowano 15.12.2010 13:06 przez
Dudek2222, łącznie edytowano 1 raz