Wysypał mi się serwer ze zdjęciami, nie wszystkie udało mi się odzyskać, te odzyskane jakby straciły i tak już kiepską jakość. Są jeszcze gorsze niż za pierwszy razem.
Ale uzupełniłam reliktową relację.
Dla tych co zamierzają naśmiewać się z moich zdjęć - darujcie sobie, nic a nic mnie to rusza.
Wyjaśniałam na początku. To relacja z 2004 roku, nie miałam wówczas jeszcze lustrzanki, a jedynie aparacik na kliszę i to i tak nie jakiejś super jakości + kamerę. I większość zdjęć tutaj jest właśnie wyciąganych z filmu. Zrobiłam to jak najlepiej umiałam, inaczej nie mogę, nie potrafię...nazewnictwo dowolne.
Jest jak jest, lepiej nie będzie.
Ale, że lubię kończyć co zaczęłam to i "relikty" skończę.
Amen.
***************************
Chronologii w mojej relacji to raczej nie uświadczycie. W życiu nie przypomnę sobie co robiliśmy i gdzie byliśmy w poszczególne dni w 2004 roku (już mam problem z zeszłym rokiem
)
Także, tym razem - wycieczka do Podobuce.
W kilometrach to nie wiem ile tam jest od nas, ale idzie się i idzie i idzie....i nadal idzie
Ale przynajmniej widoki piękne.
Na początek może jeszcze jedno miejsce, piękne, choć smutne. Ale myślę, że dla kogoś kto całe życie spędził na morzu i nad morzem, codziennie cieszył oczy pięknymi widokami takie miejsce ostatniego spoczynku jest najodpowiedniejsze. To maleńki cmentarzyk, jest 5 grobów, obok kapliczka w Borje. I grób Nico. Co ciekawe, wówczas Nico jeszcze żył, miał się świetnie, ale swój ostatni kącik już sobie przygotował.
No, ale ruszamy do Podobuce
Podobuce jeszcze wówczas było spokojnym miejscem. Byliśmy tam w lipcu, w drugiej połowie, czyli jakby nie spojrzeć w szczycie sezonu, a tam rzekłabym pusto, spokojnie, cicho. Teraz już tak nie jest.
I bardzo Was przepraszam, że na większości zdjęć jestem ja. Ale mając analogowy aparat - sami rozumiecie. 36 zdjęć i koniec