Ski relacjone z Val di Sole. Słoneczne Dolomity.

Roxi napisał(a):A bombardino?
Ceny różne od 3,5 euro w Pejo przez 4 w Pinzolo i 5 na Madonnie. Drogo jak cholera, no ale co zrobić

Cza było ze Spara przywieźć.

Roxi napisał(a):Na szczęście znalazca mówił po angielsku
Okazało się, że mój telefon jest w Pinzolo w sklepie Euro sport w odległości ok. 40 km Za dużo bombardino w barze i telefonik zwyczajnie został na stole. Ktoś go tam znalazł i zawiózł w przeciwnym kierunku, właśnie do Pinzolo

kolega w Dolomitach zostawił w knajpie Pentaxa K-3 , wracał się tam ~200km, uczciwy (bogaty ) klient oddał obsłudze, radość była wielka, bo tam były foty z całego wyjazdu

apropos zdjęć, fajnie wyszły te aktywne

Roxi napisał(a):Wieczorem poszliśmy do naszego baru na piwko i pograć w jengę.
Zabawa była super

wow, czyli jeszcze Ktoś oprócz mnie to lubi

te kiero napisał(a):

Roxi napisał(a):Na szczęście znalazca mówił po angielsku
Okazało się, że mój telefon jest w Pinzolo w sklepie Euro sport w odległości ok. 40 km Za dużo bombardino w barze i telefonik zwyczajnie został na stole. Ktoś go tam znalazł i zawiózł w przeciwnym kierunku, właśnie do Pinzolo

kolega w Dolomitach zostawił w knajpie Pentaxa K-3 , wracał się tam ~200km, uczciwy (bogaty ) klient oddał obsłudze, radość była wielka, bo tam były foty z całego wyjazdu

To chyba norma w Alpach

Myśmy z żoną zapomnieli w kawiarni aparat fotograficzny w Mittenwald, w Bawarii.
Jak dojeżdżaliśmy na kwaterę w Garmisch-Partenkirchen, to sobie przypomnieliśmy o aparacie.
Wróciliśmy, kawiarnia już była zamknięta. Przy wejściu był podany numer telefonu kontaktowego.
Zadzwoniłem powiedziałem, o co chodzi. Po kilku minutach z mieszkania nad kawiarnią zszedł facet z aparatem w ręku. Powiedział, że kelnerka znalazła aparat po naszym wyjściu. I dała mu, żeby oddał właścicielowi po zamknięciu kawiarni.

Byliśmy w lekkim szoku

Roxi napisał(a):Zasada nr 1: Nie narzekamy.
Zasada nr 2: Uśmiechamy się od rana.
Zasada nr 3 (moja prywatna): Nie liczymy kalorii

Zasada nr.4 nie liczymy procentów ..........żartuję

Dolina pełna słońca to coś dla mnie
To jest zima

Pozdrav

Roxi napisał(a):
I jak tutaj w takich okolicznościach nie wypić legendarnego bombardino?

no to na zdrowie

FUX napisał(a):Cza było ze Spara przywieźć.

Ze Szpara to Grappa i Williamsy (jak oni włożyli do środka tą gruszkę )

te kiero napisał(a):kolega w Dolomitach zostawił w knajpie Pentaxa K-3 , wracał się tam ~200km, uczciwy (bogaty ) klient oddał obsłudze, radość była wielka, bo tam były foty z całego wyjazdu

Nie chcę sobie nawet wyobrazić jak bardzo byłabym wkurzona gdyby mi aparat zginął
Z dwojga złego to już chyba wolę telefon... chociaż tam też mam trochę zdjęć. Tak źle i tak niedobrze.

te kiero napisał(a):apropos zdjęć, fajnie wyszły te aktywne

Dzięki

te kiero napisał(a):wow, czyli jeszcze Ktoś oprócz mnie to lubi

No ba
Grę zaczynaliśmy na spokojnie. Każdy zasiadł za stołem i wyciągał klocki. Pod koniec rozgrywka zawsze odbywała się na stojąco
Włosi chyba tej gry nie znają, bo obsługa z zainteresowaniem przyglądała się temu co robimy i śmiechem reagowali na nasze okrzyki radości jak udało się wyjąć klocek... a już nie było niby szans

Lednice napisał(a):To chyba norma w Alpach

Myśmy z żoną zapomnieli w kawiarni aparat fotograficzny w Mittenwald, w Bawarii.
Jak dojeżdżaliśmy na kwaterę w Garmisch-Partenkirchen, to sobie przypomnieliśmy o aparacie.
Wróciliśmy, kawiarnia już była zamknięta. Przy wejściu był podany numer telefonu kontaktowego.
Zadzwoniłem powiedziałem, o co chodzi. Po kilku minutach z mieszkania nad kawiarnią zszedł facet z aparatem w ręku. Powiedział, że kelnerka znalazła aparat po naszym wyjściu. I dała mu, żeby oddał właścicielowi po zamknięciu kawiarni.

Byliśmy w lekkim szoku

Super, że Wam też się udało odzyskać sprzęt
Ja też byłam w szoku, że komuś się chciało zadbać o mój telefon. Zwiózł do miasta, poszedł do sklepu, wytłumaczył co i jak...
Śmialiśmy się też z tego, że telefonik przejechał tego dnia więcej km niż ja

CROberto napisał(a):Zasada nr.4 nie liczymy procentów ..........żartuję

Nie było miękkiej gry
Oczywiście dopiero wieczorem... po nartowaniu

CROberto napisał(a):Dolina pełna słońca to coś dla mnie
To jest zima

To była naprawdę Dolina słońca... ale Doliną zimy nazwać jej nie można
Szkoda, że nie było więcej naturalnego śniegu, ale nie można mieć wszystkiego. Słońce, super ekipa... wyczerpaliśmy już limit

Mikeee napisał(a):no to na zdrowie

Mniaaaam!
Super podane
Tak ładnie podane bombardino dawali zawsze w barze w środku. Nam przeważnie bardziej odpowiadały budki szybkiej obsługi obok.... tam dawali w plastikach
Aleeee.... szkło też będzie

6 stycznia 2015
Marilleva i Folgarida

We wtorek nie jechaliśmy pociągiem. Wtorkowy poranek istniał pod kryptonimem: telefon
Razem z Arturem ok. godziny 8 zapakowaliśmy się w samochód i ruszyliśmy do Pinzolo. Do centrum. Do sklepu Euro sport, który miał znajdować się naprzeciwko kościoła.

Reszta ekipy standardowo jechała pociągiem. Mieliśmy się spotkać później, gdzieś na stokach Marillevy.

No to pojechaliśmy. Po przejechaniu 45km dotarliśmy do Pinzolo. Sklep znajdował się dokładnie tam gdzie miał. W centrum był kościół, a po drugiej stronie ulicy Euro sport.
Wykupiłam telefon za butelkę Żubrówki i już mogliśmy wracać :

Z ekipą spotkaliśmy się przy trasie nr 12 w Marillevie. Ten dzień zrobiliśmy sobie luźniejszy.
Trochę poszaleliśmy na trasie nr 10, 12 i 9.







Później przeprawiliśmy się do Folgaridy.



Przy tym wyciągu był bar, w którym grali czasami polskie kawałki My trafiliśmy na Skaldów i ich pa pa pa pa pa pa



W końcu przyszedł czas na barowanie... z reklamówką biedronki







Z tego dnia mamy malutko zdjęć, tak jakoś dziwnie wyszło. W sumie wcześnie wróciliśmy do domu, bo ze stoku zwinęliśmy zaraz po 15.
Za to mieliśmy czas żeby zrobić trochę zdjęć rezydencji Al Pescatore i okolicy.

To budynek główny, czyli recepcja i bar.





Zaraz obok są schodki, którymi można dojść do apartamentów.



To już budynki, w których są apartamenty.



Ten był nasz





Okolica.



















Widok z góry na stację kolejową.





A tędy chodziliśmy na pociąg.











Te oszklone ściany, to nasz basenik





W środku była też sauna.





Wcześniejszy powrót do domu to nie tylko spacer i zdjęcia okolicy, ale też więcej czasu w basenie i na saunie





Kolejny dzień spędziliśmy na Madonnie, ale tym razem przeprawiliśmy się też wyciągami do Pinzolo- to była moja najdłuższa podróż gondolką.

Zapraszam na ciąg dalszy

Roxi napisał(a):

To zdjęcie jest na pewno z tego wyjazdu ,
ja w lipcu takiego nieba nie miałam

Roxi napisał(a):

Orzesz...... ale widoki....
W dodadku Kasia Zielińska z browarem.....

mysza73 napisał(a):To zdjęcie jest na pewno z tego wyjazdu ,
ja w lipcu takiego nieba nie miałam

Pogoda rzeczywiście nam dopisała

GOLDEN napisał(a):W dodadku Kasia Zielińska z browarem.....

Noooo włosy jakby trochę podobne

Roxi napisał(a):Te oszklone ściany, to nasz basenik
(...)
Wcześniejszy powrót do domu to nie tylko spacer i zdjęcia okolicy, ale też więcej czasu w basenie i na saunie

to super mieliście miejscówkę, z basenem... jaka dla mnie basen to najlepsza regeneracja po takim całym dniu

te kiero napisał(a):to super mieliście miejscówkę, z basenem... jaka dla mnie basen to najlepsza regeneracja po takim całym dniu

Basenik nie był może jakiś imponujących rozmiarów, ale robił robotę
Dla mnie ważniejsza jest sauna. Ogólnie jestem fanką saunowania, a jak po nartach jest możliwość wygrzać zmęczone mięśnie to już w ogóle bajka.

7 stycznia 2015
Madonna di Campiglio i Pinzolo

Na początek kilka zdjęć z poprzedniego wypadu na Madonnę, które Artur zachomikował w swoim telefonie… za co oczywiście wczoraj dostał ochrzan















A teraz ruszamy już ze środowymi szusami.
Postanowiliśmy na początek przeprawić się do Pinzolo.
Standardowo- wysiadka z pociągu, wyciągami do trasy nr 10 na Marillevie i krzesełkiem na Madonnę.
W każdym możliwym miejscu skręcaliśmy w prawo i powoli zbliżaliśmy się do celu.









Jeszcze tylko tą gondolką do góry i już prawie, prawie







Widok z gondolki na krzesła wyciągu przy fisowskiej trasie nr 3. Będziemy na niej popołudniu.





Z tego miejsca trzeba już tylko zjechać- oczywiście trzymając się prawej strony do gondoli Madonna- Pinzolo.









Za pierwszym razem nie wyszło i przejechaliśmy obok
Trzeba było powtórzyć wjazd gondolą Express 5 Laghi.



W końcu się udało i byliśmy przy gondoli Pinzolo Campiglio Express. Jazda tą kolejką trwała około 20 minut. Najpierw w dół, później wzdłuż drogi, do góry i znowu w dół i do góry… jakoś chyba tak

Skionline mówi, że kolejka ma 5 kilometrów długości, pokonuje przewyższenie 1100m i podróż zajmuje 16 minut. Ma 4 stacje, 2 na których można wsiadać i wysiadać oraz dwie pośrednie.
Ten opis może nie wygląda zbyt imponująco, ale kolejka robiła wrażenie. Potwierdza, że jak się chce to można!
Zdjęcia robiliśmy w drodze powrotnej, więc będą później.

Oczywiście od razu chcieliśmy się dostać na sam szczyt. Jazda znowu odbywała się na czuja.
I tutaj na przykład Irek pokazuje, że „o tam, musimy się dostać do tych krzesełek”





Dotarliśmy

Roxi napisał(a):

oo.. a po lewej na zdjęciu to dłuuuuuga gondola na Groste pod masywem Petra Grande

widzę, że mieliście lekki tłoczek. Pogoda super - iście marcowa.
Chyba lubimy podobne klimaty narciarskie. Skoro spodobała Ci się dolina słońca, polecam Ci wybrać się kiedyś tam w drugiej połowie marca:
-trochę mniej ludzi
-wyższa temperatura - w przerwach na piwko/bombardino siedzimy w barach przy stockach w krótkich rękawkach - są tacy, którzy z gołymi torsami leżą na leżakach. Minus: ok godz. 13-14 śnieg jest już mokry i ciężki, ale do tego czasu od rana naprawdę można się wyjeździć
-po nartach można się wybrać nad Gardę (Riva del Garda) - ok 40-60 minut jazdy, a tam już zupełnie inny klimat: palmy, soczysto zielona trawa, cytryny i pomarańcze na drzewach, wiosna w pełni - cuudo
- skipass za free (cena pobytu w hotelu jest trochę wyższa, ale i tak wychodzi taniej)
- za dwa miesiące można jechać już na wakacje letnie

pozdrawiam i czekam na dalszą część relacji

Roxi napisał(a):Dotarliśmy

świetne brawo