napisał(a) Roxi » 13.01.2015 09:32
Czas na krótki ciąg dalszy niedzielnego nartowania.
4 stycznia 2015, ciąg dalszy
Informacje, pierwsze szusy i… kolejkiTrzyosobowe krzesło na końcu trasy nr 10 było w niedzielę najczęściej przez nas używanym wyciągiem.
Nie wiem dlaczego na zdjęciach powyżej są chmury
Przecież ich tam w ogóle nie było
Madonna di Campiglio oprócz lepszych tras i ładniejszych widoków ma jeszcze jedną przewagę nad Marilevą... tam przez cały dzień jest słońce. Nad Marillevę pod koniec dnia pada cień i wszystko robi się trochę takie szaro bure. Jest fajnie, ale szusowanie na trasach które są nasłonecznione jest o niebo przyjemniejsze.
Na zdjęciu poniżej dobrze to widać. U nas na trasie już cień, a skały przy Madonnie jeszcze w słońcu
Widać też przetarcia na trasach, które wychodziły pod koniec dnia. Tak jak pisałam wcześniej ślizgi po tym wyjeździe mamy baaardzo zniszczone. Artur przy krawędzi ma zwyczajnie wyrwany kawałek ślizgu. Aż się łezka w oku kręciła i zęby zgrzytały jak czasami się przeorało po wystających kamulcach
Kończymy niedzielne szusowanie małymi przygodami.
Chcieliśmy wrócić gondolką do stacji Marilleva 900... w końcu się udało, ale po przejściach. Po półgodzinnym błądzeniu, trafiliśmy tam gdzie chcieliśmy i zdążyliśmy na pociąg o godzinie 17.27
W pociągu też nie było tak łatwo. Zagapiliśmy się i zajechaliśmy stację za daleko. Gdyby nie konduktor jechalibyśmy dalej
Siedzimy sobie spokojnie, a tu nagle konduktor nas woła i pyta, czy „Tozzaga”. Wysadził nas na stacji i poinformował, że zaraz będzie jechał pociąg w przeciwną stronę i mamy wysiąść na następnym przystanku.
I tak po małym zamieszaniu wróciliśmy do domu
Rezydencja Al Pescatore ma mały basen i saunę, więc było wieczorem gdzie wypoczywać
W poniedziałek szusowaliśmy na Madonnie di Campiglio. Będą ładne widoczki