ciąg dalszy 1 września (obcięty przez usterki techniczne):
Na 19.tą jesteśmy umówienie z "wiławianki", więc idziemy w kierunku miejsca spotkania. Poznajemy ich bez trudu.
Śmiejemy się z zapoznawania: Aneta, Aneta, Mariusz, Mariusz...Nataszka i Kacper.
Malcy wędrują na brzeg na naukę plucia. A my siedzimy i gawędzimy o tym, co i kogo widzieliśmy, gdzie kolejny tydzień wakacji, czy warto pojawić się na najbliższym zlocie w Syrenkowie (przypominam, że to zaległa relacja, a najbliższy VII Scyzorykowy Zlot odbywa się w okolicach Kielc..Hielcowa).
Idziemy razem do Zatoki. Udało nam się, bo wracająca do apartamentu babci zabrała Kacpra ze sobą.
Już ciemno, a my nie spakowani na jutrzejszy wyjazd. Szkoda, że dopiero dziś poznaliśmy miejsce, gdzie można zjeść pyszne mini-calzone.
Zza pleców gapiów patrzymy na tancerkę z ogniami. Trzeba przyznać, że robi wrażenie.
Ajć...już tak późno. Musimy znikać.
W domu czeka na nas wk...(pip) teść (ryba całkiem zimna) i rakija - prezent od gospodarzy. Od nas dostali album o Polsce.
Jutro rano żegnamy apartament na wysokościach z kloacznym odorkiem. Jedziemy na południe, będziemy mieszkać nad samym morzem. I mam nadzieję, odorek nie pociągnie się za nami do kolejnej łazienki