Kevlar napisał(a):A w niedziele są tam msze. Wchodzi do środka nawet kilka osób.
No nie wątpię , kilka Liliputów zapewne się tam się zmieści.
Ok żart
Dzień szósty
Wynurzam gębę z namiotu .....godz. koło 7:00 (ktoś pomyśli , wariat tak wcześnie , a ten wstaje będąc na urlopie o tej porze
......trudno nic na to nie poradzę , z wiekiem człowiek już nie potrzebuje tyle snu) , mimo tak wczesnej pory i września słoneczko powoli też już się wynurza i zaczyna nieżle przygrzewać.
No super , będzie dziś patelnia i w sam raz dzień na plażowanko
Dopijam kawę , wynurza się moja Pani , z rozczochranymi na wszystkie strony świata włosami
- Kochanie uczesz się , bo wystraszysz naszego kolegę
Ten kolega , to miałem na myśli , sympatycznego starszego już chyba wiekiem psiaka , który odwiedzał nas kilka razy dziennie.
I jako że my Polacy jesteśmy z natury nacją gościnną , przesiadywał u nas dość sporo czasu.
Nawet się zastanawiałem czy nie trzeba by go zameldować na recepcji , bo , a nuż ktoś się przypier.... że mamy gościa tyle dni za free.
Psiak o dziwo ,nawet rozumiał po Polsku
i wykonywanie poleceń typu : siad, leż , chodż masz , czy idż już do swojego Pana nie sprawiało mu problemów.
Niestety nie udało nam się z nim dogadać na tyle , czy bezpański czy gdzieś zameldowany w Vodicach.
No dobra .....robimy śniadanko , psina też się załapuje na kilka kęsów chleba z pasztetem i nawet paluszki , potem jakaś czytelnia starych gazet zabranych z PL i tak koło 10:00 zbieramy majdan na plażę.
Tu muszę przyznać że pod tym kątem mieliśmy super.
Do Jadranu zaledwie 30 m.
, w każdej chwili jak coś zabrakło , można było skoczyć bez problemu na swoją parcelę po coś tam
Dlatego też już w zeszłym roku będąc w Rovinji , postanowiliśmy z małżonką , że do HR tylko na campy , póki zdrowie nam dopisze.
Po godzinie wylegiwania na plaży ja wypatrując różnych pływadeł , które kręcą się po Jadranie w tę i we w tę , wpadam na pomysł , czy by nie pożyczyć jakiegoś też pływadełka o jakimś małym kalibrze , co by nie wypierniczyć się do wody , bo moja Pani to i w kapoku nie pływa i ma jakiś dziwny uraz do wody.
No , ale mniejsza z tym ......ważne że ja jestem pazerny na wodę jak szczerbaty na suchary.
Tak więc jest zgoda , na wypożyczenie pływadełka i jako że już wcześniej przy marinie idąc do Vodic widzieliśmy rózne pływadełka to idziemy i wypożyczamy na cały dzień za 250 kuna taką to o to "motorówkę".
Hmmmmm napisałem w "" , bo trudno to pływadło nazwać motorówką , sinik pewnie max 10 KM (nie znam się na tym ) , ale ale coś tam pyrka, pyrka to nie tak jest żle.
Po krótkim instruktażu przez Chorwata , jak ta pyrkawka działa wypływamy powoli z mariny uważając coby nie uszkodzić jakiś jachtów w stylu "Blake Carrington".
W mordę ......myślę sobie skąd to ludzie mają na takie pływadła?
......no nic nam zostaje tylko pyrkać naszą "motorówą" to wybieramy jako cel najbliższą wyspę Prvic na przeciw Vodic.
No to płyniemy naszą "motorówą" na pobliska wysepkę przy tym oczywiście uważając , by nie spowodować jakiejś kolizji wodnej , bo ruch na Jadranie dość spory , prawie jak na obwodnicy Trójmiasta.......dopływamy.
Cumujemy "motorówę" , rozkładamy majdan na pomoście , na wyspie cisza spokój , żywej duszy .....zatem żyć nie umierać.
Przy tym woda jakby jeszcze bardziej przejrzysta niż na campie .....no tu się żyje
Po krótkim leżenie , zamoczeniu dupska w Jadranie idę zobaczyć co jest za tym kamiennym murkiem.
- oooooooooooo łaaaaaaaaaaaaaaa , ale winogron - Kochanie tu jest plantacja winogronnnnnnnnnnnnnnnn !!!!!!!!!!
Niestety nie mogłem się oprzeć szabrowi
i po chwili wracam szczęśliwy że nikt mnie nie przy dupił z takim kąskiem
Po smakowitym kąsku , focimy wysepkę , bo plaża i zarówno sama wyspa wygląda całkiem fajnie......i ten spokój
Tak focimy , focimy ........nagle w oddali za naszym campem za hotelem widać , że coś się dość mocno jara.
O kurde.......
(
Po , gdzieś 30 min. nad naszymi głowami bardzo niski , przeleciało takie o to latadło
Jak po chwili się okazało to latadło , to był samolot ratowniczo-gaśniczy.
Po chwili na horyzoncie ukazało się drugie latadło i obydwa samoloty zaczęły gasić pożar.
Polegało to na tym , że latadło tak jakby wodowało na Jadranie , ale nie siadało na wodzie , tylko otwierało taki ryj pod sobą , nabierało wody i sruuuuuu otwierając nad tym palącym miejscem wylewało pod siebie.
Muszę przyznać że widok było dość ciekawy.
Po mniej więcej pół godzinie latadła , tak fruwając , nabierając wodę i wylewając uporały się z pożarem i odleciały.
No znów spokój i błoga ciszaaaaaaaaa........
Po mniej więcej godzinie postanawiamy że nie ma co tak leżeć i trzeba troszkę wypalić paliwa w naszej "motorówie" , co by nie było że Polacy pożyczają z pełnym bakiem i "głupki" jeszcze gdzieś tankują na CPN po drodze i oddają pełny bak , a przeca Chorwat mówił że co wypalimy poniżej jakiegoś poziomu to będziemy musieli tylko dopłacić.
Ok ........odpływamy i cel opłyniecie , wyspy dookoła.
Co jak się pózniej okazało , było dość sporym problem.
Tak więc pyrkamy naszą "motorówą" pyrkamy i już mijamy z lewej wyspę ......na horyzoncie już tylko pełnia Jadranu , ale ohoooo , zaczyna dość sporo wiać i gibać naszym pływadłem pod wpływem fal.
Płyniemy jeszcze kawałek naszą "motorówą' , ale mając już pełne gacie że to coś się zaraz wypierniczy do góry dnem (serio tu bujało jak cholera) .........zawracamy.
Trudno nie udaje nam się opłynąć wyspy.
W drodze powrotnej zawijamy znów na wyspę , ale w innym miejscu .
Focimy podwodne życie
W tym rejonie było dość sporo jeżowców
......i krabik .....zdjęcie może tego nie oddaje , ale dość spore bydle to było
No nic ......pora wracać bo zbliża się 17:30 , a do 18:00 trza zdać pływadło.
Wracamy......
Oddajemy pływadło , Chorwat kasuje dodatkowo 40 kun za wypalone dodatkowe paliwo i kierujemy się w stronę campu.
Po drodze zachodzimy do "Mea Culpa" na coś mocniejszego.
Jak ktoś będzie szedł promenadtką z Vodic to polecam knajpkę , robią fajne i nie drogie drinki.
No .........żołądek rozgrzany , na campie jeszcze po kieliszku rakiji , czytelnia i idziemy spać.
Zasypiamy mając na jutro w planie Wodospady KRKA.