Dzień dwunasty
Powoli czas się zbierać....
Ten dzień zapamiętałem jakoś szczególnie , a to z racji chyba tego że powoli dobiega końca nasz tegoroczny urlop i cały dzień chodziłem jakiś smutny.
Dzień dwunasty ...... niczego sobie , jest to dzień na ostatnie spotkania z Jadranem , totalne lenistwo i rozmyślania.
Godz. 10:00 moja Pani jeszcze śpi ......
..... ale zapewne niedługo się obudzi i wyjdzie , bo w tym upale za długo nie pośpi.
- a niech (myślę)...... śpi koło południa temperatura w namiocie dochodzi do 40 °C to i tak tam nie wyrobi ......
Ja tymczasem szwendam się od niechcenia po campie i przy okazji wpadam do pobliskiego sklepu przy ulicy , zrobić jeszcze jakieś zakupy.
Na campie sklep już zamknięty i Panie już powoli sprzątają oraz wynoszą dobrobyt , z uwagi chyba na brak klientów.
Ludzi na campie jest już naprawdę niewiele ......zaledwie kilka Hymerów z Niemcami.
Daje zatem się odczuć , że powoli sezon się tu już kończy
Nawet nasz kolega .....sympatyczny psiaczek już nie przychodzi do nas od paru dni.
Po szybkim śniadaniu , co by nie tracić czasu i jeszcze załapać się na promienie słoneczne , zbieramy majdan i lecimy na plażę.
....i kompletne lenistwo , połączone z taplaniem się w Jadranie
W międzyczasie sms z Polski ......
- kur.... z pracy
"Kiedy wracacie ?" - Pozdrawiamy !
-Już się stęsknili ?
Po chwili ustalamy z moją Panią , że skoro mamy dziś czwartek , a w poniedziałek muszę już iść do pracy , decydujemy że lepiej będzie zatem chyba jutro się spakować i wracać do domu
Wstępnie mieliśmy wyjazd powrotny zaplanowany na sobotę , ale wtenczas bylibyśmy w domu w niedzielę po południu i w poniedziałek od razu do pracy .....trochę to do du....y.
Zatem postanowione , ......jutro wyjeżdzamy , wtenczas jeszcze sobie spokojnie dzień odpocznę po podróży przed powrotem do pracy.
Moment w którym zapadła ta decyzja przyprawił mnie do białej gorączki ...mimo że "Chłopaki nie płaczą" miałem serio , prawie łzy w oczach.
Spoglądamy z rozpaczy na Jadran i Vodice......
-Czy dane nam będzie jeszcze kiedyś tu przyjechać?
-Nie ......kochanie idę się napić , bo się pochlastać można !
Z racji tego że moja Pani niechętna dziś na kieliszek rakiji , to nie pozostaje mi nic innego jak "lustro" .
Wiem , wiem pomyślicie "AA" się kłania , ale w butelce zostały już jak widać jakieś resztki i jako że jutro robię za "fajerą" to impreza kończy się na zaledwie 2 rzutach karnych.
Po chwili wraca moja Pani z plaży z naszym majdanem , zapewne też żeby przy okazji skontrolować czy przypadkiem nie dorwałem się do butelek , które są przeznaczone do zabrania do PL.
-Kochanie chyba trzeba to jakoś uczcić !
Tu moja Pani już widzę że mina coś nie teges.
-Czy ja wspomniałem coś o piciu ?!!!!!
-Idziemy na kolację , zaszaleć !
Zatem szybko przebieramy się i kierunek Vodice .......marsz !!!
Siadamy w Konobie w samym centrum Vodic (nazwy niestety nie pamiętam) i zamawiamy "Mjesane meso na zaru" dla mnie "Rybę z grilla" (nie pamiętam niestety jak się nazywała ) dla mojej Pani i do tego po Karlovacku.
Przy czym Konoba aż pęka w szwach , to tym bardziej utwierdza nas w przekonaniu że musi tu być dobre "żarcie" !
....i fakt porcje były przeogromne i normalnie nie do zjedzenia w dodatku pychota !
Zdjęć niestety nie robiliśmy tutaj , bo było dość tłoczno jak pisałem wyżej i ciut głupio się czułem , bo nie widziałem by ktoś focił talerze
W oko wpadają nam jeszcze "pałacinki" które zamówili obok nas siedzący Niemcy , ale jak się póżniej okazało już nie dane nam było to gdziekolwiek upchnąć w żołądkach.....szkoda może innym razem
Po kolacji wracamy na camp....i podziwiamy jeszcze zachód słońca
Ten cholerny "Hotel" na tle Vodic psuje cały urok widoku....... ale warto tu kiedyś wrócić! Polecamy !
Dobranoc........
THE END
To już ostatni odcinek , dziękujemy wszystkim za miłe i ciepłe słowa. Życzymy wszystkim super pobytu w Cro w 2011 roku.
Mariusz i Asia
.....i do zobaczenia w wrześniu na Peljesac'u (Orebić)