witam. chciałbym podzielić się z Wami wrażeniami, przygodami, zdjęciami z mojego pierwszego wypadu nad Adriatyk.
wybieramy się w ciemno, z Radomia. cztery osoby, jedno auto. Box na dachu, pełen bagażnik, oj ciężko będzie miał Scenic. mój bagaż to buty, bielizna, kilka koszulek, ręcznik, dużo piwa.... ale kobiety! wiecie jak sie pakują kobiety? Już my mężczyźni powinniśmy przyzwyczaić się do tego.
wyjeżdżamy ok godz 19:00. bez pośpiechu, bez wygłupów... z wieloma przystankami: tankowanie, papierosek, kawa, toaleta....
żadnego ścisłego planu co do pokonania trasy.
Tankowanie przed Cieszynem, zakup winiet, papierosów...znowu kawa... luzik.
Czechy mijamy bez większego bólu, autostradką wpadamy do Austri.
Zaczyna sie gorączkowe szukanie stacji z gazem. nie ma? trudno-lejemy benzynkę!
Słowenia: omijamy płatna autostradę i jedziemy na Zagrzeb.
o zgrozo! kolejka przed granicą! 2 godziny stracone na przekroczenie granicy Sło/Cro.
dostaliśmy na przejściu ulotkę, z której czytam, że ten weekend jest najbardziej oblegany przez turystów! Na autostradzie korki, na parkingach nie ma gdzie wetknąć palca! Do tego upał ponad 30 stopni i ani jednej chmurki na niebie.... Jak to dobrze, że ktoś wymyślił klimatyzację!
Koleżanka z tyłu czyta mapę i dostrzega objazd do Senij. ok! jedziemy. lepiej jechać niż stać.... no i się zaczęły piękne drogi w Cro. Nawigacja mówi: 50km do celu, 2,5 godz. jazdy! Prawda!
droga do Senij:
A jak by tego było mało, po minięciu Senij, udajemy się dalej na południe drogą wzdłuż wybrzeża. Też nawiagacja kłamała:" 2 km prosto" - ale to nie było prosto!:
zobaczcie: