21 maja, poniedziałek- Vrbnik cd.
Po obiedzie idziemy poszukać jakiegoś ładnego miejsca na plażowanie. Przy okazji informuję też S.(bo wszystkie miejsca do zwiedzania wymyślam ja, S. przed wyjazdem nawet o nic nie pyta, a na miejscu grzecznie za mną chodzi
), że jednym z celi naszej wizyty jest odnalezienie ukrytej zatoczki. O której wiem tyle, że ma być na prawo od portu
Tak prezentuje się główna plaża miejska w Vrbniku:
Chociaż betonowa, to nawet całkiem ładna
S. upiera się, że
TO jest ukryta zatoczka
To na pewno, to, przecież tu nic innego nie widać No jasne, że nie widać. Nie widać bo jest ukryta Plażę tylko obejrzeliśmy, bo ja mam w planach rozłożyć się gdzie indziej. Czyli na położonej około kilometra od centrum plaży Kozica. Idziemy. Jak już wspomniałam w poprzednim odcinku, przy nabrzeżu jest spory parking i z tego parkingu, do plaży prowadzi nowiutka żwirkowa ścieżka. Samochodem do samej plaży dojechać się nie da, ale do przejścia jest może ze 400 metrów.
A takie mamy widoki ze ścieżki:
Szybko lądujemy w zatoczce, znajdujemy wygodne miejsce. Trochę dziwi mnie fakt, że pomimo maja i poniedziałku nie jest tu pusto
No nic, jakoś przeżyjemy towarzystwo. Rozsiadam się więc, jestem wysoko, najedzona i za nic nie odpowiadam
, mogę się nacieszyć wakacyjnym szczęściem.
Tymczasem S. nerwowo gmera w plecaku. I gmeraniu nie ma końca
Ale przecież mówiłam, mu w "domu", żeby gatki do kąpania zabrał. I nawet widziałam, że wyjmował z szuflady...
Nie mam gatek do kąpania No jasne, zostały wyjęte z szuflady i na tym się skończyło
Gdyby to była Baška, to by się jakieś galoty kupiło na jednym z miliona straganów z tandetą, ale Vrbnik w porównaniu z Bašką jest jakby
antyturystyczny. A na pewno
antykomercyjny. Nawet nie za bardzo było gdzie kupić kugle. Tzn. były tam gdzie jedliśmy obiad, ale nam się nie podobały. Widzieliśmy też w innym miejscu, ale gdy podeszlismy bliżej okazało się, że chyba nie zaczęli jeszcze sezonu, bo lodówka jest, ale pusta.
W związku z brakiem odpowiedniej garderoby wpada mi do głowy pewna genialna myśl
To może jakiejś plaży dla nudystów poszukamy No niestety, nie było entuzjazmu
W końcu jednak S. nie wytrzymał i poszedł się kąpać w gatkach zwykłych
Woda była ciepła i spędziliśmy bardzo przyjemne popołudnie, w końcu trzeba się było zbierać. Przy wyjściu z plazy pytam:
Zrobiłeś w ogóle jakieś zdjęcia tej zatoczki No, pewnie, mnówsto Yhy.
W domu okazało się, że nie ma żadnego. Dlatego muszę się wspomóc zdjęciem z sieci:
Bardzo mi się tu podobało- tak trochę było hvarsko. S. oczywiście do końca był przekonany, że TO jest ukryta zatoczka
Nie do końca wiedziałam, gdzie ten ukryty skarb ma być, więc musiałam posilić się zdobyczami technologii. Odpalam na telefonie relację
gusi, ale raz, że ciężko się przebić przez 40 czy 50 stron, a dwa, zdjęć nie widać
Za Chiny tego nie znajdę. Wpisuję w wyszukiwarkę "Vrbnik ukryta zatoczka"-coś mi tam znajduje, że to niby tuż przy falochronie ma być.
No to się kierujemy w stronę portu. Po drodze mijamy ślady głagolicy, które mozna spotkac na całej wyspie, ale te są takie bardziej nowoczesne
W porcie akurat są jakieś remonty, ale omijając rozkopane dziury dochodzimy do celu. Są jakieś drzwi:
Ale to nie tam.
A może tam
Chyba tak. Zatoczka jest mała i bardzo ukryta
Tak naprawdę, to do dzisiaj nie jetem pewna czy to o to chodziło.
Trochę jeszcze popatrzymy:
No i czas wracać do krckich Międzyzdrojów
Vrbnik bardzo nam się podbał- jest niesamowicie klimatyczny. I pewnie gdyby było to pierwsze odwiedzone przez nas chorwackie miasteczko, to padlibyśmy na kolana z zachwytu, ale widzieliśmy wcześniej już sporo, więc wrażenia nie były jakieś piorunujące.
Wieczór spędzamy na promenadzie w Bašce a przy okazji idziemy(już po ciemku) obadać plażę w Zaroku. Wygląda obiecująco, więc stwierdzam, że w centrum plażować więcej nie będziemy.
No to tyle na dziś. Jutro niespodziewanie opuścimy wyspę
Ale na chwilę tylko