20 maja, niedziela. Kabion Vrženica i uvala Vela Luka. cz. III Vela Luka(prawie) i powrót do Baški
To idziemy na tę Velą Lukę Co nie jest takie proste, bo najpierw trzeba się wdrapać pod górkę- na punkt widokowy Rebica:
No, wdrapaliśmy się. Jest tu bardzo przyjemnie, bo wieje zimny wiatr.
Teraz pójdziemy trochę w dół. Za chwilę Vela Luka się wynurzy:
No i się wynurzyła:
Jest też Mala Luka- można na nią dojść szlakiem z tej Dużej
Na razie siadam i myślę:
No i podczas tego myślenia uruchamia mi się osobowość księgowego Analizuję więc ewentualne zyski i straty. Czyli tak:
Zejście do plaży jest mocno strome- po co się męczyć, jak za chwilę trzeba będzie podchodzić z powrotem
Jest późno i nie mamy ze sobą rzeczy plażowych, więc i tak nie będziemy się tu rozkładać
Plaża zapewne najlepiej prezentuje się z góry
Wcześniej umyśliłam chytry plan- zejdziemy do samej plaży, z której to wrócimy taksówką wodną. No, ale jest przed sezonem i taksówek wodnych nie ma. Można się dostać do Velej Luki drogą wodną, ale jak na razie wycieczka odbywa się raz w tygodniu(koszt to 100 kun w obie strony). I to nie dziś jest ten dzień
Reasumując- złażenie na sam dół jest dla nas nieopłacalne
Idziemy do Baški
Na początek trzeba wrócić tą samą drogą, czyli ponownie wdrapać się na Rebicę i z niej zleźć:
Dochodzimy do rozstaju nad kanionem i tu zamiast żółtego szlaku, wybieramy czerwony który górą prowadzi aż do campu Bunculuka. Tutaj nie ma już absolutnie żadnych trudności, momentami jest całkiem płasko:
Im niżej, tym skwar coraz większy
Jesteśmy już blisko Baški:
Na miejscu okazuje się, że z Festiwalu Crna Ovca, została tylko owca na miarę naszych możliwości Tak mi się skojarzyło
Na początku stwora ustawiono na nadmorskim deptaku, a potem nastąpiła przeprowadzka i owieczka stała na skrzyżowaniu daleko od centrum
Ciekawe czy już zgniła
Musieliśmy bardzo źle wyglądać i jeszcze gorzej pachnieć, bo po raz pierwszy od tygodnia nie byliśmy w ogóle zaczepiani przez konobowych naganiaczy
Nie wiem jak jest w sezonie, ale w maju w niedziele sklepy były czynne tylko do 12 stej. Z braku laku kupiliśmy po piwku w Tisaku po kosmicznych cenach i pobiegliśmy do naszego klimatyzowanego domku.
Trochę nas ta wyprawa sponiewierała, głównie za sprawą pogody.
Jutro zwiedzimy pełne uroku miejsce