Dawno, dawno temu za siedmioma górami i siedmioma rzekami. A dokładnie 16 czerwca 2006roku w Częstochowie o godzinie 4:10 po spakowaniu reszty bagaży wyjechaliśmy na wczasy do Malinskiej na wyspie Krk. Jechaliśmy dwoma autami Skoda Fabia disel i Opel Astra disel. Jechało 6 dorosłych osób i dwójka dzieci (1 rok i 7 m.-cy).
Trasa: Częstochowa, Chyżne, Zilina, Bratysława, Eisenstadt, Winer Neustadt, Graz, Maribor, Ptuj, Krapina, Zagrzeb, Rijeka, Malinska.
Postanowiliśmy jechać na przejście graniczne w Chyżnym. Co się potem okazało nie było nam po drodze. Granice przekroczyliśmy sprawie bez sprawdzania paszportów. Na granicy postanowiliśmy kupić winetkę, ale mało doświadczeni daliśmy się oszukać kupiliśmy winetkę na miesiąc zamiast na 2 tygodnie. Droga do autostrady przebiegła nam dość sprawnie nie było nawet korków, za to było widać jak Słowacy szybko budują autostrady - nasi powinni wybrać się do nich na przeszkolenie. W Bratysławie byliśmy koło 14:00. Mały koreczek na przejściu z Austrią i to ostatni, jaki napotkaliśmy na naszej drodze. Kupno winietki tez bez problemu tak jak powinno być 10 dni za 7,80euro. W Austrii postój na małe, co nieco; domowe kanapeczki. Potem granica na Słowenii też bez problemu. Po przejechaniu przez Maribor zaczęliśmy poszukiwania noclegu. Zbliżała się 18. Pierwsze okazały się dość drogie. Więc postanowiliśmy dojechać do miejscowości Ptuj. Niestety przy basenach nic nie znaleźliśmy, ale przy wyjeździe z miasta dojrzeliśmy napis ZIMMER i tam wjechaliśmy. Gospodyni okazała się bardzo miła, pokoje ładne wiec zostaliśmy na nocleg. Za dwa pokoje zapłaciliśmy 92euro. Pełni wrażeń z przejechania pół Europy poszliśmy spać. Rano śniadanko i dalej w drogę, wyjechaliśmy koło 7:00. Po drodze minęliśmy zapchany parking (sama auta z Polski) przed hotelem (zapomniałam nazwy - chyba Podhlednik?). Przejście graniczne minęliśmy bardzo szybko, gorzej było na odcinku do autostrady. Korków nie było, ale wolno jechaliśmy. Potem wjazd na autostradę w Krapinie opłata 18kun, potem przejazd na autostradę Zagrzeb, Rijeka, opłata 56kun za odcinek prawie 200km. Pierwsze tankowanie do pełna koło tunelu dl. 2140m I dalej w drogę. Widoki coraz ładniejsze i dopiero koło Rijeki widok na morze; upragnione od paru miesięcy. Zjazd na most i niespodzianka zamiast 15 kuna chcą od nas 30kun. Oczywiście nie mamy aż tyle i dajmy w euro. Jak się potem okazało płaci się od razu za wjazd i wyjazd. Do Malinskiej docieramy koło 11:00 i od razu idziemy do agencji turystycznej. Kwaterę mieliśmy już opłaconą w Polsce prze biuro turystyczne Almatur, która jest przedstawicielem biura Adriatyk. Za kwaterę dla 6 osób zapłaciliśmy około 1800zł-tydzień. W biurze zero tłoku wszystko nam sprzyjało, właściciel przyjechał bardzo szybko. I okazało się, że nie będziemy mieszkać w Malinskiej tylko w Njivice. Dla nas ok. byle było blisko do morza. Ale niestety szczęście przestało nam dopisywać. Co prawda kwatera ładna, nawet blisko morza tylko domek był na sporym wzniesieniu. Do morza szło się z górki nawet szybko, ale z powrotem to była tragedia wózków nie szło wepchnąć pod górkę tak było stromo. Postanowiliśmy nie brać tej kwaterki i wróciliśmy do agencji w Malinksiej EL-PI TOUR. Tam po krótkiej rozmowie mniej lub bardziej burzliwej kazano nam wrócić do agencji, koło 16, bo właściciel innej kwatery jeszcze jej nie przygotował. Postanowiliśmy jechać coś zjeść. Malinska okazała się mały, ale za to uroczym miasteczkiem. Zjedliśmy pizze nasze ulubione danie, trochę pospacerowaliśmy i o 16 byliśmy znowu w agencji. Tam czekał na nas nowy gospodarz. Pełni trwogi, co nam się teraz trafi ruszyliśmy w drogę. Tym razem cały czas w dół, już nawet, myśleliśy że wjedziemy prosto do morza. Kwatera okazała się BOSKA duża, i co najważniejsze przy samym morzy. Mieliśmy jakieś 10m do morza. Rozpakowaliśmy się i prosto do wody żeby zmyć z siebie trud podróży. Woda czysta ciepła, ale to w Chorwacji norma. Do centrum Malinskiej mieliśmy spacerkiem wzdłuż morza jakiś 1km. Szło się po promenadzie, widoki piękne. Niedaleko naszej kwatery był Discount spożywczy tam robiliśmy zakupy. Ceny porównywalne do naszych polskich. Obiady jadaliśmy na mieście przeważała kuchnia włoska (pizza, spaghetti, lasagnia). Za obiad dla dwóch osób płaciło się około 100kun. Całymi dniami leżeliśmy na plaży. 19 Czerwca pojechaliśmy na wycieczkę po wyspie zwiedziliśmy przystań promową w Valbisku i stolicę wyspy Krk. Krk okazał się ładnym miastem z wąskimi uliczkami pełnymi sklepów. Na drugi dzień postanowiliśmy jechać do Baski, bo będąc na wyspie i jej nie zobaczyć do tak samo jak być w Paryżu i nie widzieć wieży Eiffla. Baska zrobiła na nas wrażenie, wielkie góry z kamienistymi szczytami wchodzącymi wprost do morza. Miasteczko śliczne z wąskimi uliczkami, sklepikami tam zrobiliśmy pierwsze zakupy pamiątkowe dla znajomych duży wybór.
Trasa do domu: Malinska, Bakarac, Zagrzeb, Krapina., Ptuj, Maribor, Graz, Wiedeń, Bratysława, Zilina, Cieszyn, Bielsko Biała, Częstochowa.
Jak to zwykle jest urlop zleciał nam bardzo szybko i pora było wyruszyć w drogę powrotna. Postanowiliśmy nie jechać autostradą tylko normalną drogą przez góry. Droga okazała się bardzo dobra, pełno zakrętów, zero korków, ale za to, jakie widoki. Tego na autostradzie nie ma. Koło Zagrzebia wjechaliśmy na autostradę, bo innego wyjścia nie było żeby dostać się do granicy Chorwacko Słoweńskiej. Na autostradzie chorwackiej w stronę Rijeki był długaśny korek a to wszystko przez wypadek. Czym bliżej granicy tym więcej aut ale całe szczęście (dla nas) w przeciwna stronę. Korek ciągnął się prawie do granicy z Austrią, z przerwami paro kilometrowymi. Na autostradzie w Słowenii straż rozdawała butelki z wodą, co nas mile zaskoczyło. U nas byłoby to nie do pomyślenia. I to były ostatnie korki, jakie spotkaliśmy po drodze. Droga przez Wiedeń okazała się bardzo szybka gdybyśmy nie pomylili jednego zjazdy, ale cóż i pomyłki pilotom się zdarzają. Za to zwiedziliśmy śliczne miasteczko po drodze. W Bratysławie byliśmy koło 16:00. Tam w pierwszej wersji mieliśmy nocować dokładnie w Złotych Piaskach, ale z racji, że było dość wcześnie postanowiliśmy jechać do domu. Po drodze zjechaliśmy do Trencina, na zakupy i jakiś obiad. Obiad okazał się bardzo pożywny i tani, polecam market HIPERNOVA, z pasażem. Trzeba uważać, bo łatwo się zgubić w Trencinie, złe oznakowanie my próbowaliśmy dwa razy wyjechać za 3 razem się nam udało. Do granicy Słowacko Czeskiej było bez problemów. Droga do Cieszyna niezbyt dobra same remonty. Ale nie było tłoku. I wreście przejście w Cieszynie i powrót do rzeczywistości, polskie drogi. Objazdy, wieczne remonty i złe oznakowanie. Ile razy bym tamtędy nie jechała zawsze ominę zjazd na Katowice. Lekko zmęczeni dojechaliśmy do domu parę minut po północy. Cała trasę pokonaliśmy w 18 godzin nie jest źle. Mam nadzieje ze za dwa lata jak znowu pojadę na wczasy do Chorwacji będą już same autostrady,oczywiście za granicą Polski, bo nie sądzę żeby u nas się wzięli za roboty.
Mam nadzieję ze za rok nam sie również uda wybrać do Cro jeśli nie to napewno za 2 lata tym razem troche dalej na południe.
Pozdrawiam wszystkich Cromaniaków i życzę udanych wakacji. :)