2 sierpnia (niedziela): Atrakcje Zagrzebia - część pierwszaTrafił nam się wyjątkowo upalny dzień. Spędzimy go w mieście
, ale za to w jednym z naszych ulubionych
Będziemy też trochę uciekać przed upałem do parków i chłodzić się w mgiełkach fontann
Najpierw jednak mamy coś ważnego do zrobienia. W zeszłym roku nie udało nam się usłyszeć słynnego wystrzału z armaty umieszczonej w twierdzy Lotrščak, spóźniliśmy się o dwie minuty
Tym razem musimy zdążyć!
Wysiadamy z tramwaju. Pusta Ilica (główna ulica Zagrzebia):
No tak, niedzielne przedpołudnie... Ci, którzy nie pojechali nad Jadran, siedzą nad Jarunem (zagrzebskim jeziorem). Jarun widzieliśmy w zeszłym roku, a wystrzału nadal nie słyszeliśmy
, więc idziemy w stronę Uspinjačy:
Wyjazd wagonikiem trwa dłużej niż wejście po schodach
, ale raz w roku można się przejechać
, zwłaszcza, że nie musimy kupować dodatkowych biletów - obowiązują nasze, całodzienne, na całą komunikację w mieście.
Widoki z górnej stacji:
Jesteśmy pod kulą Lotrščak:
Witają nas muzykanci:
i pani w tradycyjnym stroju:
Stajemy pod wieżą i czekamy na południe...
Mój mąż ustawia się z aparatem, żeby zrobić zdjęcie wylatującej kuli. Napięcie rośnie, w końcu wybija 12:00 i ........... piiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiii...............
Mniej więcej coś takiego słyszymy przez następne pół godziny
Nie sądziłam, że wystrzał będzie aż tak głośny
Fakt, staliśmy blisko, pod samą wieżą. Nie pomyśleliśmy też o tym, żeby zatkać uszy. Oczywiście o uwiecznieniu kuli na zdjęciu nie może być mowy, wszystko działo się za szybko, a mąż, owszem, pstryknął, ale uwiecznił na zdjęciu wyłącznie kawałek muru
Kiedy się trochę otrząsnęliśmy z pierwszego szoku, mogliśmy stwierdzić, że kula nie była kauczukowa (nie wiem, dlaczego miałam taki pomysł; to przecież byłoby niebezpieczne), tylko kartonowa. Karton eksplodował nad naszymi głowami, a teraz kawałki kuli mieliśmy pod stopami
Chcieliśmy mocnych wrażeń, no to mamy
Teraz pora się trochę wyciszyć (chociaż w uszach ciągle słyszymy piiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiii
) - zmierzamy w stronę barokowego kościoła św. Katarzyny z XVII wieku:
Niedziela, więc jest otwarty. Fajnie, bo tu nas jeszcze nie było. Wnętrze kościoła, jak to w baroku, na bogato
:
Przed kościołem, na Placu Jezuickim, znajduje się fontanna "Ribar" - najstarsza na Gornjim Gradzie, postawiona w 1911 roku:
Nie wiem wprawdzie, co ma rybak do duszenia węża, ale muszę przyznać, że artyście udało się utrwalić wielką determinację w oczach mężczyzny
Idziemy teraz w stronę kościoła św. Marka:
Charakterystyczne kolorowe dachówki ułożone w herby Zagrzebia oraz Trójjedynego Królestwa Chorwacji, Slawonii i Dalmacji, które istniało w latach 1868-1918:
Przed kościołem małe zgromadzenie:
To żony i rodziny Branitelji - weteranów wojennych.
Protestują prawdopodobnie przeciwko odbieraniu przywilejów rodzinom kombatantów. Można o nich poczytać np.
tutaj.
Manifestacja jest malutka, więcej gapiów niż manifestujących
(Na zdjęciu powyżej barokowy Pałac Bana, obecnie siedziba prezydenta Chorwacji.)
Strażnicy Saboru (parlamentu) i Pałacu Bana profilaktycznie filmują tę kulturalną demonstrację
Jak widać, atrakcji w Zagrzebiu nie brakuje. Będziemy ich mieli dzisiaj pod dostatkiem
Gdyby ktoś miał ochotę, może się przejechać tymże cudem włoskiej motoryzacji:
Imponujący rocznik
:
Nas pęd zwiedzania gna dalej... Trafiamy w to samo miejsce, co wczoraj wieczorem:
Widać stąd kolejny cel naszego sentymentalnego spaceru - katedrę.
Ale po drodze zobaczymy jeszcze jedną atrakcję - konny orszak:
Panowie prezentują się przepięknie:
ale współczujemy im jazdy w pięknych (i grubych) strojach w dzisiejszym upale (w cieniu 29 stopni)
Koniom zresztą też
Orszak zamyka piechota:
Nie mam pojęcia, z jakiej okazji panowie maszerowali (i jechali) ulicami Zagrzebia (trafiliśmy na nich jeszcze kilkukrotnie w różnych częściach miasta), ale stanowili piękny obraz i nie lada atrakcję