minimartini napisał(a):I w tej grupie są dwie, o których marzymy - Mljet i Pag
A tu Grecja tak nas już kusi... Od zeszłego roku
Jestem bardzo ciekawa, co zwycięży
23 lipca (czwartek): Fishpicnic - część druga i ostatniaWracamy na pokład "Bury", gdzie czeka już na nas domaće vino:
a zaraz pojawia się też grillowana makrela. Nie ma problemu z dokładkami, przygotowano więcej ryb niż ludzi na statku
Do tego oczywiście pieczywko i nieodłączna biała kapusta z octem winnym. Proste smaki, ale dla mnie to jest właśnie esencja dalmatyńskiej kuchni. Smakuje wybornie
Nie wiem, czy bardziej dlatego, że jest pyszne, czy dużą rolę odgrywają okoliczności przyrody... Wszystko jedno, jesteśmy bardzo zadowoleni.
Do naszego stolika przysiada się sympatyczna Bośniaczka (w tym roku w Cro mamy szczęście do Bośniaków). Okazuje się, że aktualnie mieszka we Francji, pracuje w Szwajcarii, ma męża Niemca, a do Chorwacji przyjechała na wakacje
Fajnie nam się rozmawia, cieszymy się z kolejnej możliwości pogadania po chorwacku
Czas szybko płynie i nagle orientujemy się (może to też wpływ wina
), że już dobijamy do brzegów Šolty, a konkretnie do Rogača:
Miejscowość ta znajduje się na północnym wybrzeżu Šolty. Istniała już w czasach starożytnych, w pobliskiej zatoce Banje znaleziono pozostałości rzymskich villae rusticae. Obecnie Rogač zamieszkuje około 100 osób, znajduje się tu przystań dla promów i katamaranów płynących ze Splitu oraz stacja benzynowa.
Mamy tu niecałe 2 godziny czasu wolnego
Tak jak większość współtowarzyszy podróży, ruszamy na rekonesans miejscowości:
Obchodzimy zatokę dookoła:
Wypatruję taką ciekawostkę
:
Czy my na pewno jesteśmy na Šolcie, a nie na Lastovie
Nasza "Bura" z daleka:
Pogoda zrobiła się całkiem fajna. Słoneczko świeci, a nawet bardzo mocno grzeje, a Jadran zaprasza do kąpieli
:
Spacerujemy razem z poznaną Bośniaczką, która zaprosiła nas na "kawę czy coś"
Nie wypadało odmówić, tym bardziej, że fajnie nam się rozmawia. Jadran poczeka...
Docieramy do konoby Pasarela cudnie usytuowanej nad samym morzem:
Po chwili widzimy też turystów z naszego statku. Bezradnie rozglądają się za miejscem, bo zajęliśmy ostatni wolny stolik. Zapraszamy ich więc do nas. Okazuje się, że to Amerykanie z Kalifornii, którzy przylecieli na wakacje do swoich przyjaciół do Splitu. Jest już bardzo międzynarodowo
Możemy trochę odpocząć od mówienia po chorwacku i pogadać, na odmianę, po angielsku
Towarzyszy nam kot, który wygląda trochę "egipsko":
Amerykanie proszą o polecenie pięknych miejsc, które można zwiedzić bez auta. Ponieważ stacjonują w Splicie, rekomendujemy rejs katamaranem do Bolu i/lub Jelsy (obowiązkowy nocleg w Jelsie) lub wycieczkę do miasta Hvar. Mimo że podróżują z dwójką małych dzieci, są elastyczni i chętnie pozwiedzają dalmatyńskie wyspy.
Fajnie się rozmawia, ale trzeba by się w końcu zanurzyć w Jadranie. Nie szukamy daleko, wykąpiemy się przy pobliskich skałkach:
z widokiem na drugą stronę zatoki:
Niestety, czas na nas. Niecałe 2 godziny szybko minęły w pięknych okolicznościach i w miłym towarzystwie. I chociaż w Rogaču nie ma nic szczególnego (kilka domów, parę restauracji i barów, plaże kamyczkowe i skaliste) podobało nam się tu. Miejsce emanuje niesamowitym spokojem. To może być dobry pomysł na leniwe wakacje. Chociaż gdy będziemy się wybierać na Šoltę, jako bazę raczej wybierzemy Stomorską albo Maslinicę.
Wracamy na "Burę". Na dolnym pokładzie pusto:
Większość ludzi przeniosła się na dziób i podziwia widoki. Łajba płynie zaskakująco szybko i już za chwilę oglądamy piękne plaże w okolicach Sutivanu:
i sam Sutivan:
Tu jeszcze świeci słońce, ale za chwilę wpływamy w "strefę mroku". Nad Supetarem wiszą ciężkie chmury. Ciekawe, czy tak tu było przez cały dzień
Morze szaleje, fale pryskają, więc chowamy się na dolny pokład:
Na szczęście niedługo bezpiecznie dopływamy do supetarskiego portu:
Wycieczka była bardzo udana, chociaż inna niż się spodziewaliśmy
Na pewno bardziej by się nam podobało, gdybyśmy mieli lepszą pogodę, ale i tak było fajnie. Najważniejsze, że nie padało. Małe rozczarowanie to chmury, które nadciągnęły akurat wtedy, gdy byliśmy u wybrzeży Drvenika i nie mogliśmy w pełni nacieszyć się kolorami laguny. Ale przez moment widzieliśmy te lazury i musi nam to wystarczyć
Rogač natomiast nie wyróżniał się niczym szczególnym spośród wielu małych dalmatyńskich miejscowości i równie dobrze moglibyśmy przybić do brzegu gdziekolwiek indziej
, ale było tam ładnie i spokojnie. Natomiast chyba najbardziej podobała nam się część towarzyska (której nie mogliśmy przewidzieć), możliwość spotkania sympatycznych ludzi i podszlifowania chorwackiego (i angielskiego
)
Koniec wycieczki, koniec dobrej pogody. Słońce świeci gdzieś dalej:
Natomiast tutaj, w Supetarze, zrywa się potężny wiatr:
i nadciągają ciemne chmury:
Idziemy w stronę apartmanu, obserwując "odważnych" plażowiczów, którzy skaczą przez fale:
Niestety, gdy docieramy na kwaterkę, deszcz zaczyna padać na dobre. A chcieliśmy jeszcze trochę poplażować... Trudno, zamiast tego późnym popołudniem wybieramy się na pyszne hamburgery do pobliskiej "Šumicy". Siedzimy pod daszkiem i patrzymy na wzburzony Jadran:
Wieczór spędzamy częściowo przy chorwackiej telewizji
, a częściowo na tarasie, kiedy już przestaje padać. Przychodzi sąsiadka i przeprasza nas za nietrafione przewidywania pogodowe
Nie szkodzi, mieliśmy udany dzień. Nawet bardzo udany!