19 lipca (niedziela): Okolice Milnej - oczywiście kajakiem i kolacja-niespodziankaDzisiaj znowu obieramy kierunek na Milną. Ale po drodze zajrzymy jeszcze do jednej "pięknej wiochy" - Bobovišći (tej nie na moru
)
Nie ma tu zbyt wiele do oglądania... Ale można zobaczyć kościół:
pomnik:
trochę starych domów:
Można też odpocząć w pięknych okolicznościach:
Całkiem ładnie! Jedziemy dalej. Przed Milną skręcamy na obwodnicę miejscowości i w ten sposób dojeżdżamy do portu z drugiej strony:
Można kupić świeże rybki:
Niestety nie kupimy, w Fabiaku przez cały dzień raczej nie zachowałyby świeżości
Parkujemy niedaleko kutra:
Musimy jakoś wytrzymać kuszący zapach ryb
podczas pakowania się do kajaka.
Kajakowicze płyną w stronę starówki:
My wyruszamy w przeciwnym kierunku - w stronę półwyspu Zaglav.
Wypływamy z Luki Milna:
Mijamy zagospodarowana i zaludnioną zatoczkę Pasika:
Przepływamy obok kolejnych uvali - Makarac, Zavraće, Mali bok i w końcu dopływamy do zatoczki Krvaca.
Zdajemy sobie sprawę, że nie będzie tu bezludnie, ale mamy nadzieję, że znajdzie się coś wygodnego do leżenia. I jest - piękny kawałek skały
z widokiem na Plavca i inne jednostki pływające
:
Ponieważ upał daje się we znak, testuję czytanie w wodzie
:
Dobry pomysł, dopóki... nie przepłynie motorówka
Jest nam w tym miejscu bardzo dobrze, ale kiedy kończą się zapasy drożdżówek i innych slanaców, trzeba pomyśleć o czymś do jedzenia. Daleko nie mamy - przeprawiamy się na drugą stronę "kanału":
Na plaży Bijaka jest kilka barów i restauracji:
Trafiamy w piękne miejsce:
i zajadamy się palačinkami z czekoladą:
Później jeszcze trochę plażowania na plaży Bijaka - tym razem w bardziej tłocznych okolicznościach:
i wracamy do Supetaru.
W planach mamy wieczór w Sutivanie, ale kiedy docieramy do "domu", pukają do nas gospodarze obładowani garami
Okazuje się, że ugotowali niedzielny obiad i chcieli nas zaprosić, ale nas nie było, więc teraz nam go odgrzali
Fajnie! Myślimy o rybce,
čevabach, pljeskavicy czy innych chorwackich specjałach, a okazuje się, że w garnkach mamy... rosół i schabowe
No i naleśniki na deser
Być może chcieli zrobić coś typowo polskiego
Rosół w taki upał jakoś mi nie wchodzi i zjada go mąż
, ale pozostałe dania bardzo smaczne
Z powodu niespodziewanej obiadokolacji Sutivan będzie musiał poczekać, dzisiaj zostajemy w apartmanie.
Po zjedzeniu i umyciu garów idziemy podziękować gospodarzom za posiłek. Zostajemy usadzeni i dostajemy jeszcze po zimnym Karlovačku
Okazuje się, że nasi gospodarze są Bośniakami z okolic Banja Luki (ale katolikami, co wielokrotnie podkreślają
) Przez kilka lat w czasie wojny i po niej mieszkali w Niemczech, a później osiedlili się na Braču.
Miło sobie rozmawiamy. Pokazują nam zdjęcia swoich dzieci i wnuków
Opowiadają o rodzinie, o tym, jak im się żyje w Chorwacji. My mówimy o sobie, o Polsce... Bardzo sympatyczny wieczór
Późnym wieczorem odwiedza nas jeszcze sąsiad nazwany przeze mnie Harry - od imienia policjanta z książek Jo Nesbo, którymi aktualnie się zaczytuję
:
Dostaje trochę kabanosów i teraz będzie nas regularnie odwiedzał
Niedługo okaże się, że Harry w rzeczywistości ma na imię Gea