3 razy R (rejs, ryba, rozczarowanie)
Z Wikipedii:
Jezioro Tyberiadzkie jest największym jeziorem słodkowodnym Izraela, położonym na północy kraju w Galilei. Niektórzy nazywają je morzem, jednak w rzeczywistości jest to jezioro przepływowe, przez które przepływa rzeka Jordan, która wraz z jeziorem stanowi podstawowe źródło wody dla Izraela. Specjalny system wodnych rurociągów transportuje wodę z północy kraju na południe z jeziora Tyberiadzkiego aż na pustynię Negew. Bardzo często Jezioro Tyberiadzkie jest nazywane Jeziorem Genezaret albo Jeziorem Galilejskim, czasami Morzem Galilejskim. We współczesnym języku hebrajskim jest znane pod swoją biblijną nazwą: Morze Kinneret. Jezioro ma długość 21 km i szerokość 13 km. Maksymalna głębokość 43 m. Jest to najniżej położone jezioro słodkowodne na Ziemi (209 m p.p.m.). Znajduje się ono w depresji, w tak zwanej dolinie ryftowej, 213 metrów poniżej poziomu morza. Tektoniczny Rów Jordanu powstał w wyniku rozdzielenia się płyt tektonicznych afrykańskiej i arabskiej.
Jednym z nieobowiązkowych punktów naszego wyjazdu był rejs po Jeziorze Galilejskim. Brzmiało to zachęcająco, więc się zdecydowaliśmy.
Stateczek też wyglądał przyjemnie:
Rejs zaczął się uroczyście. Flaga na maszt, Mazurek Dąbrowskiego.
Potem zaczęła się proza. Po wystąpieniu naszego pilota załoga zaczęła sprzedaż pamiątek. Płyty z muzyką żydowską, jakieś kartki, foldery.
Z głośników szła najpierw "Barka" a potem utwory z tej reklamowanej płyty (HEVENU SHALOM ALEHEM i podobne).
W tym czasie statek odpłynął kilkaset metrów od brzegu i kręcił się w kółko. Widoczność, tak jak w czasie całej pielgrzymki, była marna.
Przeciwległy brzeg majaczył gdzieś we mgle. O dobrych zdjęciach nie mogło być mowy, ale próbowaliśmy coś zrobić.
Na wzgórzach majaczyła Tyberiada.
Bliźniaczy stateczek też wykonywał podobne manewry, a po fladze sądząc, wiózł Koreańczyków.
Ta zabawa z pływaniem w kółko w jednej części jeziora trwała około godziny, po czym wróciliśmy do przystani.
Na przystani stała też łódka rybacka, która właśnie wróciła w połowu.
Sądząc po "obfitości" ryb, rybacy zarzucili sieć po niewłaściwej stronie łodzi.
Jeszcze ostatnie spojrzenie na brzegi jeziora
i jedziemy zmierzyć się z kolejnym mitem -
Rybą świętego Piotra
Mt17:24-27
Gdy przyszli do Kafarnaum, przystąpili do Piotra poborcy dwudrachmy z zapytaniem: "Wasz Nauczyciel nie płaci dwudrachmy?"
Odpowiedział: "Owszem". Gdy wszedł do domu, Jezus uprzedził go, mówiąc: "Szymonie, jak ci się zdaje? Od kogo królowie ziemscy pobierają daniny lub podatki? Od synów swoich czy od obcych?"
Gdy powiedział: "Od obcych", Jezus mu rzekł: "A zatem synowie są wolni.Żebyśmy jednak nie dali im powodu do zgorszenia, idź nad jezioro i zarzuć wędkę! Weź pierwszą rybę, którą wyciągniesz, i otwórz jej pyszczek: znajdziesz statera. Weź go i daj im za Mnie i za siebie"
A tłumacząc to na nasze, chodziło o zdobycie kasy na podatek świątynny.
Obecnie knajpy nad jeziorem serwują
Tilapię jako rybę świętego Piotra.
Nie jest ona tania (16 $) ale za to dodatki gratis. Same dodatki, bez ryby 12$. W Wielu relacjach czytałem jaka to smaczna ryba, że ości się rozpływają w ustach. Nic podobnego. Jest to przeciętna w smaku oścista ryba. Nie warto kupować. W pyszczku też pieniążka nie ma.
Pytanie czy jest to ta ryba, o której mówi Ewangelia? Raczej nie. Tilapie są rybami planktonożernymi i na wędkę się złowić nie dają.
Jest ich jednak najwięcej w jeziorze to też doklejono legendę do tej właśnie ryby. A o skuteczności marketingu świadczy liczba zjedzonych ryb w ciągu jednej zaledwie godziny w knajpie.
Kardynał też tam był i rybę jadł.
I to by było wszystko w tym temacie.
Dlaczego trzecie R? Chyba sami rozumiecie.
NIE WARTO na rejs i NIE WARTO na rybę.
Następny odcinek będzie o chrzcie w Jordanie, ale to w przyszłym tygodniu.
Krzysztof