Plażowanie w Cavtacie
Dałam się nabrać. No cóż, każdemu się to czasem przytrafia. A ja nabrałam się na opis w Pascalu, który brzmiał następująco: "urokliwe miasteczko (...) trudno o lepsze miejsce do wypoczynku: spokojna woda, egzotyczna flora i infrastruktura turystyczna na wysokim poziomie" .
No więc, po takiej rekomendacji, mając na celu połączenie plażowania i zwiedzania, w środę (25 czerwca) pojechaliśmy do Cavtatu. A tam się okazało, że słowo "urokliwe"; dla każdego znaczy co innego Owszem, było miło i sympatycznie, ale "urokliwie" - to za dużo powiedziane
Dlatego w mojej wersji przewodnika wyraz "urokliwe"; zamieniłabym na "miasteczko, w którym trzeba się pokazać" , a to za sprawą wszechobecności Rosjan , którzy grosza nie skąpią . (od razu zastrzegam, że Rosjan, a także inne narody lubię, ale sposób ich bycia był dla mnie nowy, więc trochę im się poprzyglądałam).
No bo jak tu się nie przyglądać, kiedy widzę przypływający do brzegu wielki, nowoczesny jacht, z którego wysiada bogato odziana para, mówiąca po rosyjsku. Po czym momentalnie zjawia się wielka czarna limuzyna, do której owi ludzie wsiadają. Normalnie wielki świat
I takich przykładów rosyjskiego wielkiego świata w Cavtacie było jeszcze kilka. No cóż, my mamy polską wyspę Ciovo, a Rosjanie Cavtat
O wilku mowa:
Nasz mały "lansik" w kawiarni:
Widoczek Cavtatowski:
i kolejny:
A co do plaż w Cavtacie - to są on mocno zorganizowane turystycznie, co dla jednych jest wadą, a dla innych zaletą. My natomiast wzięliśmy je z przysłowiowym "dobrodziejstwem inwentarza' - skoro takie one są, a dzieciaki mają umysł opętany przez wizję kąpieli morskich, to nie ma co wybrzydzać .
I tu mała dygresja. Siedzimy sobie na tej plaży, nie!... co ja gadam!... jakie siedzimy!... przecież mamy małe dzieci, i wcale nie siedzimy, tylko jesteśmy w nieustannej gotowości po to, żeby nasze dzieciaki się nie potopiły.
Tak więc, stoimy w pełnej gotowości na plaży, a tu nagle przychodzi chorwacka mama z takim ledwo chodzącym szkrabem, wkłada mu pływaczki, następnie wkłada go do wody i całkowicie wyluzowana zaczyna przygotowywać swoje ciało do pobierania kąpieli, ale słonecznej Następnie cała zabalsamowana zaczyna się opalać, nie zwracają uwagi co robi jej dziecię. W tym momencie przeżyłam szok!! Wieszczyłam katastrofę i wiecie co ... nic się złego nie stało. Małe w pływaczkach unosiło się na wodzie jak taki koreczek, bawiło się przy tym doskonale.
I od tej pory wiedziałam, że z chorwackiej mamy trzeba brać przykład.
Tak więc robiliśmy wszystko, żeby kąpiele tak wygladały:
ale to było na Hvarze, więc nie uprzedzajmy faktów....
a teraz przerwa na reklamy