Odcinek jedenasty
dzień 3/4
Czule pożegnaliśmy park Disneyland .
Postanowiliśmy zwiedzić park
Disney Studio jest mniej znany i diametralnie różni się od opisywanego Disneylandu. To jakby kraina filmu, współczesnych animacji i efektów 3 D.
Bardzo żałuję, że zwiedziliśmy go połowicznie . Kryje wiele tajemnic i atrakcji.W tym parku
milusińscy spotkają
rybkę Nemo,
Autka. Mogą z twórcami bajek ,malować postacie. Zobaczą jak powstają ich ukochane bajki. Przy czym wszystkiego mogą dotknąć.
To takie Holywood pod Paryżem. Na ziemi wmurowane są gwiazdy świata Disneya. Nie brakuje również atrakcji dla dorosłych a ośmielę się nawet stwierdzić , że w tym miejscu są one jeszcze ciekawsze.
Od dwóch dni szukam mapy tego parku, którą najwyraźniej zabrały
krasnoludki Bez niej cieżko mi zobrazować i przybliżyć to miejsce.
Znalazłam taką mapkę w necie
pomóc nie pomoże ale zawsze jakieś spojrzenie
Cały park jest imitacją miasta i wytwórni filmowej
Nadciągały czarne chmury i perspektywa szaleństw nie rysowała sie w jasnych barwach.
Wizytę w tym parku rozpoczeliśmy od
polowania
Na wielki plac podjechała przyczepa z gwiazdami . Zza rogu wyskoczył nieuchwytny
Pluto z ADHD
Brykał z dzieciakami , ściskał i pozował do zdjęć.
Tusia wypatrzyła Goofiego odrealnionego totalnie był przy tym komicznie przeuroczy . Buzia się sama do niego śmiała.
Nie było siły aby ją
odciągnąć więc wtórowaliśmy jej z mężem. Bo co niby mieliśmy robić;)
Goofi upolowany:)
Foteczka do albumu
Moje dziecko zaskakiwało mnie z minuty na minutę coraz bardziej.
Jej odwieczna nieśmiałość zniknęła . Zauroczył ją Stich . Przyznam szczerze , że nie bardzo wiedziałam z jakiej on jest bajki. Teraz już wiem po powrocie oglądała ją milion razy a ja znam fabułę na pamięć;)
W duchu modliłam się aby ten autograf zdobyła , wiedziałam jaka rozpacz będzie jeśli się jej nie uda .
Upolowani;)
Mała Mulina dostała od Sticha wielkiego buziaka i zakumplowali się . On z nią na 2 minuty ona z nim na całe dzieciństwo;)
Żal nam było
Pani wiewiórki nie cieszyła się specjalnym powodzeniem u dzieci. Nie udało się nam rozszyfrować z jakiej jest bajki
Za okazane zainteresowanie odpłaciła po stokroć:)
Tak jak szybko się pojawili tak szybko znikneli. Dziecię zadowolone więc łaskawie nadeszła możliwość zapoznania się z terenem. Opuściliśmy dziedziniec . Przyszła pora na obiadek w restauracyjce;)
Dwa tygodnie takich wczasów i miałabym figurę jak osa Nic tylko chodzenie a brzuchy puste
.
Podczas pochłaniania wielkiej porcji frytek , ciągle dochodziły mnie jakieś potworne wrzaski potem wszystko milkło aby po kolejnych pięciu minutach powtarzało się od nowa , przy czym
Ryk był nieziemski. Wyjrzałam ale na około stały sobie budynki pasujące do wystroju , nigdzie nie widziałam znienawidzonego widoku wagoników i kolejek górskich.
Skończyliśmy posiłek z pełnym brzuchem wyszłam na uliczkę. Stoję i czekam na Mulinę która wyczołgiwała się wraz z całym dobytkiem klamotów zakupionych po drodze.
Wreszcie usłyszałam skąd dochodzi to
rykowisko . Na szczycie budynku była sobie niepozorna winda .
Szaleńcy wsiadali , natomiast ona z całym pędem zwalała sie w dół z głuchym hukiem. Przez 2 dni słyszałam ryki i wrzaski ale te pobiły wszystko nawet moje arie na kolejce w Kanionie .
Oczywiście , że tam
nie mam odruchów samobójczych ale rzecz jasna wysłałam tam męża:)
Wygląda niewinnie
Mąż mój zapewne ma teraz uraz do wind tylko się nie przyznaje:)
Doszlismy do wniosku , że dłużej nie możemy spacerować razem bo czas ucieka nieubłagalnie a my nic w tym parku nie widzieliśmy . Tuśka chce na jakieś autka , karuzele , mąż na kolejkę Nemo . Więc ja jako matka z lękiem wysokości chętnie przystałam na pomysł , że ja będę jeździć na karuzelach a mąż niech się dobije na tych kolejkach . Część atrakcji jakie przeżywał zobaczycie na koniec w filmiku
Ja rozkoszowałam się atrakcjami na poziomie siedmiolatka Na dywanach latałam ze 3 razy Wysoko było jak dla mnie ale na litość boską latały tam małe dzieci więc nawet nie jęknęłam.
Dla
fanów Autek dodam , że jest karuzela na zasadzie filiżanek Tylko siedzi się np w
Złomku. Zwiedziłyśmy z Tusia rysownię Disneya byłysmy na lodach i czas upływał nam błogo .
Spotkałam meżulka na fajeczce domyślałam się , że przeżył ciężkie chwile
) Podziwiam go , że tak z jednej masaky do drugiej;)
Zorganizowął sobie zabawę wyglądajacą niepozornie
Pływanie z rybką Nemo;) Błogo ta rybka wyglądała tylko na banerze . Tak naprawdę jest to kolejka górska w wielkim hangarze siedzi się w skorupie żółwia w zupełnej ciemności i odbywa się harce góra dół do góry nogami w zupełnej otchłani , nie widać ani gdzie się jedzie ani w którą stronę;)
Zastanówcie sie 2 x zanim wskoczycie popływać z rybką;). Reasumując z wszystkich kolejek " najmilej" wspomina rybkę i wyrzutnię parową:)
nie opisywałam wszystkich na których jeździł tylko te , po których wychodził zielony;)
Nie starczyło biedakowi czasu na przeżycie katastrofy z zalewaniem wagoników , pożarami będzie okazja następnym razem. Znalazłam zdjęcie w necie bo napewno warto to przeżyć;)
Nie uwierzycie ale zostało nam półtorej godziny do odjazdu pociągu
a oczywiscie mieliśmy za mało pamiątek . Te ostatnie godziny poświęciliśmy na gromadzenie prezentów dla rodziny i zabawek dla Tusi , których nie można kupić w naszym kraju;)
zdjecie z netu
w butelkach wino bardzo dobre;), w pudełkach ciasteczka w puszkach cukierki;)
i nasza wystawa sklepowa
W sklepach tak jak wspominałam jest dosłownie wszystko od ubrań po wino;) Rzuciłyśmy się Tusią wiadomo geny . Pokupowała sobie figurki z króla lwa i niezliczoną ilosć klamotów . Babcie wspierały jej kieszonkowe tym bardziej przymykałam oko;).
Mój mąż odpuścił sobie kupowanie. Zakupy wywołują w nim wysypkę przechadzał sie po okolicy. Skompletowałam wszystko dla rodziny ustawiłam się w
kolejce gigantycznej .30 minut do odjazdu pociągu . Mąż tupie a kolejka idzie jak ślimak. Ustaliłam , że pojedzie po nasze bagaże do hotelu. Kolejka jakoś się przesuwa ale zaczynałam tupać nogami. Jak mam wrócić bez pamiątek ,nie ma męża , bagaży
....Dolazłam do kasy sprawa stała się jasna nie wiem czy sprzedawcy
strajkowali czy złośliwie to robili ale nie skłamię Was facet pakował kubek w papier dobrą minutę z takim spokojem i ślamazarnością. Ostatkiem sił powstrzymywałam się , żeby mu nie wyrwać tego papieru z łap i sama zapakowałabym słonia w blok rysunkowy szybciej. Podał cenę ale sie cieszyłam , że męża nie ma i tego nie słyszał:) to był jedyny plus:)
Stałam pod dworcem no nie ma go ...
to będą niezłe jaja (pomyślałam) . Kasa wydana bilet jest wyraźnie na tą godzinę . Zapomniałam jeszcze dodać , że komórka została w Londynie;) Z kalmotami
balonem wielkim jak słońce z buziaczkiem Myszki Miki. Zostaniemy tutaj i może rodzina zacznie nasz szukać bo do
ambasady dojdę na pieszo za tydzień. Przypomniałam sobie o karcie no to jednak nie jest tak strasznie
Na jakieś pięć minut przed odjazdem Mąż Adaś się znalazł zmęczony zmachany ale jest , wraz z bagażami . Gdy doszły do bagaży klamoty zakupione , wyglądaliśmy jak wielbłądy kroczące przez peron z wielkim balonem;)
Odprawa celna wyglądała komicznie bo Anglicy mieli trzy razy wiecej klamotów niż my , dzieci przez bramki przeciskały się z gigantycznymi balonami po bokach stali wopiści jeden cyrk.
Prześwietlają te majtki w myszkę Miki skarpety , maskotki i klocki;). Pociąg na nas poczekał;)
Był taki zamęt , że nie zdążyło mi się zrobić smutno a tylu rzeczy nie widzieliśmy.
Niedosyt jest tak duży a wspomnienia tak radosne , że przykro mi , że tak wiele nam umknęło
Na koniec wklejam mapę całego Disneyowskiego państewka
Mapa znaleziona w necie.
Reasumujac minimum 3- 4 dni
Dużo kasy
i dobry humor;)
Wszystkim rodzicom muszę poradzić aby w miarę możliwości podczas pobytu z maluszkami zabrali ze sobą babcię sąsiadkę kogoś kto maluszka przypilnuje. Bardzo dużo atrakcji jest dla dorosłych i albo polowania i karuzele albo kolejki górskie;)Chyba , że tak jak mnie jest Wam to obojętne.
Dojechaliśmy całą podróż drzemaliśmy , zmęczeni;) Ja szykowałam sobie jeszcze jedną atrakcję tego dnia. Nie chciałam jednak informować malżonka po przejściach zbyt wcześnie aby nie wybijał mi pomysłu z głowy;)
Na dworcu King Cross w Londynie czekała na mnie siostrzyczka ze szwagrem. Ulżyło jej , że wróciliśmy , zmartwiona była przeokropnie , że zostawiliśmy telefon;)
Fragment tylko dla wtajemniczonych)
Nadszedł moment aby
zakomunikować im moje postanowienie;)
Kategorycznie nie ruszę się z tego dworca jeśli nie znajdą ze mną
peronu 9 i 3/4
Osoby , które nie wiedzą co to jest peron 9 i 3/4 spokojnie mogą nie czytać tego akapitu;)
Moja rodzina Wie co to za peron , nawet mój szwagier jest lakonicznie ale jednak poinformowany;) Mój mąż oczywiście stwierdził , że napewno na tym dworcu nie ma
a ja wiem, że jest bo znalazłam zdjecie w necie przed wyjazdem i na bank
było autentyczne.
Rodzina wyraziła aprobatę wiedzieli , że siłą mnie nie ruszą. Szwagier wziął balon , mąż bagaże ja klamoty śmigamy. Liczymy te perony na starym dworcu .Piąty , szósty, Siódmy o rany jaki kawał ... ósmy dziewiąty i koniec dziesiątego peronu nie ma
no pięknie ( pomyślałam) Uduszą mnie teraz gołymi rękami.
Za załomem zobaczyłam grupkę ludzi, a już pomyślałam , żeby spytać konduktora;)
I nagle znalazłam Peron 9 i 3/ 4
Grupą ludzi okazali się
amerykanie również chcący sfotografować sie w tym miejscu. Było już dość ciemno zmartwiona że zdjecie nie wyjdzie stanęłam do fotografii ...jakoś wyszło.. Potem dokonalismy wszelkich możliwych kombinacji ja z dzieckiem , szwagier z siostrą ,mąż ze szwagrem .Fota jest a ja zostałam uszczęsliwiona.
CDN w następnym odcinku Troszkę Londynu i Początek pobytu w Legolandzie pod Londynem
Pozdrówka