Nefer napisał(a):A Gabrielina stezka bardzo mi się spodobała. Piękne miejsce, a że mało ludzi to tylko dodatkowa zaleta.
To największa zaleta
30 kwietnia (sobota): Koniec wycieczki i Palenie CzarownicGdzie to byliśmy ostatnio? Aaa, na tej alejce:
Idziemy, idziemy, droga coraz bardziej się nam dłuży. Docieramy do Meznej - bardzo spokojnej osady, w której nie brakuje miejsc noclegowych.
Jest np. sympatycznie wyglądający Penzion Na Vyhlídce:
z restauracją:
Zazdrościmy tym ludziom... Też moglibyśmy tu przysiąść, ale na pewno mielibyśmy problem ze zmotywowaniem się do powrotu.
Mijamy więc pensjonat, idąc za drogowskazami, których nie da się nie zauważyć
:
W pobliżu jest duży plac zabaw:
Generalnie bardzo tu ładnie:
Szlak prowadzi teraz stromo w dół, koło starej kapliczki:
Schodzimy i schodzimy, co niestety oznacza, że później będziemy musieli piąć się w górę
I wreszcie jest - mostek w okolicy
soutěsek, czyli przeprawy łódkami:
Pętelka niemal zamknięta. Jeszcze pozostaje się nam się trochę pomęczyć, drepcząc w wąskim wąwozie, w stronę Růžovej. Bez sensu to chodzenie po górskich szlakach (chociaż w zasadzie w górach nie jesteśmy
) - najpierw w górę, potem w dół i znowu to samo....
Ostatni (oczywiście tylko dzisiaj!
) widok na Růžovský vrch i wigwamy:
Rano był tylko jeden wigwam
Jesteśmy w Růžovej, czyli już "w domu"
Sielsko, spokojnie, bo ktoś cały czas na posterunku pilnuje porządku
:
Nasza wycieczka dobiega końca. Zrobiliśmy 25 km, co zajęło nam 8 godzin. Jesteśmy bardzo zadowoleni z siebie i z tego, co zobaczyliśmy
Było pięknie!
Teraz należy nam się kolacja. I oczywiście piwo!
Nie idziemy więc jeszcze na kwaterkę, tylko ruszamy w stronę "centrum" miejscowości:
do jedynej we wsi restauracji. Na szczęście okazuje się bardzo przyzwoita, a piwo pyszne
Można też posiedzieć na zewnątrz, co zawsze jest dla nas fajniejsze, jeśli tylko jest ciepło.
Po pysznej kolacji idziemy zobaczyć dzisiejszą atrakcję wieczoru. Cała wieś zebrała się w jednym miejscu, żeby świętować...
Na początku nie wiemy, o co w tej zabawie chodzi, ale powoli nasze wątpliwości się rozwiewają.
Czesi nazywają tę imprezę "Paleniem Czarownic". Zwyczaj pochodzi z czasów pogańskich. Wierzono wówczas, że nocą z 30 kwietnia na 1 maja nasila się moc zła i ludzie muszą przed nim ochronić siebie i swój dobytek.
Zgodnie z ówczesnymi wierzeniami, tej nocy zlatywały się czarownice na sabaty. Mógł je zniszczyć jedynie ogień, więc zapalano stosy, przy których odbywały się huczne zabawy mające spłoszyć wiedźmy. Rzucano w górę zapalone miotły, aby przepędzić czarownice i osłabić ich moc.
W Czechach do dziś przetrwały tradycje związane z tym pogańskim zwyczajem. We wszystkich zakątkach kraju odbywają się wesołe zabawy dla dzieci i dorosłych z przedstawieniami teatralnymi, konkursami, wyborami miss czarownic i innymi atrakcjami.
Już teraz wiemy, dlaczego w całej Růžovej roi się od czarownic:
Są kukły wiedźm, są też kobiety (i mężczyźni!) w przebraniu.
Czarownice
:
Dobrze, że nikt mnie nie spalił
W każdym razie tak się bawią Czesi
:
Muszę przyznać, że ciekawa ta tradycja
Czarownica jeszcze niespalona:
Oficjalną część imprezy kończy pokaz sztucznych ogni koło 22:00, który oglądamy już z okien pensjonatu
Nieoficjalnie Czesi bawią się jeszcze długo, czego pozostałości będziemy oglądać następnego dnia rano