17 sierpnia (środa): Pirna - część pierwszaDzisiaj niestety opuszczamy Czeską Szwajcarię, ale "po drodze" zamierzamy jeszcze zwiedzić niemieckie miasto Pirna.
Tak, tak, to połowa sierpnia

:

Później, na szczęście, zrobi się trochę cieplej.
Mijamy twierdzę Königstein:

Następnym razem

Interesujący ul gdzieś po drodze

:

W Pirnie parkujemy na zadaszonym płatnym parkingu na wzgórzu Sonnenstein, obok dawnego zamku o tej samej nazwie. W czasie II wojny światowej, od 1940 do 1942 roku zamek ten okrył się złą sławą - stał się miejscem masowej zagłady w komorze gazowej. Wymordowano tu około 15 000 osób, w większości psychicznie i umysłowo chorych w ramach tzw. Akcji T4.


Do samego zamku jeszcze wrócimy, pod koniec wizyty w mieście. Teraz zamkowymi schodami zmierzamy w stronę centrum:

Okazuje się, że znowu jesteśmy na Drodze Malarzy:

Najpierw zajrzymy do Kościoła Mariackiego:

To świątynia ewangelicko-augsburska wybudowana w I połowie XVI wieku.
Wstęp do kościoła jest płatny, ale raczej symbolicznie. Mamy tylko 10 minut, bo w samo południe zaczyna się koncert organowy, a ten jest już biletowany. Zawsze zwiedzamy szybko, więc nie ma problemu

Do Kościoła Mariackiego w Pirnie warto wejść głównie po to, żeby zobaczyć niesamowite sklepienie:

Naprawdę robi wrażenie, szczególnie na żywo:


Malowidła na sklepieniu, w prawie niezmienionym stanie, pochodzą z 1545 roku.

Jest tu też bardzo piękny renesansowy ołtarz z piaskowca przedstawiający sceny z życia Chrystusa:

Już prawie 12:00, więc opuszczamy kościół. Łańcuch kolorowych krzyżyków symbolizujących ofiary akcji T4 prowadzi nas na rynek:

Tu widać wieżę Kościoła Mariackiego:

A na prawo od wieży - tzw. Dom Canaletta, ten biały, fikuśny:

Tutaj w całej okazałości:

Nie ma dowodów, że właśnie w tym domu mieszkał Bernardo Bellotto (zwany Canaletto), ale rynek w Pirnie niewiele się zmienił od 1753 roku, kiedy to słynny malarz przedstawił go na płótnie.
Obecnie w Domu Canaletta znajduje się informacja turystyczna, do której wstępujemy po mapkę i tak zaopatrzeni możemy zwiedzać dalej


Za mną widać XVI-wieczny budynek ratusza.

Na rynek jeszcze wrócimy, będziemy się trochę kręcić w kółko, ale póki co ruszamy w wąskie urokliwe uliczki:


W jednej z nich trwa remont:

Wszędzie dużo zieleni i kwiatów:


Jest też jakiś dziwny pomnik - niby to koń trojański

:

Docieramy do katolickiego kościoła św. Kunegundy:

Tutaj, w przeciwieństwie do Kościoła Mariackiego, wystrój jest bardzo prosty:

Trafiamy na uliczkę artystów, z wywieszonymi wysoko obrazami:


Kot też jest jakby namalowany

:

Wszystkie drogi w Pirnie prowadzą na rynek, więc znowu tu jesteśmy... ale o tym już w następnym, ostatnim, odcinku tej relacji
