DZIEŃ 1 - PODRÓŻ
Dobra.. Nadeszła pora, żeby w końcu wyruszyć w drogę. Wprawdzie podróż sama w sobie z założenia nie jest najciekawszym etapem wszelkich wyjazdów, ale z 'dziennikarskiego' obowiązku oczywiście jej nie pominę. Jakiś wielkich przygód po drodze nie mieliśmy, ale do rzeczy...
Jak wspomniałem w pierwszym poście wyjazd zaplanowany mieliśmy wcześnie rano (tak o 3-4). Długo zastanawialiśmy się jak w ogóle podejść do podróży, czy to pod kątem trasy, czy pory wyjazdu, czy 'na raz', itd. W końcu stanęło na tym, że zdecydowaliśmy się wyjechać nad ranem (w sumie już nie pamiętam czemu, ale jakoś tak to mieliśmy przeanalizowane i rozpisane) i jechać, dopóki nie zachce nam się zatrzymać. A że był to nasz pierwszy wyjazd samochodem tak daleko, a kierowcą miałem być tylko ja to z góry przyjęliśmy, że pewnie gdzieś tam po drodze się w samochodzie zdrzemniemy..
Rano okazało się, że pora wyjazdu nam się zmieniła, bowiem obudziliśmy się dopiero po 7 rano z niedowierzaniem patrząc na godzinę, która wyświetlała się na budziku. Szybko porównaliśmy ją z innymi zegarkami i nieco źli na siebie wyskoczyliśmy z łóżka.
Zaraz ktoś powie, że jesteśmy jakimiś śpiochami, a wcale tak nie jest.
Tzn. moja żona prędzej, ale mi do tego daleko. W minionym choćby tygodniu spałem łącznie jakieś 35 godzin, czyli chyba nie aż tak dużo..
No ale do rzeczy..
Szybkie jedzonko, kawka, zebranie reszty gratów i koło 8 rano w końcu wyjechaliśmy z Poznania.. Droga jak drogą, przez mały poślizg nie udało się ominąć większego ruchu na 'piątce' prowadzącej nas do Wrocławia, ale nie było źle.. Jakoś się jechało, choć trochę czasu zeszło nam we Wrocławiu, do którego się wpakowaliśmy. Poniżej parę zdjęć z drogi w Polsce..
Dalej Kłodzko, polskie górki i jesteśmy w Czechach.. Tuż za granicą urocze, puste mieścinki, sielankową atmosferę czuć tu nawet z samochodu. Chcieliśmy się nawet zatrzymać na chwilę, ale ze względu na nasze opóźnienie jechaliśmy dalej..
Przed Ołomuńcem kończy się sielanka, a zaczynają drogi szybszego ruchu więc koniec rozpływania się.. teraz już prujemy prosto na Brno..
W Mikulovie przekraczamy granicę czesko-austriacką..
..i stamtąd dalej prosto na Wiedeń. Droga mija spokojnie, w sumie nie wiem co by można ciekawego napisać.. Czasem jakiś mały postój, zakup winietek, tankowanie, banał. W Czechach na chwilę tylko zgubiliśmy trasę, ale dość szybko na nią wróciliśmy.
Pod wieczór (około 19) wjeżdżamy do Wiednia. Sam wjazd nie robi na nas takiego wrażenia, jakbyśmy sobie wyobrażali..
Jedziemy wzdłuż Dunaju z założeniem, żeby zrobić sobie tu nieco dłuższy postój przed nocną jazdą..
Prawdę mówiąc to już w domu sobie uknułem, żeby zatrzymać się w tym Wiedniu pod stadionem, na którym parę miesięcy wcześniej odbył się finał Euro 2008 (bo przecież, jak tłumaczę żonie, gdzie znajdziemy parking jak nie pod stadionem?).. Na miejscu rzut oka na zewnątrz i do środka tyle co się da..
Żona jest oczywiście zachwycona, aż musiała przysiąść z wrażenia..
Ja za to wykonuję kilka ćwiczeń ruchowych, aby rozluźnić nogi po i przed nadchodzącą jazdą..
Żeby jeszcze bardziej wzmóc romantyczny nastrój proponuję mały spacer nad Dunajem wieczorową porą, co o dziwo zostaje przyjęte z nieco większym entuzjazmem..
Po spędzonej tu jakiejś godzince czy dwóch wracamy tam gdzie nasze miejsce..
Na pięciopasowej autostradzie trochę troi mi się w oczach od migających ze wszystkich stron świateł, krążących wokół samochodów oraz zjazdów i wjazdów co pół kilometra, ale za Wiedniem robi się już spokojniej i jedziemy po ciemku dopóty, dopóki nas sen nie dopadnie. Jakoś o 1-2 w nocy stwierdzam, że można by się zdrzemnąć jakieś 2-3 godzinki i ok 4 rano ruszyć dalej, więc przy nadarzającej się okazji zjeżdżamy na jakiegoś rastplatza zajmując dość 'spokojne' miejsce parkingowe..
Chwilka na powietrzu, stacji, po czym rozkładamy fotele, przez co ku naszemu zaskoczeniu tworzy się w aucie powierzchnia o wielkości małego małżeńskiego łoża.
Wyjmujemy śpiwory, nastawiamy budzik na 4 rano i po jakiejś chwili zasypiamy.. W końcu skoro świt trzeba ruszyć w dalszą drogę!
Kliknij TUTAJ, aby zobaczyć dalszą część relacji.