DZIEŃ 7 (część 4) - TRIBUNJ
Po opuszczeniu Zadaru kierujemy się w stronę Szybeniku. Po wejściu do samochodu zaczynamy odczuwać zmęczenie i przebyte kilometry. Znaki co chwilę złowrogo przypominają nam, że zanim zaczniemy kolejne zwiedzanie musimy jeszcze najpierw tam dotrzeć, zaparkować, zjeść coś, itd..
Po intensywnym i upalnym maratonie w Zadarze jazda samochodem zaczyna nas lekko zmulać..
Jedziemy, jedziemy, każdy w myślach raczej wyleguje się już na plaży niż rusza na podbój kolejnych zabytków.. A po tym wszystkim mamy jeszcze szukać kampa w okolicach Trogiru. Ta perspektywa sprawia, że w końcu pierwsza odzywa się żona i mówi, że na dzisiaj ma dość i że chce na plażę.. No cóż.. Jako dobry mąż od razu przystaję na jej propozycję.
Postanawiamy zjechać przy najbliższej okazji w stronę morza i poszukać jakiejś miejscowości i kampa lub ewentualnie pokoju. Znaki prowadzą do miejscowości o nazwie Tribunj, którego nie możemy odszukać na naszej mapie. Nie brzmi zachęcająco, ale skoro już tu wjechaliśmy to jedziemy do końca. Jak się później okazuje z lotu ptaka wygląda ona mniej więcej tak:
Po paru minutach wjeżdżamy do mieściny, w której czuć, że życie tu płynie nieco spokojniej niż w odwiedzanych do tej pory, większych miastach.
Stajemy przy głównej plaży, druga połowa niech sobie odpocznie jak chciała, a ja ruszam poszukać jakiegoś pokoju.
Wchodzę do domku z napisem "Sobe" i "Apartmani" i zaczynam szukać kogoś, kto by mnie poratował. Głucho, cicho, wchodzę po schodkach dalej, zaglądam do czegoś typu korytarzo-przedpokoju.. Z każdej strony drzwi.. Pukam w jedne - nic, drugie - nic, trzecie - nic.. a nie, jednak ktoś idzie.. Po chwili drzwi się otwierają. Jak się okazuje są to drzwi od łazienki, a pani gospodarz właśnie brała prysznic
Zasłonięta ręcznikiem całkiem miło i grzecznie prosi, aby na nią chwilę poczekać, do czego też posłusznie się stosuję. Po szybkim ogarnięciu pokazuje nam pokój czy dwa. Wrażenia na nas nie robią, choć nie są jakieś złe, ale i perspektywa krążenia jej znów po domu jakoś nas krępuje. Cena 35E i nic mniej. Dziękujemy ładnie mówiąc, że chcemy to przemyśleć. Po wyjściu stwierdzamy, że to nie dla nas i postanawiamy rozejrzeć się za jakimś kempingiem..
O dziwo szybko znajdujemy jakiś przydomowy. Cena - za nocleg wyjdzie nas 10 złotych (już nie pamiętam czy na jedną czy dwie osoby..). Wbijamy bez namysłu i ku naszej uciesze znajdujemy sobie miejsce pod drzewkiem oliwkowym.
Jak dla nas idealnie!
Jako, że trening czyni mistrza w dwie minuty rozkładam namiot i jak zawsze wrzucam do środka jakąś torbę, żeby w razie czego nie odfrunął.
Chwilę później idziemy już na plażę.. Z popołudnia zdążył się szybko zrobić wieczór, więc i słoneczko zaczyna pięknie sobie zachodzić, czego nie omieszkałem uwiecznić na zdjęciach, aby, jak się to właśnie okazuje móc Wam to tu i teraz pokazać...
Zaraz po zachodzie ruszamy do miasta, bo jesteśmy głodni jak nigdy. Okolica wygląda przyjemnie i robi dobre wrażenie..
Wszystko póki co wydaje się tu nam fajne..
(no może oprócz plaży, bo ta na której akurat byliśmy była słabawa). No ale zobaczymy jak będzie z jedzeniem..
Siadamy w knajpce przy samym nabrzeżu z widokiem na morze, który po raz kolejny nas urzeka..
Po szybkim przejrzeniu menu mój wielki mały głód mówi, że ma ochotę na pizzę z salami i czymś tam jeszcze. Znajduję takową i zamawiam. Ciepły wiaterek subtelnie owiewa zmęczone ciała, zimne Ożujsko schładza organizm, a widoki i atmosfera miejsca sprawiają, że jestem gotów siedzieć tu do rana..
Po paru chwilach dostajemy zamówienie i w tych oto okolicznościach mam okazję spożyć najlepszą pizzę jaką do tej pory w życiu jadłem! Choć może po prostu wtedy mi jakoś tak bardziej smakowała...? Salami jest kapitalne (reszta pizzy też), długo nie mogę się nadziwić.. Dałbym za nie się pociąć, albo nawet jeszcze tego samego dnia pojechał zwiedzać ten Szybenik..
W między czasie na horyzoncie zrobiło się zupełnie ciemno, ale w zamian za to widoczki roztaczają się od strony miasta..
Najedzeni, napici i w pełni zadowoleni dziękujemy losowi, że nas tu skierował - to musiało być przeznaczenie....
Kliknij TUTAJ, aby zobaczyć dalszą część relacji.