Podróż (22 czerwca – 23 czerwca 2018)Skład: Czterolatka, ośmiolatka i ich rodzice.
W ostatni dzień roku szkolnego, wyjechaliśmy z Grudziądza o godz. 20-ej. Przed nami droga przez Polskę (520 km), Słowację (260 km), Węgry (270 km), Chorwację (210 km) do Slunj - Rastoke, czyli 1260km. Pierwszy nieco dłuższy postój (razem z półtorej godziny), na półgodzinny sen zaliczamy gdzieś pomiędzy Czadcą, a Żyliną, droga bezproblemowa, wczesnym rankiem przejazd przez puściutką Bratysławę, dalej Węgry, krótki kilkunastominutowy korek na granicy węgiersko – chorwackiej, dalej w kierunku węzła Lucko już trochę gorzej, zaczynają się tworzyć korki, bądź jazda żółwim tempem. W końcu w Karlovacu, kierunek na Plitwickie i o godz. 13-ej, więc po 17 godzinach jazdy meldujemy się w m. Rastoke, a tak naprawdę w m. Donje Taboriste. Na powitanie przemiła pani właścicielka, częstuje nas rakiją, do tego wypijamy z kolegą z drugiego auta po piwku ale ledwo widzę już na oczy i idziemy spać (w sensie osobno
) na 2 godzinki.
- Zapakowany
- Miejsce naszego noclegu w Rastoke. Zdjęcie pochodzi z bookingu.
Dzień 1 (23 czerwca 2018)Po południu zwiedzamy urokliwą miejscowość Rastoke. W miasteczku łączą się 2 rzeczki, są wodospady, młyny wodne, wygląda to wszystko bardzo efektownie. Z góry przepraszam, że nie będę opisywać walorów krajobrazowych, gdyż nie mam takiej wyobraźni jak Eliza Orzeszkowa w Nad Niemnem
. Z tego co pamiętam temperatura jeszcze nie chorwacka, bo chyba poniżej 20 stopni, aczkolwiek jest słonecznie.
Dzień 2 (24 czerwca 2018)Tego dnia mamy zaplanowane zwiedzanie Jezior Plitwickich, a później mamy jechać docelowo w miejsce naszych wakacji. Po śniadaniu, wyjeżdżamy w kierunku jezior i po pół godziny jazdy meldujemy się na miejscu. Parkujemy na parkingu nr 1, a po wejściu na teren Parku wybieramy trasę B. Jeziora prezentują się pięknie, a inni zwiedzający mi w ogóle nie przeszkadzają
. Trasę z dziećmi pokonaliśmy w 3 godziny, dzieci nie marudzą, cieszymy się, że trafiamy na słoneczną pogodę i kolor jezior jest zachwycający.
Przed nami jeszcze 460km jazdy, plan zakładał, żeby zdążyć na godz. 20-tą, na mecz Polski z Kolumbią. Podczas pakowania się do auta i wyjazdu z terenu Jezior Plitwickich, żona zauważa, że nie wzięła torby z kosmetykami z naszej noclegowni w Rastoke, więc wracamy po nią, próbując w międzyczasie skontaktować się z właścicielką. Niestety to się nie udaje i na miejscu również nikogo nie zastajemy. Jesteśmy godzinę w plecy i już wiem, że nie obejrzę pierwszej połowy meczu
. Żal miałbym ogromny ale wówczas byliśmy po meczu z Senegalem i zakładałem, że w meczu z Kolumbią może być powtórka. Dodam, tylko, że torbę udaje nam się odzyskać miesiąc później, dzięki użytkowniczce z forum. Po drodze zatrzymujemy się na Odmoriste Krka i w tym momencie zapala się kontrolka Check Engine. Jestem mocno zaniepokojony, gdyż możliwości i umiejętności mechanikowania moje i kolegi kończą się na odpięciu klemy od akumulatora, bądź wymianie koła. Samochód na szczęście nie zdradza żadnych objawów (tak jest do teraz) ale z duszą na ramieniu i tuzinami kolejnych siwych włosów udajemy się w miejsce wskazane przez inwestora. Drogę pokonujemy lądem i tak też w przerwie meczu Polska – Kolumbia docieramy na miejsce, czyli do
Orebica, w którym będziemy dokładnie tydzień. Za nami 1745 km (plus dodatkowe 60
) drogi.
- Most nad rzeką Krka.
- Już z bliska widzimy Peljesac.