Dzień siódmy (sobota).Sobota przywitała nas chyba najsłabszą pogodą podczas tego urlopu, gdyż temperatura spadła do skandalicznych 26 stopni, a słońce niemrawo przebijało się przez chmury. Oczywiście plażowaniu to nie przeszkodziło, gdyż to było nasze pożegnanie z Adriatykiem. Popołudnie spędziliśmy w Makarskiej, żeby trochę urozmaicić ten dzień. Według mnie na parking Lidla nie ma co się pchać, gdyż półtoragodzinny parking darmowy jest niewystarczający czasowo (dalej trzeba płacić), więc można było się zatrzymać przy porcie za tą samą cenę godzinową (chyba 10 kun) i były wolne miejsca. Na plaży już nie tak czysto, jak w Breli.
Dzień ósmy (niedziela) i powrót.Niestety pożegnania nadszedł czas, pakowanie się, przygotowanie bułek na drogę i heja Gardeja jak to się mówi u nas. Podróż przez Chorwację mija bardzo dobrze, na Lucko stoimy chyba z 10-15 minut, gdyż chcemy się pozbyć kun. Mamy dobre nastroje, bo wszędzie dobrze ale w domu najlepiej, niestety psuje je godzinny korek przy zjeździe z autostrady i na granicy w Macelj. Nie wiemy co robić dalej, aż do momentu, że nawigacja pokazuje aby zjechać z autostrady. Widząc to oraz to, że inne auta również to czynią, spadamy w kierunku Trakoscan na Cvetlin. Podróż zajmuje nam pewnie z pół godziny i kolejne pół godziny czekania na granicy. Reasumując straciliśmy ze 2 godziny na granicy chorwacko- słoweńskiej. Dalej kierunek Ptuj i ominięcie autostrady, następnie dwugodzinna przerwa obiadowa w Sivej Caplji w Trnovska Vas. Nocleg mieliśmy zarezerwowany w Mikulov ale zmieniamy zdanie i jedziemy prosto do Grudziądza (z przykrością i wyrzutami sumienia, telefonicznie zrezygnowaliśmy z noclegu). Po przejechaniu chyba z 500 km bez postoju (od zza Grazu) w końcu zatrzymałem się na zatankowanie i kawę już w Polsce, było po północy. Do domu dotarliśmy o godz. 5.40 i nasza podróż, po 21 godzinach dobiegła końca.
Załącznik 93.jpg nie jest już dostępny
- Peppa też musiała być z nami.
- Stefka i Iga żegnają się z Adriatykiem.
- Cvetlin.
Podsumowanie.Tak sobie myślę, że aż za bardzo pochłaniałem ten kraj przed wyjazdem. Oczywiście, napisany przewodnik na pewno mi się przydał ale wolałbym chyba tych pięknych miejsc nie widzieć, a je ciągle oglądałem w relacjach czy gdzie indziej. A czego mi zabrakło? Zabrakło mi trochę opisywanego tu na forum dalmatyńskiego stylu życia, jednakże sam wybrałem sobie miejsce wypoczynku, które jest przecież kurortem. Nie widziałem chyba też żadnych cytrusów na drzewach ani chyba też winorośli lub gajów oliwnych. Jeżowce też mi się gdzieś poukrywały. Z relacją też się pośpieszyłem, miała być w sezonie ogórkowym czyli późną jesienią czy zimą. Pamiętam jak czytałem ubiegłej zimy relacje namiętnie i też marzyłem, że za rok napiszę fajną opowieść. Chociaż nic lepszego w słowie ani zdjęciach bym nie wymyślił. Najważniejsze, że wyjazd na pewno był udany, bardzo emocjonalnie do niego podchodziłem przez ostatni rok, a przecież to tylko wakacje
. Przez tydzień pobytu udało się zobaczyć Brelę jak i i widoki z niej na Riwierę Makarską czy też widok na wyspę Brac. Wspaniałe morze, góry i przyrodę, której u nas nie ma. Zobaczyliśmy Wodospady Krka, trochę Splitu oraz odrobinę wyspy Hvar, na którą ja się napalałem najbardziej. Marzenia stały się rzeczywistością. Na zakończenie, pozdrawiam oczywiście czytających!
- 3908.