Wstęp.Wszystko zaczęło się w czerwcu tamtego roku od obejrzenia jednego z odcinków Roberta Makłowicza. Nawet podzieliłem się tym z forumowiczami:
chorwacja-po-raz-pierwszy-co-was-sklonilo-pamietacie-t50139-45.html#p1769367Po pół roku czytania forum, w styczniu tego roku czas było podjąć decyzję. Plan był taki, żeby nasza lokalizacja była gdzieś od Stanici do Promajny, wykluczając BV i Makarską. Wybór padł na Brelę, mimo, że po cichu marzyłem już o wyspach ale w następnych latach. Po uprzednim przeanalizowaniu miejscówki i po wysłaniu około 7-8 zapytań o cenę, podjąłem decyzję, że zamieszkamy na ul. Podrace, właśnie w Breli w terminie 25 czerwca – 2 lipca. Przygotowania do wyjazdu zaczęły się kilka miesięcy wcześniej, gdyż należało się zaopatrzyć w niezbędne rzeczy potrzebne na wypoczynek, czyli materac, karimaty, maski, rurki, buty do wody i inne tego typu przedmioty. Samochód również trzeba było przygotować do wyjazdu, jednak z niego nie skorzystałem, gdyż miałem możliwość pożyczenia nowszego i bardziej komfortowego auta od brata i tańszego jeśli chodzi o zakup paliwa. Mimo, iż wyjazd zbliżał się co raz większymi krokami a urlop dawno był zaklepany doszło do tego, że do samego końca nie wiedziałem czy pojedziemy, z tego względu, że ja zmieniłem pracę, natomiast żona dostała ofertę pracy tydzień przed planowanym urlopem. Na szczęście wszystko poszło zgodnie z planem i mogliśmy cieszyć się z nadejścia tego dnia. Po przydługim wstępie, którego połowa pewnie nie doczytała czas na konkrety.
Podróż (sobota, niedziela).Skład: trzylatka, siedmiolatka i ich dwoje rodziców.
Nadeszła sobota 24 czerwca i zamiast się cieszyć, miałem zły humor, gdyż chyba dopadła mnie wspomniana Reisefieber i spałem tej nocy tylko 2,5 godziny, a wiedząc, że czeka mnie 1600 km podróż nie było mi do śmiechu. Wyruszyliśmy spod domu o godz. 9.30, by o 14.30 zatrzymać się na planowany postój i obiad w Sosnowcu u rodziny i tam udało mi się zdrzemnąć na pół godzinki. O 18.30 wystartowaliśmy w kierunku południowym, dotankowanie w Mszanie (4,69 ON, czyli 60 groszy drożej niż w moim mieście), winiet tam również nie kupiłem, gdyż były duże przebitki. Po przekroczeniu granicy czeskiej zatrzymaliśmy się na EuroOil i zakupiłem winiety czeską i austriacką. Podróż przebiega planowo aż do Breclawia, gdzie myślałem, że się zgubiłem co opisałem w innym wątku, bo droga wąska i pusta a nawigacja nie mogła znaleźć lokalizacji. Na szczęście udało się dojechać na stację OMV w Hobersdorf, gdzie wielu z Was kupuje winiety, na kilkunastominutową, może półgodzinną przerwę. Dalej Austria raczej bezproblemowo, chociaż zdarzyła się burza, która tak naprawdę dopadła nas krótko przed planowanym postojem na granicy austriacko-słoweńskiej. Tam zakup winiety i odpoczynek, więc żona śpi w najlepsze, młodsza córka śpi na mnie, a starszej spać się nie chce, mimo, że to środek nocy. Po 2,5 godzinnej przerwie, gdzie może zmrużyłem oko na 5 minut, zaczęło świtać i ruszyliśmy. Słowenia ładna, zielone pagórki, początek Chorwacji podobnie, a pierwszy krok na chorwackiej ziemi zaliczyliśmy za Lucko, na pierwszym odmoriste, gdzie było sporo podróżnych. Pogoda robiła się upalna, jeden tunel, drugi tunel i przed nami Sveti Rok. Patrzę na termometr samochodowy, tam 29 stopni, a na termometrze przed tunelem pokazywało 19 stopni. Więc coś jest chyba nie halo. Za tunelem termometr zewnętrzny pokazał 23 stopnie. Od upału i prawie doby w samochodzie atmosfera w samochodzie nie jest najlepsza i zatrzymujemy się półgodzinny postój na odmoriste Krka. Obiecuję im, że za godzinkę będziemy w naszym miejscu docelowym. Więc, po godzince zjeżdżamy na Sestanovac a ja ładuje się na ENC, gdyż myślałem, że tylko tam można płacić kartą. Pani z innego okienka przyszła i wskazała mi inne miejsce gdzie mam się ustawić
. Od Gornjej Breli z żoną zaczęliśmy mieć w końcu stan zadowolenia, piękne widoki, a jak już minęliśmy przełęcz i zobaczyliśmy Adriatyk i Jadrankę to wręcz wpadliśmy w euforię.
- Zerujemy licznik i ruszamy.
- Wjazd na autostradę, kilka kilometrów od domu.
- Krka.
- Za zjazdem w Sestanovac.
- Powitanie...