Razanac - spóźniona relacja
napisał(a) mkz » 11.10.2005 13:57
Wyjeżdżamy w środę 21.09 w nocy. Plany były, żeby wyjechać koło 2 w nocy co pozwoliło by dotrzeć na miejsce około 19. Oczywiście plany planami ale... nasza 14-miesięczna córcia poprzedniej nocy daje koncert (pewno zęby idą, choć jest trochę zasmarkana) i nie pozwala się wyspać. No trudno przesuwamy godzinę wyjazdu na 4 rano - to się już udało. Po niecałych 2 godzinach jesteśmy w Chyżnym na przejściu granicznym po dokładnej kontroli przez Straż Graniczną kilka kilometrów przed przejściem. I tu pierwsza niespodzianka - nie ma żadnych winietek na autostradę. I tak już zostaje, mimo że zatrzymuję się prawie na każdej stacji benzynowej. W końcu dowiaduję się, że nie ma winietek na żadnej "pumpie" na Słowacji i mogę jechać "na riziku" co też czynię. Na wszelki wypadek kieruję się na stare przejście do Austrii ale oczywiście wyjazd z Bratysławy jest tak oznakowany, żeby można było trafić tylko na autostradę. Ale w końcu udaje się i dalej już bez niespodzianek przejeżdżamy Austrię i Słowenię (przez Maribor) i wreszcie jesteśmy w Cro. Pakujemy się na autostradę i jedziemy na południe. Pogoda coraz gorsza. Za Karlovacem wjeżdżamy w chmury, mgłę i siąpiący bez przerwy deszcz. Znaki na autostradzie wskazują wielce wakacyjną temperaturę 8 stopni. Tośmy pojechali na wakacje sobie myślę. Przejeżdżamy przez tunele i... widzę gwiazdy nad sobą (bo się już wieczór zrobił
). Zjeżdżamy w dół w kierunku Zadaru a kolejne znaki informują o coraz wyższej temperaturze - jest dobrze. Tylko bura nas chce zabrać z drogi. O 21.15 jesteśmy w Razanacu. Podczas przyjemnej korespondencji e-mailowej z naszymi przyszłymi gospodarzami umówiłem się na telefon kiedy dojedziemy i wtedy po nas wyjadą i nas przepilotują do apartamentu. No to dzwonię raz, drugi trzeci, na komórkę, na stacjonarny i... nic - nikt nie odbiera. Ładnie - małe dziecko w aucie, późny wieczór - gdzie ja teraz nocleg znajdę. Próbuję dalej i w końcu po nieokreślonej bliżej liczbie prób udaje się nawiązać kontakt. Pan przyjeżdża w 2 minuty i tłumaczy, że mały synek rodzinki wyniósł telefon i musieli go dopiero lokalizować. Pozostało się rozpakować, prysznic i spać. Apartament okazuje się bardzo przyjemny, w pełni zgodny z tym, co w internecie, jest czysto schludnie i przyjemnie, ogródek wokół domu bardzo fajnie urządzony, klimatyzacja, tv itp, itd. Gospodarze przemili - urocza starsza pani (babcia rzeczonego Franko) obdarowała nas na wstępie orzechówką (to dla żony) i trawaricą (to dla mnie
) a i w ciągu naszego pobytu jeszcze nas dokarmiała - a to Zuzia dostała zupkę, a to naleśniki z czekoladą dla wszystkich a to micha własnoręcznie zrobionych ciasteczek mmmm.... mniamuśne to było. Wioska niewielka, praktycznie pusta o tej porze roku, port rybacki, plaża kamienista (drobne kamyczki, żwirek), łagodnie schodząca do morza, długo płytko, w sam raz dla dzieciarni - a propos dla mojej córci najważniejszym punktem programu były nieprzebrane ilości kamyczków wrzucanych do wody - niech żyją kamieniste plaże. Mimo późnej pory pogoda przez cały czas wspaniała ok. 27 stopni, morze ok. 20-21, lekki wietrzyk od gór, cała plaża praktycznie dla nas - zero turystów z niewielkimi wyjątkami. Oczywiście mały dzieciaczek nie pozwala na wielkie zwiedzanie więc po prostu siedzimy na miejscu i delektujemy się słońcem i morzem. Odwiedzamy Zadar - bardzo ładna starówka i coś o czym nie pisało w moim starym przewodniku - wbudowane w nadbrzeże organy grające pod wpływem falowania morza - kapitalny pomysł. Ostatniej nocy pobytu przechodzi potężna burza a następnego poranka wieje bardzo silny wiatr (na plaży stało się z trudnością, morze silnie rozfalowane). Jak zwykle wyjazd się opóźnia (dzięki długim i wylewnym pożegnaniom z naszą gospodynią). Wreszcie o 10.40 ruszamy w drogę powrotną wybierając tym razem przejazd Jadranską magistralą aż do Rijeki. Droga bardzo malownicza, ruch niewielki. Dalej standardowo Słowenia, Austria, Słowacja. Ok 5 rano 1.10 dojeżdżamy do rodziny w ok. Makowa Podh. i tam kończymy naszą wyprawę. I już myślimy nad przyszłorocznym wyjazdem...
.