Kiepura napisał(a):Rumunia oczywiście, miejscowości nie pamiętam, ale to o rzut beretem od zamku w Hunedoaradzie.
Następnym razem
spróbujemy tam dotrzeć.
13 sierpnia (sobota): Pierwszy wieczór w BraszowiePrzedzieramy się przez miasto wąskimi jednokierunkowymi uliczkami:
Jesteśmy umówieni z Alexem, naszym gospodarzem, przed 21:00 rumuńskiego czasu. Mamy zaparkować przed domem i napisać na Airbnb, że jesteśmy. Nie znajdujemy właściwego domu, ale Alex znajduje nas
To młody facet, koło trzydziestki, bardzo sympatyczny, od razu chwyta nasze torby, mimo że protestujemy. Razem z dziewczyną czekali na nas w zapakowanym samochodzie, bo zaraz ruszają na urlop do Bułgarii, nad Morze Czarne
Ma jednak czas, żeby wszystko na spokojnie nam wyjaśnić, udzielić kilku wskazówek co do knajpek w Braszowie oraz polecić, co zwiedzić w okolicy. Mówimy, że naszym głównym planem jest przejazd Trasą Transfogarską. Śmieje się i mówi, że miśki mamy tam gwarantowane
Angielski Alexa jest świetny, podobnie jak naszej poprzedniej gospodyni - z Aradu.
A jego mieszkanie zdecydowanie powyżej oczekiwań
Apartman znajduje się w parterowym domku z prywatnym ogrodem. Jest pięknie urządzony i bardzo czysty:
Poczęstunek
:
Żegnamy się z Alexem, z którym pozostaniemy w kontakcie przez cały pobyt. Sam inicjował rozmowę i wrzucał nam linki do różnych atrakcji, mimo że był na wakacjach
Świetne podejście do gości!
Wadą naszej kwatery jest jej oddalenie od centrum. Codziennie będziemy musieli dreptać jakieś 1,5 km do "serca" miasta. Przeżyjemy
Ogarniamy się w apartmanie i ruszamy poznać Braszów. Jest to ósme co do wielkości miasto w Rumunii i może się pochwalić rozległą starówką reprezentującą różne style architektoniczne. Jego początki wiążą się z Zakonem Krzyżackim, który w XIII wieku wzniósł tu warownię. Największy rozkwit Braszowa przypada właśnie na średniowiecze. W tym okresie, dzięki licznym zwolnieniom z podatków, miejscowi kupcy szybko się bogacili; rosły również ich wpływy polityczne. Z tego powodu w herbie Braszowa znajduje się korona z dębowymi korzeniami podkreślająca rangę miasta. Motyw ten widoczny jest na wielu budynkach:
Niemiecka nazwa Braszowa to zresztą
Kronstadt, a łacińska
Corona.
Dzisiaj tylko krótki spacer, bo jest już późno (po 22:00 rumuńskiego czasu; muszę przestać tak pisać, bo w końcu trzeba się na ten czas przestawić
). I tak zawsze będziemy "zwiedzać" Braszów dopiero późnymi popołudniami lub wieczorami, kiedy wrócimy z wycieczek.
Pierwszą ciekawostką, na którą się natykamy, jest elektryczny autobus
:
Przechodzimy przez
Piața Unirii (Plac Unii):
na którego skraju stoi cerkiew św. Mikołaja:
Pójdziemy tam innym razem. Teraz goni nas głód
Przechodzimy przez
Poarta Șchei, bramę wybudowaną w 1827 roku:
Powstała ona po tym, jak cesarz Austrii, Franciszek II Habsburg, odwiedził Braszów. Poprzednia brama, jeszcze w średniowieczu, była jedyną drogą do miasta, którą mogli się dostać mieszkający poza jego murami Rumuni. Braszów należał do Sasów, a rumuńska ludność (zamieszkująca dzielnicę Schei, w której mamy kwaterę
) mogła wejść za bramę tylko w określonych godzinach i po uiszczeniu opłaty.
Wcześniej, przed Bramą Șchei, minęliśmy jeszcze ważny budynek, w którym znajduje się muzeum pierwszej rumuńskiej szkoły:
Podobno bardzo ciekawe miejsce, ale nie wystarczy nam czasu, aby je zobaczyć.
Przechodzimy obok synagogi z 1901 roku:
i wchodzimy w Strada Sforii - najwęższą uliczkę w Rumunii
:
Jest to jedna z najwęższych ulic w całej Europie. Po raz pierwszy wspomniano o niej w dokumentach z XVII wieku. Początkowo służyła za korytarz, z którego korzystali strażacy.
Sympatyczna, chociaż bardzo pobazgrana:
Nad miastem wznosi się wzgórze Tampa, na którego zboczach umieszczono wielkie litery układające się w nazwę miasta. Zupełnie jak w Hollywood
:
Podoba mi się też instalacja na jednym z placów. Nie mogę sobie odpuścić i wdrapuję się na najwyższe "krzesełko"
:
Docieramy na rynek, który jest bardzo duży i piękny:
Podświetlony nad kamieniczkami "element" to XV-wieczna Biała Wieża.
A tutaj ratusz z XIII wieku, przebudowany po wielkim pożarze z 1689 roku:
Tyle tu wspaniałości, ale głód coraz bardziej nam dokucza... Niestety, jest problem, w większości restauracji kuchnia działa tylko do 22:00. Ostatecznie udaje nam się znaleźć włoską
ristorante serwującą
pizzę romana (rzymską). Jest prawie 23:30
, więc jedna mała pizza na nas dwoje wystarczy:
Do tego bardzo zimne i drogie malutkie piwo kraftowe, również włoskie:
Wszystko smaczne, jednak bez szału. Z pewnością można było lepiej trafić, ale nasza upatrzona miejscówka o tej porze była już zamknięta. Co się odwlecze...
Powoli wracamy do nowego "domu". Po pierwszym spacerze jesteśmy zachwyceni klimatem Braszowa, choć zdajemy sobie sprawę, że na razie niewiele widzieliśmy. Po drodze, na Placu Unii, odkrywamy taką uroczą kapliczkę:
Miasto ma wiele ukrytych skarbów. Niektóre z nich poznamy już wkrótce