13 sierpnia (sobota): Podróż do Braszowa
Ruszamy z Gliwic po 5:00 Dla nas to środek nocy Musimy wyjechać bardzo wcześnie, bo i tak cały dzień spędzimy w podróży...
Gdzieś na zakopiance:
Cały czas towarzyszy nam mgła, trochę lepiej jest w Białce Tatrzańskiej:
i w Jurgowie. Stok, na którym kiedyś szusowaliśmy :
Wjeżdżamy na Słowację:
Liczyłam na piękne widoki. Tymczasem Tatry pokazują nam swoje tajemnicze oblicze :
Po południowej stronie gór jest podobnie. Przejazd przez Tatrzańską Łomnicę mógłby być bardzo widokowy. Niestety, możemy podziwiać tylko takie panoramy:
Wjeżdżamy na autostradę D1 i mkniemy najpierw na wschód, później na południe. Zamek Spiski w całej okazałości:
Wypogadza się dopiero na Węgrzech:
I od razu robi się upalnie. Granicę węgiersko-rumuńską przekraczamy w Borș i tracimy godzinę życia Odzyskamy ją dopiero za tydzień
Kilkanaście kilometrów za granicą leży duże miasto Oradea, gdzie zaplanowaliśmy przerwę obiadową. Budynek dworca kolejowego:
W internecie upatrzyłam lokal o nazwie Spoon, który wybrałam ze względu na wysokie oceny, parking przed samą restauracją (najważniejsza rzecz dla Małża ) oraz na sympatyczne położenie nad rzeką Szybki Keresz:
Nazwa rzeki też mi się bardzo spodobała Po rumuńsku - Crişul Repede, natomiast po węgiersku: Sebes-Körös i stąd, niewątpliwie, wzięła się polska nazwa.
Prawie 30% mieszkańców Oradei to Węgrzy, a miasto przez wieki należało do najbogatszych ośrodków Królestwa Węgier. Miejscowa architektura to mieszanka ery socjalistycznej oraz barokowych i secesyjnych budynków z czasów monarchii austro-węgierskiej. Brzmi ciekawie, jednak miasto zobaczymy innym razem Nie mamy czasu na zwiedzanie, chcemy się tylko trochę posilić.
Okazuje się, że trafiliśmy bardzo dobrze. Zamawiamy fish and chips, które jest tu podawane w niecodziennej formie. Zamiast frytek, dostajemy chipsy z parmezanem.
Ryba jest pyszna, do tego sos i limonka. Wszystko idealnie się komponuje, a porcje nie są zbyt duże, co dla nas, zwłaszcza w podróży, jest dużą zaletą
Przyczepić mogę się jedynie do powolnej obsługi. No i do wyboru piwa. Ostatecznie poprzestaję na lanym Heinekenie
Wracamy do samochodu bardzo zadowoleni. Oradea, widziana z okien Maździaka, prezentuje się interesująco, choć wiele budynków jest w remoncie:
Droga przez Rumunię zaczyna się ciekawie... Jakieś 50 km przed miastem Kluż-Napoka leży miejscowość Huedin, w 12 procentach zamieszkana przez Romów. Te 12 procent ludności jest bardzo widoczne, a raczej w oczy rzucają się ich domy. Domy to nie jest odpowiednie określenie, może pałace... Zresztą zobaczcie sami:
Przecieramy oczy ze zdumienia. Jesteśmy trochę zmęczeni, ale to nam się nie śni Kopuły, łuki, wieżyczki, zdobione balkony, kolumny i przede wszystkim - bardzo charakterystyczne dachy. Wszystko, co człowiek jest w stanie wymyślić
Budynki są ogromne, ale zupełnie "bez życia". Czytałam, że mieszkańcy zajmują tylko nieliczne pokoje. Podobno budują bez pozwolenia i bez nadzoru architektonicznego. Ciekawe, czy to prawda...
Za Huedinem, z kolei, tuż przy drodze, ogromne targowisko, a w ofercie głównie koszyki
Krajobraz coraz ładniejszy:
Za Turdą wpadamy na kawałek niezłej autostrady:
Szkoda, że jest jej tak mało. Inne drogi, same w sobie, nie są złe, ale ciągnie nimi sznur aur, przez co jedzie się powoli. To duży minus podróżowania po Rumunii - mnóstwo czasu spędza się w samochodzie. Dobrym pomysłem jest zarezerwowanie kilku kwater i przemieszczanie się np. co dwa dni. Tylko do tego trzeba mieć po jednej walizce, a nie cały bagażnik zawalony manelami, tak jak my Zaklepaliśmy miejscówki w dwóch różnych rejonach kraju, a i tak wiele godzin spędzimy w aucie, zwłaszcza zwiedzając Transylwanię.
Jest coraz piękniej! Nie mogę oderwać wzroku od tego widoku:
To (prawdopodobnie) Fogarasze (Góry Fogaraskie). Gdzieś tam jest słynna Trasa Transfogarska, którą będziemy jechać za 3 dni
Czytałam, że w Rumunii jest więcej bocianów niż w Polsce, ale nie wiem, czy to prawda. Po drodze widzimy ich naprawdę sporo:
Wjeżdżamy do powiatu Braszów:
Przy wjeździe do każdego powiatu trzeba przejechać przez podobną "bramę".
Jesteśmy w mieście Fogarasz, którego głównym zabytkiem jest forteca z XIV wieku. Tylko przejeżdżamy przez miejscowość i to, co rzuca nam się w oczy, poza korkami na ulicach, to wielka katedra św. Jana Chrzciciela ze złoconymi kopułami:
Wreszcie o 20:30 rumuńskiego czasu wjeżdżamy do Braszowa. Prawie jak w Hollywood :
Dziwią nas ogromne tłumy na ulicach.
No tak, sobotni letni wieczór... Widać Rumuni, podobnie jak mieszkańcy bałkańskich krajów, lubią się bawić i spędzać czas na placach i w uliczkach miast
Nasza kwatera położona jest w spokojnej dzielnicy. Jeszcze chwila i (po ponad 13 godzinach spędzonych w podróży) będziemy wreszcie na miejscu...