15 sierpnia (poniedziałek): Spacer po Braszowie i przymusowa "odsiadka" w knajpceWpadamy do apartmanu, szybko się ogarniamy, przegryzamy coś i lecimy do centrum, póki nie pada
W uliczkach i zaułkach Braszowa można znaleźć ukryte skarby:
Kolejna kapliczka:
na Placu Unii:
Pstrykamy na cztery ręce
:
Cerkiew św. Mikołaja:
"zwiedzimy" dzisiaj wieczorem.
Rondo, tuż przed starówką i muzeum pierwszej rumuńskiej szkoły:
Niektóre z tych miejsc widzieliśmy oczywiście podczas pierwszego spaceru pod Braszowie (chodziliśmy zawsze podobną trasą, choć trochę ją modyfikowaliśmy, żeby nam się nie znudziła
), ale tamte zdjęcia były robione nocą, więc teraz zaprezentuję zabytki w nieco innej odsłonie
Natomiast Bramy Katarzyny jeszcze nie podziwialiśmy:
Została ona zbudowana w 1559 roku i wygląda bajkowo
Cztery wieżyczki na szczycie (dwóch nie widać, są z tyłu):
oznaczają, podobnie jak na Wieży Zegarowej w Sighișoarze, autonomię sądowniczą miasta.
Herb Braszowa (o którym już wspominałam) w centralnej części budowli:
Tuż obok znajduje się, mająca postać łuku triumfalnego, Brama Șchei, którą już oglądaliśmy w nocnej odsłonie:
Spacerując uliczkami Braszowa, warto zadzierać głowę i być uważnym. Można wtedy dostrzec wiele ciekawostek:
"Przecinamy" jeden z placów:
i wąską (ale nie najwęższą
) uliczką:
idziemy w jedynie słusznym kierunku - do miejsca, które upatrzyliśmy sobie już przedwczoraj, ale wtedy było za późno, czyli do pubu Aftăr Stube. To miejsce obowiązkowe dla wielbicieli piw rzemieślniczych, do którego to grona się zaliczamy
Wewnątrz nie ma zbyt wiele miejsca, natomiast lokal może się pochwalić pięknym i fajnie zagospodarowanym dziedzińcem:
Wybór piw kraftowych jest spory, a wyroby lokalnych małych browarów przypadają nam do gustu
W karcie są jakieś przekąski, burgery i sałatki, ale my decydujemy się na pizzę, co okaże się słabym wyborem. Okazuje się, że donoszą ją z nieodległej pizzerii i normalnie chyba nie ma z tym problemu, ale dzisiaj jest wyjątkowo długa kolejka do pieca
Czekamy ponad godzinę, więc zaczynamy się upominać, żeby się upewnić, że o nas nie zapomnieli. Wtedy dowiadujemy się, że pizzę przynoszą z innego miejsca, ale miła kelnerka przekonuje, że zaraz dotrze... Jestem bardzo głodna, a wtedy bywam zła
Żeby oszukać żołądek
, zamawiam cannolo (niezwykle popularny na Sycylii przysmak), które jest przepyszne:
Albo to kwestia głodu
Humor mi się poprawia
A kiedy, w ramach przeprosin, dostaję od firmy gratisowe małe piwko, jestem całkiem zadowolona
W końcu dociera również pizza, przybywa, mniej więcej, równo z ulewą
Jesteśmy "uwięzieni" i spędzimy w Aftăr Stube kolejną godzinę
(Trochę wygląda, jakby zostawiła pizzę, ale zaręczam, że zjadłam do końca
Byliśmy zaaferowani ulewą i jadłam chaotycznie
)
Leje strasznie, ale duże parasole nad naszymi głowami dają radę! (Sąsiedzi przy stoliku obok mają trochę gorzej
) Bardzo sympatycznie wspominamy ten przymusowo przedłużony pobyt
w knajpce. Jeśli lubicie dobre piwo, polecam Wam ten lokal
Tylko nie zamawiajcie pizzy
(Choć smaczna była, muszę przyznać
)