Języki obce
Niestety prawie całoroczne opuszczanie zajęć w Akademii Języka Chorwackiego poszło na marne...
Tuż po przyjeździe do Żuljany próbowałem zabłysnąć w rozmowie zarówno z właścicielem kempingu Vucine jak i Sunce. Wypowiadając przygotowane wcześniej pytania dotyczące "koliko koszta" itp...
Niestety jakoś dziwnie obaj na mnie spoglądali i od razu odpowiadali "spik inglisz ?"
Coś mnie tknęło, może oni nigdy tutaj nie widzieli Polaków tak biegle mówiących po chorwacku i doszukiwali się jakiejś prowokacji ?
Wobec tego już dłużej nie udawałem, że nie znam angielskiego... czasem tylko widząc chwilę zawahania na twarzy rozmówcy w momencie gdy padały jakieś skomplikowane angielskie słówka typu "tent" albo "electricity" niby ukradkiem i od niechcenia rzucałem jakimś "szator" albo "struj".
Jakaś wygórowana ambicja powodowała, że czułem przewagę... ja prawie zawsze rozumiałem rozmówcę ale na odwrót sprawa nie była już taka oczywista...
Lecz wiadomo, że w momencie gdy nie było wiadomo o co chodzi, na pewno chodziło o pieniądze. Na szczęście każda rozmowa kończyła się jasnymi i klarownymi uzgodnieniami odpowiedniej ceny...
Rozmówki bośniacko - niemieckie
Nie wiem, czy każdy ma tyle szczęścia co ja, żeby zawsze znaleźć się we właściwym miejscu i czasie...
Sytuacja wyglądała następująco: łazienka, cztery zajęte umywalki... pierwszy z lewej Bośniak (ten co przytupywał nogą gdy w naszym autoradiowęźle rozbrzmiewała cromuzyka), zresztą narodowość łatwa do rozpoznania po literkach "BiH" naklejonych na klapie jego bagażnika.
Ale wracając do scenki... umywalka druga od lewej młoda, bardzo ładna jak na swoją narodowość Niemka, łatwa oczywiście do rozpoznania po numerze rejestracyjnym opla omega kombi... (jak to przydaje się umiejętność zapamiętywania twarzy w połączeniu z marką samochodu i jego oznaczeniami rejestracyjnymi) poza tym była to nasza "prawie" sąsiadka, bo mieszkała obok namiotu Volumena...
Znowu mnie poniosło i muszę wracać do mojego opisu. Trzecią umywalkę zajmuję ja, a czwartą towarzysz Niemki czyli przystojny, młody Niemiec.
Wszyscy myjemy akurat zęby... nie ma niezręcznej ciszy bo słychać dokładne szorowanie szczoteczek po naszych zębach. I nagle coś podkusiło wspomnianego Bośniaka i zachciało mu się zapytać Niemkę w języku zrozumiałym dla mnie (lecz nie dla niej) ale nie pamiętam dokładnie jakie to było wyrażenie... w każdym razie miało to być "skąd jesteście". Niemka uśmiechnęła się (trochę głupio) spojrzała na Bośniaka, potem na swojego towarzysza. Obydwoje byli lekko zakłopotani...
Widząc, że chcieli być uprzejmymi w stosunku do Bośniaka (też był ich dalszym sąsiadem, ale popełnił błąd bo chyba nie zlustrował ich samochodu i do Germanów próbował zagadać po Słowiańsku) postanowiłem przyjść im z pomocą. Przed oczami i uszami w kilka sekund przeleciała mi cała moja wieloletnia edukacja związana z nauką języka niemieckiego... i co ? nic, pustka... jednak ponad 18 lat przerwy w używaniu języka wymazała mi z pamięci nawet zwroty:
"Wo wohnen sie ?" albo "wo wohnst du ?" a jak to powiedzieć, że to nie ja
pytam tylko Bośniak ? Nie poddałem się jednak myśląc, że przecież
znam angielski może oni też ? Na pomoc przyszły mi tu okoliczności, czyli usta wypełnione pianą z pasty do zębów. Prawdziwie po angielsku wymówiłem prawie bełkot "hi łonts to noł, from łeraju..."
Bingo ! Zrozumieli... Gdy Bośniak dowiedział się, że są Niemcami zagadał do nich po niemiecku... bo okazało się, że pracował przez jakiś czas w Nieczech...
Wszystko skończyło się wymianą paru zdań pomiędzy nami wszystkimi. Wyszło na jaw, że ja nie z "Warszau" (chociaż taki inteligentny jestem
) tylko "niir krakał". Wszyscy kończyli myć zęby i uśmiechając się szeroko rozeszliśmy się do swoich namiotów.
Pozdrawiam
Józek
P.S. Więc jeśli nie myjecie zębów, nie znacie języków obcych albo nie pływacie w nocy w morzu... nie jedźcie w przyszłym roku do Żuljany "pliiisss..."