Wróćmy teraz na chwilę do naszego Rambo..
Pierwszy dzień ( a właściwie noc
) zakończyliśmy dosyć późno,więc towarzystwo wstało trochę zmięte.
Choć bardziej na miejscu byłoby to stwierdzenie,że zostało zmuszone do wstania!!!
Choć istniało ryzyko,że ok 5.00 zbudzi nas sygnał trąbki pod oknami nawołującej do porannej zaprawy
.nic takiego się nie stało.
Rambo nie wpadł do pokoju wymalowany w barwy wojenne, nie polewał nas wodą z węża, strzelając przy tym pejczem dookoła! Dziwne...
Otóż "sprawcą" naszej
pierwszej pobudki na obcej ziemi było...słońce!!! Brak klimy w pokoju sprawił,że chcąc nie chcąc trzeba było wstać.
Z kubkiem kawy w rękach udaliśmy się w "miejsce zbiórki" ( w którym jak się później okaże spędzaliśmy praktycznie wszystkie przedpołudnia i wieczory
)
Więc siedzimy.....pijemy kawę i planujemy....coby tu robić....jakby sobie zorganizować kolejne dni..
Jak już mówiłem "zaplanowany" mieliśmy jedynie Zadar i Jeziora Plitvickie, no ale to raptem dwa dni.
A co z resztą?? Wypadałoby coś zobaczyć, tylko co???
Wtedy pojawia się nasz tytułowy bohater i zaczynamy rozmowę właśnie na ten temat.
Nie żebyśmy się ośmielali zadawać mu zbyt natarczywe pytania
,ale po chwili ( jakby wyczuwając nasze wątpliwości
) sam pyta gdzie chcielibyśmy pojechać, co zobaczyć, czy chcemy coś zjeść??
Próbuję wytłumaczyć ,że my już po śniadaniu....
,że nie jesteśmy głodni.Oczywiście wszystko grzecznie i spokojnie,bo...Zresztą już wiecie dlaczego
Rambo jednak obstaje przy swoim i wreszcie dowiadujemy się,że pyta o jakieś miejscowe, chorwackie potrawy, które może dla nas zrobić.Oczywiście nie za
free,ale po cenach konkurencyjnych z okolicznymi knajpami
Ponieważ towarzystwo ogólnie jest zainteresowane tematem, na pierwszy wieczór zamawiamy oczywiście....ryby!
Niestety do dziś nie wiem jak się one nazywały,trzeba jednak przyznać,że smakowały extra! Grillowane, wcześniej sobie dojrzewały w oleju i jakichś przyprawach.Ktoś na tym forum opisał jak się takie ryby przygotowuje i w czym ,ale nie chce mi się teraz szukać tego opisu!
Ryby te zamawialiśmy jeszcze kilkakrotnie i jak sprawdziliśmy później w miejscowych knajpach, ceny u Rambo było naprawdę konkurencyjne!
Ale pewnego wieczoru stwierdził,że zrobi nam coś extra!!!
Coś tam tłumaczył, próbował wyjaśniać,ale .tak do końca nie wiedzieliśmy o co chodzi..
Umówiliśmy się więc na konkretną godzinę późnym popołudniem...Oczywiście nikomu nie przyszło do głowy, żeby się spóźnić choć 5 minut
dlatego punktualnie "meldujemy się" w punkcie zbiórki!
Wykorzystując chwilową nieobecność Rambo przy grillu oraz jego nieuwagę
,zerkam(odważny jestem,co??) do pomieszczenia w którym był grill i oczom moim ukazuje się taki oto widok:
Rany boskie! (myślę)
Mina przeciwczołgowa????
Ale chyba nie,bo to jest ciepłe,więc...
Nie to nie może być mina..
Więc...co???
Biegusiem do reszty towarzystwa i opowiadam! Patrzą na mnie z pewnym niedowierzaniem,ale ponieważ piwo jeszcze stało zamknięte na stole, teoria o nadużyciu przeze mnie tego napoju pada na samym wejściu!
Męska część towarzystwa chce iść zobaczyć to coś (damsko-dziecięca siedzi jakby troszkę...sparaliżowana
),ale niestety kątem oka widzimy,że Rambo już przyszedł do "zbrojowni!
Pozostaje więc czekać....