Po powrocie do domu ( z lotniska rzecz jasna), mając w pamięci doświadczenie z właścicielami naszych nadmorskich czy też mazurskich lokali ( którzy to w ciągu 20 minut po przyjeździe wyciągają łapy po kasę
), ganiam między całym towarzystwem coby zebrać dolę dla gościa.
Kiedy już miałem całą kwotę pędzę do niego ( wolę żebym on do mnie nie przyszedł
) i....szok!
Rambo mówi: spoko-loko, nie ma pośpiechu, odpocznijcie sobie, na to jest czas później
,załatwimy to wieczorem,albo jutro......
Normalnie se myślę ( znowu
): obraził się???Może się mu nie podobamy i wywali nas za chwilę z całym majdanem na bruk??
No,ale dobra- przecież się nie będę stawiał,nie? Mam przecież w pamięcie widok pleców Rambo, a nie wiem jak teraz wygląda gość,który mu to zrobił!??
O ile w ogóle wygląda!
Pora na
pierwszą eskapadę w kierunku plaży.Nie mogąc się doczekać widoku tej krystalicznie-lazurowej wody, której tyle się na oglądaliśmy na tym forum ,ładujemy na siebie leżaki,materace,karimaty...itp...itd...i..........idziemy.
Idziemy...idziemy...idziemy...
Jak juz mówiłem na wstępie miało to być 100 m od chaty
Swoją drogą to właściciele domków oferujący swe usługi ( w Polsce przede wszystkim
) mają jakąś dziwną miarę długości!!! Wychodzi na to ,że u nich 1 metr to jakieś 20 cm!
,bo jeszcze nigdy się nie zdarzyło,żeby odległość podana w ofercie odpowiadała tej w rzeczywistości...
No,ale w końcu kawalkada Beduinów dociera na miejsce ( ze 100m zrobiło się oczywiście...300!
Oczom naszym ukazuje się taki oto widok:
Nie będę tutaj cytował co wtedy mówiłem( jak wspomniałem kilka postów wcześniej-łacinę mam opanowaną do perfekcji
).
To ja się tłukę ponad 1000 km jak jakiś Rumun (bez urazy
) z tobołami, po to żeby siedzieć teraz koło jakiegoś kamiennego mostu z widokiem na przepływające pod nim gluty???
Jak widać przed nami rozpościerał się przepiękny widok na...dźwig, chatę rybaka i niezmierzoną ilość mniejszych lub większych łódeczek!
"plaża" c.d
No,ale cóż....Teraz trzeba wejść do wody.
Niby spoko...ciepła, niebieska, ale....jakoś nie tak niebieska jak to sobie wyobraziłem
Wszyscy zgodnie podjęliśmy decyzję,że w tym miejscu byliśmy dwa razy! Pierwszy i ostatni! Ponieważ mamy samochody,więc mamy i możliwość przemieszczania się w poszukiwaniu tego po co przyjechaliśmy...Będzie dobrze
Troszkę dziwnie się czułem, bo całe towarzystwo niby nic nie mówiło,ale ako kierownik "pielgrzymki"
"odpowiadałem" w jakiś tam sposób za całokształt! A ten jak do tej pory był taki sobie
Wracamy więc z powrotem,a tu...Nie dość,że towarzystwo niezbyt szczęśliwe to jeszcze:
osioł z krasnalem się ze mnie śmieją!:
mały delfin Uhm patrzy ma mnie z politowaniem:
czyli...wszystko do dupy!