Po "marszowej" części trasy przeszła kolej na stateczek
Ludzi sporo,ale ich wejście na statek "monitorowane" przez młodego gościa, który w odpowiednim momencie kończy "załadunek".
Więc idziemy na ten statek z biletami w ręce, a tu...nie chcą od nas żadnych biletów!
Nie bardzo rozumiem..."Traktor" bez biletów, łódka bez biletów...
To w sumie...po co te bilety???
No i oczywiście tutaj MUSIAŁA
się pojawić w głowie myśl( nazwijmy ją umownie....."plitvicką"):
" a może niepotrzebnie je kupowaliśmy??" Bo przecież nikt ich nie sprawdza!
Ale już chwilę później słyszę:
" mało ci debilu przygód związanych z parkingiem??"
Jak się domyślacie do głosu doszła myśl..."zadarska"
Ponieważ dalsze zastanawianie się nad koniecznością posiadania biletów nie miało najmniejszego sensu ( choć sensu nie miało to od pierwszej chwili
) wsiadamy na stateczek i podziwiamy takie oto widoczki:
Sam "rejs" trwał stosunkowo krótko,ale za to wrażanie niesamowite!!
Powoli więc dopływamy do czwartej i zarazem ostatniej
części zaplanowanej przez nas trasy:
Tutaj wysiadamy.Chwila odpoczynku, "dokarmianie" wszędobylskich rybek....
Ich ilość w pobliżu brzegu była niesamowita!!! Jakieś takie ."oswojone".
Prawie jak w tym dowcipie:
Byłeś w Norwegii??
Pewnie,że byłem!
A fiordy widziałeś??
Człowieku! Fiordy to mi z ręki jadły!Na marginesie chciałbym dodać,że ryby te zeżarły mi całą paczkę paluszków skawińskich!!! Nie żebym żałował, czy reklamował!!!
Ja osobiście nie lubię,ale rybkom smakowały!!
Po chwili ruszamy dalej- w czwartą -"niemiecką" część wycieczki
Dla przypomnienia- pierwszy etap ( traktor), był etapem "chińskim"
Ta część trasy jest chyba najbardziej oblegana przez turystów i zauważyłem,że duża ich ilość rozpoczyna zwiedzanie parku własnie od tej drugiej strony.Dla mnie ( i wg mnie
) to oczywiście błąd,ale.....Jeden przecież lubi majonez, drugi woli słoik po majonezie
Więcwolny wybór!